Strony

niedziela, 18 lutego 2018

Rozdział 37 - Ból złamanego serca, które pękało z każdym jej słowem.


Kochani jestem z rozdziałem, który zakładam, że wam się spodoba :D :3 <3
Wybaczcie znów za okres oczekiwania - ale skończyłam sesje niedawno.
Miałam masę egzaminów, więc nie myślałam o blogu,
ale zdałam wszystko i jestem znów :D
Wiecie, że dobiegamy powoli do końca 'Man in the Mask'?
Z jednej strony mega mi smutno, bo zżyłam się z ta historią,
ale z drugiej ciągnięcie w nieskończoność sprawi, że zwyczajnie spierdolę opowiadanie.
No to zapraszam do czytania i pamiętajcie o komentarzach!
PS: piosenka wyżej sztos <3 Kocham <3 

 ~~~~~

   Najważniejszym nawykiem, jaki trzeba zdobyć w ciągu życia, jest pogodzenie się ze zmiennością wszystkiego. W życiu tylko zmienność się liczy, tylko ona ma sens. Nic nie jest nam dane na dłużej, wciąż się dźwigamy i upadamy, wciąż się witamy i żegnamy, i jeżeli tego wszystkiego nie można przy sobie zatrzymać, należy zdobyć przynajmniej umiejętność niebuntowania się przeciw nietrwałości. 
   Moje życie od dziecka było jedną wielką burzą. Ludzie przychodzili i odchodzili, a ja przez to boję się przywiązywać emocjonalnie do kogokolwiek bądź czegokolwiek. Mimo to nie ma nocy, abym o nim nie myślała. Dlaczego to zrobił? Czy to wszystko od początku było tylko zwykłą iluzją? 
- Zaraz od tego myślenia Cię głowa rozboli - sprowadził mnie na ziemię głos Clary - Pytałam, czy chcesz kawy lub herbaty, bo idę nastawić wody.
- Herbtę waniliową poproszę - mruknęłam głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
- Lekarz mówił, że powinno być coraz lepiej, a Ty zachowujesz się gorzej niż moja pięcioletnia siostrzenica.
- Są sprawy, których lekarze nie są w stanie wyleczyć.
- Mówisz o złamanym sercu? - wywróciła oczami - A jak już jesteśmy przy sprawach sercowych... Co w końcu z Lucasem?
- A co ma być? Nie rozumiem Twojego pytania.
- Chciałaś go zostawić, a tymczasem znów siedzisz w jego sypialni.
- Clara, ja boję się wyjść nawet przed kamienicę - syknęłam - Stany lękowe wróciły, co mam więc zrobić? Nie mogę pracować, jeść ani spać tak jak dawniej. Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Wprowadź się do mnie.
- Zwariowałaś?
- Jesteśmy przyjaciółkami - zaczęła chodzić w kółko po pokoju - Możesz u mnie zostać jak długo potrzebujesz.
- Nie mam zbyt wielu oszczędności, a jak już przed chwilą wspomniałam nie wrócę do pracy w takim stanie. Clara... Dobrze wiesz, że to może już nigdy się nie cofnąć.
- Hej, nie mów tak - usiadła obok mnie na łóżku, a ja starałam się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu - Wyjdziesz z tego. To tylko kilka nerwów w twojej głowie, które zaczęły znów szwankować przez natłok emocji i stresu. Pamiętasz jak raz to pokonałaś? To był jeden dzień. Impuls, po prostu nagle wszystko wróciło do normy. Tym razem też tak będzie. 
- Dziękuję - szepnęłam niepewnie, próbując się jednocześnie nie rozpłakać.
 Wiedziałam, że stany lękowe są niczym innym jak chorobą, tyle że po części też drzemiącą w mojej głowie. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nikt nie wiedział czy i kiedy mogą one się cofnąć. Każdego dnia budziłam się z nadzieją, że mój koszmar minął. Każdego ranka podchodziłam do okna tylko po to, by poczuć znajomy paraliż, który ogarniał moje ciało na widok za oknem.
    Ciężko jest opisać rzeczywistość oczami osoby, która odczuwa lęk przed wszystkim. Świat wydaje się nierealny, jakbym oglądała go przez kalejdoskop z samymi czarnymi szkiełkami. Budynki sprawiają wrażenie zniekształconych, ludzkie głosy docierają do mnie ze zdwojoną siłą i powodują ból w uszach. Ulice, które tak dobrze znam, są… karykaturalne. Czuję się obco, wszystko wydaje się obce.


