Strony

wtorek, 13 czerwca 2017

Rozdział 26 - Boję się te­go, co nas dzieli, ale jeszcze bar­dziej boję się te­go, co może nas połączyć.

   
ZDĄŻYŁAM!!!
Ale pobiadolę znów na końcu, zapraszam do lektury!
PS: mogą być błędy, sprawdzane na szybko.

~~~~~

   Poczułam dotyk jego delikatnej dłoni na moim policzku, oraz ciepły oddech na skórze. Pocałował mnie w czoło czule, po czym spojrzałam w jego przenikliwe oczy. Evan uśmiechnął się do mnie promieniście, po czym pociągnął za rękę w nieznanym mi kierunku. Cieszył się. Był radosny i pełny życia niczym dziecko. Mój Evan. 
   Idąc w ślad za mężczyzną, spojrzałam na swój brzuch. Okrągły. Duży. Skrywający pod mym sercem największy skarb i klejnot, dla dwoje zakochanych ludzi. Evan podbiegł do mnie, po czym uklęknął i pocałował brzuch uśmiechając się promieniście.
- Jak ją nazwiemy? - spytał głosem pełnym entuzjazmu, spoglądając na mnie kątem oka - A może Estera? Tak, to będzie idealne imię.
- Dlaczego akurat tak? 
- Oznacza gwiazdę, a wy jesteście teraz dla mnie całym wszechświatem - spojrzał mi w oczy, po czym wstał i pocałował zachłannie wbijając się w moje usta.
  Odwzajemniłam pocałunek pozwalając się porwać uczuciu, które zaczęło rozrywać mnie od środka. Nagle jednak dotyk zniknął. 
   Otworzyłam oczy.
  Byłam w lesie? Otaczały mnie drzewa, a przede mną jedynie droga, na której stał mój ukochany, patrząc na mnie ze łzami w oczach. 
   Usłyszałam trąbienie.
   Spojrzałam w bok, gdzie ujrzałam tira pędzącego prosto na mężczyznę. Krzyknęłam. Chciałam do niego podbiec, ale nie byłam w stanie zrobić nawet jednego kroku. Zobaczyłam łzę spływającą po jego policzku, a następnie usłyszałam huk.  
   Mój krzyk rozniósł się chyba echem niemal do nieba. W jednej sekundzie zalałam się łzami, zaś w moim podbrzuszu poczułam nieopisany ból. Krzyczałam wciąż imię ukochanego, mając wciąż przed oczami jego sylwetkę zatrzymującą się na masce ogromnego pojazdu. 
    Upadłam.
   Ból robił się coraz bardziej silny, a emocje we mnie kłębiące rozrywały moje wnętrze na tysiące kawałków. Spojrzałam w dół. Po moich nogach ściekała czerwona niczym wino krew, wydostająca się spomiędzy nóg, gdzie czułam kolejną falę bólu, jednak nie tego fizycznego. Estera. Moja mała córeczka...

  Obudziłam się cała spocona, a moja twarz była mokra od łez. Usiadłam gwałtownie na łóżku, rozglądając się z przerażeniem po pomieszczeniu w jakim się znajdowałam. Przyjemny zapach drewna i książek szybko przypomniał mi, gdzie jestem. Przetarłam policzki dłonią, czując wciąż jak moje ciało drży przepełnione emocjami, które wywołał niechciany koszmar.
   Czy jednak aby na pewno koszmar? Widziałam go. Widziałam Evana. Był ze mną, pocałował mnie. Wrócił, by choć przez ten mały skrawek czasu być u mego boku i pokazać, jak bardzo mnie kochał. Po czym znów zostawił. Kolejny raz w ten sam okropny sposób, wyrywając kawałek mojego pękającego z bólu serca.
  Opadłam z powrotem na poduszki, próbując uspokoić swój nierównomierny oddech. Zamykałam oczy z nadzieją, że sen przyjdzie, jednak nie byłam w stanie przestać myśleć o tym, co kolejny raz wróciło.