   Nic nie mija bez śladu. Cokolwiek zrobię, będę to miał zapisane w historii życia, podobnie jak do historii choroby wpisuje się każdy drobiazg. Coś, co się już stało, stało się na zawsze. Minęło i już nie mogę tego zmienić. Niby nie ma, a jest. Ktoś o tym pamięta i ja pamiętam, i nie można zrobić nic, żeby to wymazać.
  Nie jestem w stanie cofnąć czasu i podjąć innej decyzji w ziązku z wyjazdem. Nie jestem w stanie znów znaleźć się z Amandą nad brzegiem morza, gdzie jeszcze nie tak dawno dzieliliśmy szczęście, którego nawet nie myślałem, że tak łatwo przyjdzie mi stracić. Zresztą... Czy gdyby dane mi było podjąć decyzję raz jeszcze, zmieniłbym ją? Moja matka zawsze powtarzała, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Może Amanda była mi dana właśnie na ten czas?
   Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi w swojej głowie. Czułem się przytłoczony emocjami, które z każdą chwilą zdawały się we mnie rosnąć. Gdy wróciłem do Galerii Cieni tej nocy, poczułem pierszy raz, że brzydzę się sam siebie. I nie chodziło wcale o wyjazd, ale o to, że jak tchórz uciekłem sprzed jej kamienicy, nie potrafiąc się zdobyć chociaż na słowo przeprosin. 
   Minął kolejny, długi dzień. Mój zaufany człowiek z Paryża zdążył zrobić rozeznanie i dostarczyć mi niezbędne informacje. Lucas pracuje przez kolejne dni na wieczorno-nocnych zmianach. Nie chciałem zastać go podczas mojej wizyty u Amandy. To i tak będzie wystarczające starcie, nie potrzebny mi ten fagas, który zapewne by się prosił o to, aby przemeblować mu tę fałszywą gębę.
   Całe popołudnie nie mogłem się na niczym skupić. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, tymsamym zwiastując moje spotkanie z kobietą, którą tak bardzo skrzywdziłem. Nie mogłem już dłużej czekać i odwlekać tego pojedynku. Stchórzyłem raz, nie popełnię tego błędu ponownie.
   Założyłem całe swoje przebranie. Strój znów nie pozostawiał żadnego odkrytego skrawka mojego ciała, a maska nawet nie pozwoliłaby na identyfikację siatkówki z najlepszego nagrania z najdroższej kamery. Spoglądając w lustro nałożyłem ostatnią część garderoby - swój kapelusz - i wyszedłem z mieszkania czując już mroźne powietrze.
   Droga na szczęście była niemal pusta. Znałem już te paryskie labirytny kamienic na pamięć. Wiedziałem w jakich porach kiedy można spotkać tutaj ludzi. Dodatkowo silny wiatr oraz mróz nie zachęcały zapewne do wieczornych spacerów.
   Gdy znalazłem się pod jej domem wziąłęm głęboki oddech i już miałem nacisnąć klamkę do wejścia na klatkę kamienicy, gdy usłyszałem za sobą kobiecy głos.
- Co Ty tutaj robisz? - odwóciłem się gwałtownie, widząc dobrze mi znajomą rudą burzę włosów - Czego chcesz? Mówiłam Ci, że masz dać jej spokój.
- Claro... Chcę tylko z nią porozmawiać, wyjaśnić. Nie macie pojęcia...
- Zostawiłeś ją - przerwała mi - Wyjechałeś gdzieś bezczelnie kłamiąc, że to tylko trzy dni. Wiesz jak ona na ciebie czekała? Każdego dnia... Każdego cholernego dnia odliczała godziny do Twojego powrotu.
- Nie mogę Ci tego wyjaśnić, na pewno nie teraz, nie tutaj... Ale muszę porozmawiać z Amandą. Chcę tylko ją zobaczyć i spróbować wytłumaczyć dlaczego wszystko się tak potoczyło.