  Zrezygnowała wstałam z łóżka i ruszyłam wolnym krokiem w stronę salonu. X zapewne spał, więc mam nadzieję, że moje nocne spacery po Galerii Cieni nie sprawią, że złamię kolejną z jego zasad. Najciszej jak potrafiłam zakradłam się do małej kuchni, gdzie znalazłam dzbanek z przegotowaną wodą. Wlałam niewielką ilość do szklanki, po czym wypiłam duszkiem chłodną ciecz. Nagle niekontrolowanie dotknęłam dłonią swojego brzucha, po czym mój wzrok również mimowolnie nakierował się na to miejsce. Dlaczego odebrano mi ukochanego, a zaraz później dziecko o które tak długo walczyliśmy? Czym zawiniła ta mała istota, której odebrano życie jeszcze szybciej, niż je jej nadano?  A może to ja nie byłam wystarczająco silna, aby poradzić sobie ze stratą? Łzy ponownie napłynęły mi do oczu, spływając po chwili po rozgrzanych policzkach. Tak wiele lat minęło od ich śmierci, a ja wciąż nie mogę sobie poradzić z tym, że ich po prostu już nie ma. Odeszli, na zawsze.
- Dlaczego nie śpisz? - usłyszałam za sobą jego aksamitny głos, na który niemal podskoczyłam w miejscu przerażona - Wybacz, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic się nie stało - zmusiłam się do słabego uśmiechu, po czym szybko starłam ręką mokre ślady na twarzy.
- Płakałaś?
- Miałam po prostu zły sen - spuściłam wzrok, jednak po chwili znów spojrzałam w stronę X, który wyglądał niecodziennie - Twoje dłonie, szyja - zwróciłam uwagę na nagie fragmenty ciała mężczyzny.
- Myślisz, że śpię codziennie w całym tym przebraniu? - zaśmiał się - Usłyszałem jakieś dźwięki, więc założyłem tylko maskę z peruką.
- Nie chciałam Cię obudzić...
- Nic się nie stało - przerwał mi - Nie rozmawiałaś ze mną zbyt wiele od kiedy Cię tutaj zabrałem - mimo iż nie widziałam jego oczu, czułam jak przypatruje się śladom na mojej twarzy, które zostawił Lucas - Musisz w końcu ze mną porozmawiać o tym, co stało się u Ciebie w mieszkaniu.
- Nie mamy o czym rozmawiać - otuliłam się ramionami w geście obronnym - Nie chcę, to i tak nic nie zmieni.
- Wiesz Amando... Twój problem nie polega na tym, że jesteś słaba. On polega na tym, że nie potrafisz dostrzec swojej siły i odwagi. Przyjmij, więc za absolutnie niepodważalny fakt to, że każdy człowiek jest wartościową istotą, która zasługuje na to, żeby ją kochać, lubić i szanować.
- Miłość mnie zawiodła - odparłam czując znów gromadzące się w moich oczach łzy - Odszedł ode mnie, zabrał ze sobą nasze nienarodzone dziecko, zostawili mnie... A to o wiele większy ból niż to, co robi mi Lucas - odparłam na jednym wdechu, czując jak znów moje ciało zaczyna drżeć pod wpływem emocji i bólu, jaki we mnie narósł. 
   Być może bym nawet upadła, gdyby nie fakt, że X w jednej chwili znalazł się obok mnie i przytulił najmocniej jak tylko chyba potrafił. Schowałam twarz w jego koszulę i rozpłakałam się na dobre, pozwalając emocjom znaleźć ujście chociaż w ten jeden sposób. Byłam mu wdzięczna, że milczał przez tę krótką chwilę. Nie pytał, nie prosił bym się uspokoiła, nie mówił, że będzie dobrze - po prostu był przy mnie i pozwolił wypłakać wszystko, co tak bardzo mnie dusiło.
- To on Ci się śnił, prawda? - spytał nagle niemal tuż przy moim uchu, na co ja jedynie pokiwałam twierdząco głową - Co mówił? 
- Chciał... Chciał nazwać ją Estera. Mówił, że to dziewczynka - odparłam wciąż roztrzęsionym głosem - Pocałował mnie, a potem widziałam wypadek. To znów się stało...
- Rozumiem - odparł kolejny raz przyciągając mnie do siebie - To będzie wracać i ból zawsze będzie tak samo mocny, ale czas osusza łzy.
- Straciłeś kiedyś kogoś? - spytałam pod wpływem impulsu, tak naprawdę nie spodziewając się nawet, że X udzieli mi jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Tak, straciłem bardzo wiele - odparł odsuwając się kawałek ode mnie - Ale najważniejszym jest stawić czoła temu, co nas przeraża i osłabia. Musisz wyjść temu na przeciw, tak jak Estera wyszła na przeciw Królowi, pamiętasz? - odparł unosząc delikatnie moją twarz, za podbródek - Dlatego Evan w śnie tak nazwał waszą córeczkę. 
- Dziękuję - szepnęłam niepewnie, po czym znów wczepiłam się w jego tors, czując jak bijące od niego ciepło uspokaja mnie - Zostaniesz ze mną w sypialni aż zasnę? - mruknęłam cicho, jakbym się bała, że ktoś poza nim usłyszy moje pytanie.
- Powtórka z rozrywki z Saint Tropez? - zaśmiał się - Tam też miałaś zły sen, po czym obrobiłaś mnie tak, że pozwoliłem Ci spać w swoim łóżku. 
- Po prostu czuję się bezpiecznie, gdy jesteś obok.
  Sama zdziwiłam się, gdy wypowiedziałam te słowa. Mężczyzna również zaniemówił, zapewne zaskoczony moim wyznaniem, które mimo wszystko było tylko najszczerszą prawdą. Potrzebowałam go bardziej niż kogokolwiek innego. Nie miało dla mnie znaczenia, że nie wiem nawet jak wygląda, ani tym bardziej kim jest. Znałam go bardziej niż można to było sobie wyobrazić. W masce czuł się swobodniej, mógł być sobą, był spokojny i szczęśliwy - a nie tylko imieniem i nazwiskiem. 


   Zacząłem błądzić w tym wszystkim już od pierwszego dnia, gdy ją spotkałem. Zacząłem naginać ustanowione wcześniej zasady, kłócić się ze samym sobą, postępując wbrew temu co było prawidłowe. Mimo tego moja tajemnica wciąż była bezpieczna. Leżę teraz obok niej, czując się całkowicie spokojny. Wiem, że nie chce poznać mojej tożsamości, jest cierpliwa i wdzięczna za to, co już ma. 
  Odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho, przyglądając się jak spokojnie oddycha. Zasnęła. A ja tak jak poprosiła, byłem obok niej aż nie odpłynęła do krainy snów. Nie wiedziałem już czasem, jak mam z nią rozmawiać. Z jednej strony chciałem ją uchronić przed Lucasem, a z drugiej widząc jej reakcję bałem się, że gdy zostanie sama, znów zawładną nią stany lękowe, tak jak po śmierci Evana. Bała się, jej psychika zakodowała sobie pewne elementy, nad którymi ona sama nie do końca panuje. 
   Wstałem delikatnie uważając, aby jej nie obudzić. Opuściłem pokój, ostatni raz zerkając na śpiącą sylwetkę kobiety. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym wróciłem do swojej sypialni, gdzie w końcu mogłem zdjąć z twarzy maskę. Zegarek na ścianie wskazywał 3 w nocy. Obliczając szybko godzinę w Stanach, wziąłem do ręki komórkę i wykręciłem numer mojego przyjaciela.
- No w końcu raczyłeś się odezwać Mike - głos Franka w komórce automatycznie poprawił mi humor - Zmieniłeś zdanie co do wyjazdu?
- Nie, zostaję tutaj w Paryżu, przynajmniej na razie.
- Jest jakiś powód zmiany tej decyzji, przyznaj się? I czy imię tego powodu to...
- Nie chodzi o Amandę - przerwałem mu, po chwili zdając sobie sprawę, że nie do końca mówię teraz prawdę - To skomplikowana sytuacja.