- Chcesz do niej iść? - zapytała z kpiną i otowrzyła mi drzwi do klatki - Proszę bardzo. Skoro chcesz to usłyszeć, idź śmiało. Lucas jest w pracy, właśnie wyszłam od Amandy, zapewne jeszcze nie śpi. No dalej, wchodź - machnęła ręką, a ja poczułęm się całkowicie zbity z tropu jej tonem, jadem i ironią.
   Zmierzyłem kobietę wzrokiem po czym wszedłem do środka, kierując się od razu na piętro. Zauważyłem, że Clara idzie za mną, ale postanowiłem się nie odzywać. I tak to nie był dobry czas na wyjawienie Amandzie prawdy. Chciałem tylko ją usłyszeć i dowiedzieć się, że mi wybacza.
   Kiedy już miałem zapukać pod odpowiednim numerem, rudowłosa przepchnęła się przede mnie i otworzyła drzwi kluczem. Jej zachowanie coraz bardziej mnie denerwowało, ale to nie mogłem teraz pozwolić sobie na kłótnie i nerwy.
- Amanda, masz gościa! - wrzasnęła w holu, a ja wkroczyłem za nią zamykając od razu drzwi wejściowe - Jest w salonie - rzuciła tym razem w moją stronę jadowitym tonem.
   Usłyszałem ten dobrze mi znany, cichy głos wydobywający się z pomieszczenia i pytający 'Kogo przyprowadziłaś?'. Nie chcąc przełużać tej chwili stanąłem w wejściu do pokoju, czując jak moje nogi robią się niczym z waty. Była tam. Siedziała na kanapie w różowym swetrze, opatulona dodatkowo kremowym kocem.
- Co...? Co on...? - nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa.
  Nagle wstała i zrobiła kilka kroków w moją stronę. Miałem ochotę podejść i ją po prostu wziąć w ramiona, ale moje ciało odmawiało jakiegokolwiek ruchu. Było mnie stać jedynie na to, by patrzeć na nią w milczeniu.
- Wynoś się stąd - syknęłą nagle, a ja całkowicie straciłem po tych słowach jakikąkolwiek władzę nad sobą - Jak śmiesz tutaj przychodzić?! - krzyknęła wyrywając w moją stronę.
   Zapewne gdyby nie Clara, która złapała ją w pasie w ostatniej chwili, Amanda rzuciłaby się na mnie z pięściami. Płakała. Po jej policzkach kapały łzy zmieszane gniewem i żalem. 
- Nienawidzę Cię - warknęła przez łzy, patrząc na mnie wzrokiem, jakiego nigdy u niej nie widziałem - Nienawidzę Cię, nienawidzę każdej wspólnej chwili jaką Ci poświęciłam.
   Po tych słowach i ja poczułem łzy na swoich policzkach. Mimo iż maska zakrywała mi twarz i nikt nie mógł zobaczyć mojego płaczu, był prawdziwy. Tak samo jak jej nienawiść, którą mimo iż powienienem był przewidywać - nie dopuszczałem do myśli.
- X, proszę wyjdź stąd - poprosiła nagle Clara, cały czas trzymając przyjaciółkę - Widzisz do czego doprowadziłeś? Wyjdź, nim dostanie kolejnego ataku.
   Nie mogłem znieść dłużej tego widoku. Wyszedłem szybkim krokiem z mieszkania, słysząc tylko w oddali jeszcze płacz ukochanej, która teraz nie chciała nawet na mnie spojrzeć.
   Od zawsze wiedziałem, że granica między miłością a nienawiścią - jest bardzo cienka. Janet często mówiła, że najsilniejszy gniew i nienawiść zawsze miał swoje podłoże w historii miłosnej. Jednak dopiero dziś zobaczyłem to na własne oczy.  Nie jestem w stanie opisać co czułem w tamtym momencie. Z jednej strony żal do samego siebie, bo w końcu to ja doprowadziłem do tej sytuacji - z drugiej strony ból złamanego serca, które pękało z każdym jej słowem.


   Jak to opisał kiedyś bardzo mądry poeta: od dziecka uczy się nas skrywania emocji, bo tak jest przecież o wiele bezpieczniej. Gdy jesteśmy zdystansowani, nieczytelni w relacji z ludźmi, wydaje się nam, że trudniej nas skrzywdzić. Tylko, że wtedy nie ma szans, by ze spotkania wyszło coś więcej, żeby narodziła się więź. Ciągle ze strachu rezygnujemy z szansy na zbudowanie czegoś prawdziwego z drugim człowiekiem. Wolimy płytkie, powierzchowne spotkania, bo boimy się odrzucenia. Boimy się zaryzykować to własne emocje, żeby ktoś nie odszedł. 