- Ale pewnie nie posłuchałeś mnie i wciąż spotykasz się z tą kobietą?
- Nie masz o niczym pojęcia - odparłem stanowczo - Ona mnie potrzebuje.
- Albo tak sobie tylko wmawiasz, a tak naprawdę to ty potrzebujesz jej - odparł, a ja zacisnąłem usta w wąską linię, analizując słowo po słowie - Co tak nagle zamilkłeś? Dobrze wiesz, że taka jest prawda.
- Ja nikogo nie potrzebuję - odparłem znów zdecydowanym tonem do przyjaciela - Dlatego właśnie zdecydowałem się na ucieczkę od wszystkich, nawet tych, których kocham.
- Zdecydowałeś się Mike na ucieczkę od ludzi którzy Cię znają, bo miałeś dość tego kim jesteś i nie wiedziałeś już sam komu możesz ufać. Mimo iż nie popieram wciąż tego co robisz, nie ukryjesz przede mną faktu, jak bardzo trzyma Cię przy niej to, że nie ma pojęcia kim jesteś, nie może ocenić Cię po przeszłości, ani Twoich starych wyborach.
- To bez znaczenia, Frank. Nie mogę w nieskończoność się ukrywać przed nią, a nie mogę tym bardziej wyznać jej prawdy. To tylko kwestia czasu.
- Wpadnę w przyszłym tygodniu Cię odwiedzić. Potrzebujesz czegoś?
- Nie, dziękuję - zamilkłem na chwilę - Co u dzieci?
- Świetnie sobie radzą, nie musisz się o nic martwić - wziął głęboki wdech - Muszę kończyć, odezwę się do Ciebie na dniach i powiem kiedy dokładnie przylecę.
- Jasne, do usłyszenia - odparłem, po czym wcisnąłem czerwoną słuchawkę na komórce.
   Opadłem bezwładnie na łóżko, wpatrując się w biały sufit. A co jeśli Frank ma rację? A co jeśli nie tylko Amanda złamała zasady, które sam ustanowiłem? Zamknąłem w końcu oczy, czując jak natłok myśli znów zajmuje moją głowę. 
   Tak długo czekałem na słowa, których było mi brak. Szukałem ich między zdaniami i we własnych myślach, starając się zrozumieć co naprawdę znaczą i czy rzeczywiście są tak ważne. Czy ktoś może odnaleźć dokładnie te sama słowa i czy one sprawią, że będę ich wciąż chciał?


  Otworzyłam oczy, czując wypełniający sypialnię przepiękny zapach naleśników. Usiadłam powoli na łóżku, rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero po chwili przypomniałam sobie zdarzenie z nocy, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. W końcu wyszłam z łóżka, po czym otuliłam się szlafrokiem wiszącym na krześle. Kierując się za przyjemnym zapachem doszłam do kuchni, gdzie X stał przy kuchence z patelnią w ręku, co wyglądało co najmniej uroczo.
- Głodna? - spytał wciąż stojąc do mnie tyłem. Jak on to robi?
- Tak, bardzo - odparłam zajmując miejsce przy stole - Chciałam... Chciałam Ci podziękować za to, co zrobiłeś dla mnie dziś w nocy.
- Nie dziękuj - mruknął, kładąc mi na stole talerz naleśników - Muszę wyjść na kilka godzin, mam pewną ważną sprawę do załatwienia.
- Rozumiem. Chciałam też z Tobą o tym jakby porozmawiać, bo rozumiesz... Ja nie mogę tutaj zostać na wieki.
- Możesz tu być tyle, ile potrzebujesz.
- Za dwa dni wracam do pracy - odparłam zrezygnowanym tonem - Poza tym nie mogę całe życie unikać Lucasa. W końcu muszę z nim porozmawiać.
- To jest według Ciebie rozmowa? - wskazał palcem na rozcięcie na mojej twarzy - Zawsze słuchasz mnie z takim zaangażowaniem, jednak kiedy naprawdę chcę Ci pomóc uświadomić pewne sprawy, zamykasz się. 
- To nie jest takie proste...
- Oczywiście, że jest. Na wszystko znajdzie się jakaś pigułka, ale żadną pigułką nie naprawisz własnych chorych myśli, ani głęboko w Tobie wyrytych kłamstw, w które sama zmuszasz się wierzyć. Nie potrzebujesz Lucasa, nie potrzebujesz nikogo, by trzymał Cię kurczowo za rękę. Jesteś silna, musisz w końcu to dostrzec.
- A co jeśli mi się nie uda?
- Pewne pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, ale musimy po prostu przyjąć to do wiadomości. Nie ma co tracić na nie czasu.
- Chciałabym, aby to wszystko było takie proste, jak mówisz - spuściłam wzrok - Lucas chce się ze mną ożenić.
- Wyjdziesz za niego? - poczułam w jego głosie nutę złości, a nawet i żalu - Po tym co Ci zrobił? I zrobi ponownie?
- Nie wiem - pokręciłam przecząco głową - Nie mam pojęcia co zrobię.
- Jak możesz być taka głupia - syknął uderzając ręką o blat - Jak mam Ci pomóc, gdy Ty w ogóle mnie nie słuchasz? W jaki sposób mam Ci pomóc? W jaki sposób mam Ci udowodnić, że to nie jest to czego chcesz i na co zasługujesz?
- Pocałuj mnie - wstałam od stołu i odparłam pewnym głosem, patrząc na miejsce w masce, gdzie powinny być oczy.
- Słucham? - jego głos przypominał bardziej szept. Podszedł do mnie na bliską odległość, zapewne przypatrując się mi teraz z uwagą - Czy Ty wiesz o co mnie właśnie prosisz?
- Chcę byś mi pokazał, na co zasługuję. Masz szansę mnie przekonać - odparłam wciąż uparcie będąc przy swoim - Ja nie mogę złamać zasady, jednak Ty owszem.
- Tak bardzo boli Cię nasza różnica zdań?
- Owszem, boję się też, że jest to w stanie nas podzielić.
- Wiesz... - dotknął dłonią delikatnie mojego policzka - Boję się te­go, co nas dzieli, ale jeszcze bardziej boję się te­go, co może nas połączyć.
   Wciągnęłam powietrze, czując jak wszystko we mnie kotłuje się z emocji i nerwów. Nagle X odsunął się ode mnie, po czym podszedł do szuflady, z której wyjął jedną bawełnianą ścierkę.
- Nie ruszaj się - wydał polecenie, a ja przyglądałam się uważnie jego ruchom.
   Podszedł do mnie, po czym odgarnął moje włosy do tyłu. Był tak blisko, że woń jego perfum niemal drapała moje nozdrza. Nagle zwinął ścierkę, po czym przyłożył mi ją do twarzy i zawiązał dokładnie z tyłu głowy. Rozchyliłam usta lekko przerażona, ale nie odezwałam się ani słowem.
- Musisz mi zaufać, a wtedy ja zaufam Tobie - szepnął znów, a ja stałam zahipnotyzowana nie mając pojęcia co się wokół mnie dzieje - Nie możesz się ruszyć, nie wolno Ci zdjąć opaski pod żadnym pozorem, dopóki sam nie wydam Ci takiego polecenia.
   Pokręciłam twierdząco głową, czując znów delikatny prąd wzdłóż mojego kręgosłupa. Oddalił się, jednak po chwili znów zapach perfum stał się mocniejszy. Poczułam jego dłoń jak wplata się z tyłu w moje włosy, po czym nawet nie wiem kiedy przywarł do moich ust. Zdjął maskę... Czułam jego usta! Czułam dotyk, ciepło, smak, czułam wszystko. Pod wpływem emocji automatycznie ujęłam jego twarz w dłonie i pogłębiłam pocałunek. Mimo mojej gwałtownej reakcji nie odsunął się, a wręcz przeciwnie - oddał równie mocno i zachłannie, dociskając moje ciało do siebie. Miałam wrażenie, że słyszę przyspieszone bicie jego serca. Przestrzeń między nami wypełniały niewypowiedziane słowa i skrywana od dawna chęć działania na przekór wszystkiemu. Poczułam jak dłoń jego dłoń zsuwa się na moje plecy, chcąc zminimalizować pustkę między naszymi ciałami. Oplotłam rękoma jego kark z zapałem przyciągając do siebie. Zapomniałam nawet, że mam zawiązane oczy. Czułam pod palcami skórę jego twarzy i długie do ramion prawdziwe włosy. Nie perukę, nie maskę, czułam jego. Człowieka.