  A co się stanie, jeśli odchodzi? No właśnie, to jest chyba jedno z najgorszych uczuć, jakie mogą powstać w skrzywdzonym człowieku. Z jednej strony serce pragnie wybaczyć, a z drugiej nie możesz znieść myśli jak bardzo Cię upokorzył. 
   W pierwszej chwili chciałam się mu rzucić w ramiona. Chciałam znów poczuć jego zapach, dotyk, przypomnieć sobie smak jego ust. Jednak nagle wszystko znikło. Euforię zastąpiła fala bólu i żalu, który kłębił się we mnie od dawna. Łzy zaczęły spływać po policzkach zdradzając, jak silne są moje uczucia względem jego osoby. Czułam ból i strach - ale nie taki, jakie odczuwałam podczas napadów lękowych. To było najbardziej osobiste i prywatne uczucie, jakie mogą znać tylko złamane serca.
- Lepiej? - do salonu weszła Clara z kubkiem ciepłej herbaty - Masz, dobrze Ci to zrobi.
- Nie mam ochoty na herbatę - mruknęłam, wycierajac po raz kolejny nos w chusteczkę - Chcę zostać sama.
- Chyba złupiałaś... Mam Cię zostawić samą w takim stanie?
- Czemu go wpuściłaś? - musiałam zadać to pytanie.
   Widziałam po niej, że najchętniej w ogóle by nie zaczynała tematu X. Czuła do niego niechęć za to co mi zrobił. Nie mogłam jej winić, że się martwi.
- Zauważyłam go gdy wychodziłam od ciebie z klatki - zaczęła oschłym tonem - Mówiłam mu aby spadał na drzewo, ale uparł się, że musi z Tobą porozmawiać. Wolałam więc wejść z nim niż zostawić Cię na pastwę tego człowieka, podczas gdy możesz dostać ataku. 
- Wiesz kiedy wrócił? - spytałam, na co odwórciła wzrok.
   Coś ukrywała. Widziałam po niej, że coś jest nie tak, ale nie chce mi tego powiedzieć. Zawsze gdy unikała spojrzenia, kryła się za tym jakaś historia.
- Claro? Nie okłamuj mnie, proszę... Jesteś jedyną osobą której tutaj ufam.
- Dzwonił do mnie - zaczęła, a ja słuchałam jej niedowierzając - X dzwonił do mnie dwa dni temu. Mówił, że probował sie z Tobą skontaktować, ale masz wyłączoną komórkę.
- Nie rozumiem, czego chciał?
- Pytał o Ciebie. Z tego co zrozumiałam, nie wiedział o Twoim nawrocie choroby. 
- Dlatego wrócił do Paryża? - zaśmiałam się - Z litości?
- Nie mam pojęcia. Nasza rozmowa nie trwała zbyt długo.
   W całej tej historii była masa niedomówień. Dlaczego X wrócił? Nie mogło chodzić jedynie o chorobę. A ten jego przyjaciel wtedy w Galerii Cieni? Wszystko było ze sobą sprzeczne, a ja nie mogłam zrozumieć nic, co pozwoliłoby mi albo mu wybaczyć, albo skreślić raz na zawsze.
- Muszę z nim porozmawiać - rzuciłam nagle, wstając jednocześnie z łóżka.
- Powaliło Cię? Jest zaraz środek nocy, od kilku dni nie byłaś na zewnątrz nawet na pięć minut, bo sama wiesz jak to może się skończyć.
- Muszę wiedzieć dlaczego to zrobił.
- Przed chwilą wywaliłaś go na zbity pysk krzycząc, że go nienawidzisz.
- Bo to prawda - odparłam - Ale jeśli potrafimy do kogoś czuć tak silne uczucie jak nienawiść, to znaczy, że jest ta osoba dla nas kimś więcej niż zwykłą nieżyciową historią.
- Nie możesz wyjść na zewnątz.
- A ty nie możesz iść za mną. Nikt nie może wiedzieć, gdzie mieszka. Bez względu na wszystko obiecałam mu dochować tajemnicy i słowa dotrzymam.