   Nagle oderwał się ode mnie, a ja z trudem pohamowałam chęć kolejnego razu zasmakowania jego ust. Chciałam go teraz chociaż dotknąć, przytulić, zapytać, ale jedynie słyszałam jego oddalające się kroki.
- Możesz zdjąć opaskę dopiero, gdy usłyszysz trzask zamykanych drzwi. Wrócę za kilka godzin - odparł dziwnie obojętnym głosem, po czym znów towarzyszył mi dźwięk uderzeń jego butów o drewniane panele.
   Gdy usłyszałam trzask, zsunęłam z oczu ścierkę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Co się tak właściwie stało? Nie mogąc znów poradzić sobie z natłokiem emocji opadłam na krzesło i rozpłakałam się niczym małe dziecko. A co jeśli zrobiłam coś nie tak? A co jeśli teraz będzie tylko gorzej? Czy miałam prawo prosić go o ten pocałunek?
  Jednego byłam pewna - zaufał mi w sposób, w jaki jeszcze nigdy tego nie zrobił. Wystarczył jeden mój ruch, aby jego tajemnica wyszła na jaw. Pozwolił, powierzył mi wszystko ufając, że nie zrobię nic, co mogłoby zniszczyć to, co już zbudowaliśmy. Pozwolił mi poczuć dotyk swojej skóry, oddał mi się razem z całym sekretem. A potem? Nie do końca rozumiem to, co się wydarzyło. To miał być zwykły pocałunek, mieliśmy być powściągliwi, a tu nagle wszystkie emocje i popędy sprzedaliśmy sobie jak towar. Emocje za emocje, pożądanie za pożądanie. Nie rozumiem funkcjonowania tych pierwotnych instynktów. Niby są jakieś zasady, jakieś normy, reguły. I nagle, ot tak, w moment znikają. Zostaje przyspieszone tętno, urywany oddech, wędrujące dłonie, mapa ciała. Pot. Łzy. Nerwy. Żal. Pretensje. Dwie zagubione dusze nie stworzą jednej prawidłowej. To nie matematyka. To nie dwa minusy, które dają plus. Te dwa minusy tworzą linię, która czasem przekreśla wszystko.

***

Komentarz = to motywuje!

***

Kochani i jak wam się podobał finałowy rozdział przed dłuższą przerwą?! <3
Specjalnie to dałam dla was :D
Miałam jeszcze z tym poczekać, ale stwierdziłam, że zostawić was bez jakiegoś haczyka tutaj nie mogę, musicie wrócić na tego bloga za te 4 miesiące xD
A więc kochani jutro wyjeżdżam już do Warszawy, skąd w czwartek o 6 rano lecę do Nowego Yorku, a potem przez kolejne 10 tygodni będę pracować w Pennsylwanii, aby ostatnie 25 dni móc spędzić na spełnieniu marzenia o roadtripie po USA <3
Powrót do Polski jest końcem września, więc pewnie kolejny rozdział pojawi się na początku października. Po powrocie dam na bank tutaj notkę jakąś, że żyję i biorę się za pisanie dla was :D
Co do wyjazdu mojego to relacja będzie na moim blogu podróżniczym (link znajdziecie w kolumnie pod częścią 'moje blogi').
No to co? Wracam do was (i na wasze blogi też) za niecałe 4 miesiące!
3majcie się kochani!


UWAGA!!!
BLOG ZAWIESZONY DO KOŃCA WRZEŚNIA Z POWODU MOJEGO WYJAZDU ZA GRANICĘ.


~~~~~

"Miłość jest dziką siłą. 
Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. 
Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. 
Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach."

sobota, 3 czerwca 2017

Rozdział 25 - Księga Estery.

   
Dzisiaj dla odmiany pobiadolę do was na końcu :D
Zapraszam do lektury! <3
~~~~~

  Wydaje mi się, że tęsknimy zazwyczaj nie tyle za konkretną osobą, lecz za emocjami, które przy niej przeżywaliśmy. Bo w końcu to właśnie ta osoba, a nie inna je uruchamiała. Nie wystarczy zatem zastąpić ją kimś nowym, by osiągnąć te same efekty. Niektóre stymulatory są mocno spersonalizowane i niewymienialne na inne modele. Co więc się stanie, jeśli pewnego dnia przyjdzie mi pożegnać się z X na dobre? Co z emocjami, które odczuwałam tylko w jego obecności? Nie mogą przecież umrzeć, to na pewno tak nie działa.
- A więc jaką bajeczkę wcisnęłaś swojemu narzeczonemu, że teraz tutaj jesteś? - głos mężczyzny wyrwał mnie z przemyśleń - Nie zdziwił się, że ledwo wyszłaś ze szpitala, a już opuszczasz dom?
- Czuję się bardzo dobrze - odparłam zakładając włosy za ucho - Miałam dobrą wymówkę, gdyż wieczorem i tak wychodzę z Clarą na miasto. Ma dziś urodziny, nie mogłam jej odmówić.
- A jaką historię wymyślisz jutro? Za tydzień? - spuściłam wzrok zakłopotana, zdając sobie sprawę, że nie znam jeszcze odpowiedzi na to pytanie - Wiesz, że w końcu coś pójdzie nie tak i się dowie o wszystkim?
- Więc mam przestać przychodzić?
- Nie o to mi chodzi - odparł podając mi rękę - Chodź, chcę Ci coś pokazać.
   Spojrzałam na X niepewnie, po czym w końcu chwyciłam jego dłoń i dałam się poprowadzić w stronę pomieszczenia, w którym jeszcze nigdy wcześniej nie byłam. Gdy mężczyzna uchylił wielkie, dębowe drzwi, poczułam dobrze znany mi zapach książek. Regały zajmowały całe ściany, a każda półka była zapełniona po brzegi najróżniejszymi księgami.
- Myślę, że to Ci się powinno spodobać - odparł wyjmując wielką, starą książkę, po czym podał mi ją do rąk. 
- Dajesz mi Stary Testament? - zaśmiałam się zdziwiona - Myślałam, że nie uznajesz Boga?
- Moje poglądy religijne nie mają nic wspólnego z podziwianiem piękna literatury i czerpania przesłania i mądrości z nich płynących - poprowadził mnie do stolika, przy którym oboje zajęliśmy miejsca - Chciałbym byś poznała jedną z moich ulubionych ksiąg: Księgę Estery.
- Dlaczego jest dla Ciebie tak ważna? - nie kryłam zdziwienia i zafascynowania kolejną lekcją X - O czym jest ta historia?
- Trochę o nienawiści, trochę o miłości - odparł otwierając księgę na odpowiedniej stronie - Opowiada o królu Persji, oraz jego żonie, która pomogła mu odnaleźć odpowiednią drogę.
- Był złym człowiekiem?
- Nie, ale otaczali go źli ludzie, namawiający do złych wyborów. Król Aswerus był człowiekiem mądrym, zaś Estera pomogła mu tę mądrość odnaleźć. Po oddaleniu swojej pierwszej żony Waszti za nieposłuszeństwo, nakazał zebrać piękne kobiety do pałacu. Każda miała jedną noc, aby rozkochać w sobie króla - spojrzał w tekst i zaczął czytać - Estera zyskiwała łaskę w oczach każdego, kto ją ujrzał. I król pokochał Esterę bardziej niż wszystkie inne kobiety, tak iż zyskała u niego więcej łaski oraz lojalnej życzliwości niż wszystkie pozostałe dziewice. I włożył na jej głowę królewskie nakrycie głowy i uczynił ją królową.