   Po tych słowach zaczęłam na siebie naciągać spodnie, które leżały na fotelu obok. Clara stała pierw nieruchomo niedowierzając, a potem próbowała siłą mnie zatrzymać w mieszkaniu. Nie wiedziałam sama co robię. Dlaczego niedawno na jego widok miałam ochotę roznieść cały dom, a teraz nie pragnę nic innego jak dowiedzieć się całej prawdy.
   Wybiegłam z mieszkania miemal czarpiąc się z przyjaciółką. Wiedziałam, że będzie chciała biec za mną, więc musiałam być szybsza, by ją zgubić. Gdy wyszłam na zewnątrz mroźle powietrze owiało moje policzki. Ulice puste, oświetlone jedynie blaskiem lamp wydawały się stwarzać obraz niczym wyrwany z taniego amerykańskiego horroru. Ruszyłam biegiem w tym tak dobrze mi znanym kierunku. Raz na zakręcie wpadłam nawet w jakąś kobietę. Gdy spojrzała na mnie, o dziwo nie czułam stratu. Wiedziałam, że moje napady lękowe mogą zaatakować w każdej chwili, jednak jedyne o czym w tym momencie myślałam to jak najszybciej dostać się do Galerii Cieni.
   Co chwila odwracałam się by sprawdzić, czy nie widać za mną Clary. Albo odpuściła, albo zgubiłam ją w betonowym labirycie ulic. Nie chodzi o to, że jej nie ufałam. Wiem, że mimo wszystko nie zdradziłaby jego tajemnicy, jednak obietnica jest obietnicą. Nie mogłam postąpić inaczej.
   Schodziłam betonowymi schodami w dół, widząc w oddali już te dobrze mi znane drewniane drzwi. Nie było mnie stać nawet na to, żeby zapukać. Po prostu wtargnęłam do środka robiąc zapewne huk na całe mieszkanie. Wparowałam do salonu rozglądajac się. Na ławie leżała peruka i maska. Czyli był już bez przebrania.
    Automatycznie zamknęłam oczy. Mimo tego co mi zrobił, szanowałam jego sekret i nie mogłabym złamać zasad, na które sama się przecież zgodziłam. 
- Amanda? - usłyszałam ten melodyjny, tak dobrze mi znany głos - Co Ty...
- Chcę wiedzieć dlaczego - warknęłam, czując jak moje nogi zaczynają się trząść - Chcę do cholery wiedzieć dlaczego wyjechałeś, dlaczego skłamałeś i przede wszystkim dlaczego wróciłeś - wyrzuciłam z siebie potok słów jak z karabinu.
   Nagle rozległ się stukot jego kroków. Zesztywniałam słysząc jak zbliża się w moją stronę, aż w końcu poczułam jego dotyk. Jego ciepłe dłoni zakryły moje policzki, które zapewne były wciąż czerwone i zimne. 
- Otwórz oczy - poprosił cicho, unosząc przy tym moją głowę do góry.
   Musiałam kilka razy przeanalizować jego słowa, nim zrozumiałam co właśnie do mnie powiedział. Uchyliłam powieki i pierwsze co napotkałam, to jego ciemne jak noc tęczówki. Otworzyłam buzię, ale nie ptorafiłam z siebie wydobyć nawet jednego słowa. Pierwszy raz patrzyłam mu w oczy. Pierwszy raz nasz wzrok się spotkał, a ja mogłam zobaczyć swoje odbicie w jego spojrzeniu. 
   Gdyby nie fakt, że mnie trzymał zapewne bym upadła. On również milczał. Po chwili przysunął się i mnie pocałował. Nie pytał o pozwolenie, po prostu nachalnie wpił się w moje usta i z każdą chwilą pogłębiał wdzierając się coraz bardziej w moje wnętrze. A ja? Upojona jego zapachem, dotykiem i smakiem malinowych ust, całkowicie odstawiłam na bok sprawę z którą tutaj tak naprawdę przyszłam. Po prostu wplotłam palce w jego kruczoczarne włosy i zapomniałam o wszystkim. Nawet o tym, kto przez ten cały czas krył się pod maską.
***
Komentarz = to motywuje!

~~~~~

" - Długo trzeba czekać na zmiany na lepsze?
- Jeśli chcesz czekać, to długo."