- Czy ją kochał? - spytałam niepewnie, próbując wyobrazić sobie postać kobiety - Oraz, czy ona kochała jego?
- Estera jako jedyna nie chciała handlować miłością. Za to pokochał ją Aswerus. Nie chciała bogactwa i złota, chciała jedynie przychylność jego serca.
- Jaki jest więc haczyk tej historii?
- Estera nigdy nie wyjawiła królowi swojej prawdziwej tożsamości. Nie było to nawet jej prawdziwe imię, gdyż nie chciała, aby poznał fakt jej pochodzenia.
- Kim więc była? 
- Żydówką - odparł spoglądając na mnie - Opiekun Estery Mordechaj, zakazał jej wyjawiać swoje pochodzenie. Odkrywszy spisek przeciw królowi, Mordechaj uprzedza władcę o zamachu na jego życie. Największemu dostojnikowi dworskiemu Hamanowi Agagicie tymczasem udało się wymóc na królu dekret przeciw Żydom, którzy mieli być zgładzeni.
- Zgładzeni? - poczułam ukłucie w sercu - Chciał ich zabić?
- Mężczyzn, kobiety oraz dzieci. Król nie był świadomy, że nienawiść Hamana do narodu żydowskiego jest czymś innym niż jak myślał: politycznym interesem.
- Co więc zrobiła wtedy Estera? -  przysunęłam się do X, by widzieć tekst księgi - Wyjawiła swoje pochodzenie?
- Sprawa nie była taka łatwa. Persja miała wtedy inne prawa, a wizyta królowej u króla bez jego wcześniejszego wezwania, oznaczała jej śmierć - widząc moje niedowierzenie, znów zaczął czytać - Estera rzekła do Hatacha i nakazała mu co do Mardocheusza: „Wszyscy słudzy króla i lud prowincji królewskich wiedzą, że każdego – mężczyznę czy niewiastę – kto nie wezwany wchodzi do króla na wewnętrzny dziedziniec, dotyczy ustanowione przez niego jedno prawo: wydanie na śmierć; jedynie gdy król wyciągnie do niego złote berło, wtedy taki na pewno pozostanie przy życiu. A ja już od trzydziestu dni nie byłam wzywana, aby przyjść do króla”. I przekazano Mardocheuszowi słowa Estery. Wtedy Mardocheusz kazał odpowiedzieć Esterze: „Nie mniemaj w swej duszy, że w przeciwieństwie do wszystkich innych Żydów domownicy króla zdołają ujść cało. Bo jeśli w tym czasie będziesz milczała, to ratunek i wyzwolenie dla Żydów przyjdzie skądinąd, ty zaś i dom twego ojca zginiecie. A któż wie, czy właśnie nie na taki czas dostąpiłaś godności królewskiej?
- Zrobiła to? Zabił ją? - moje zniecierpliwienie zapewne bawiło X, który przerzucił stronę dalej i znów zaczął czytać:
- I gdy tylko król ujrzał królową Esterę, stojącą na dziedzińcu, zyskała ona łaskę w jego oczach, tak iż król wyciągnął do Estery złote berło, które miał w ręce. Estera więc zbliżyła się i dotknęła końca berła. Podniósł majestatyczne swe oblicze, i spojrzał w największym gniewie. A królowa zachwiała się, zmieniła swój wygląd, zbladła i pochyliła się na głowę służącej, która ją wyprzedzała. I przemienił Bóg usposobienie króla na łaskawe, tak że zaniepokojony zeskoczył ze swego tronu i wziął ją w ramiona, aż przyszła do przytomności. I odezwał się do niej bardzo łagodnie, i rzekł jej:
'Cóż ci to, Estero? Jam brat twój, bądź dobrej myśli! Nie umrzesz, ponieważ nasze zarządzenie odnosi się do ogółu, przybliż się!' I wyciągnął złote berło, i położył je na szyi jej, i pocałował ją, i rzekł: 'Mów do mnie!' I rzekła do niego: 'Ujrzałam cię, panie, jak anioła Bożego i zatrwożyło się serce moje od strachu przed majestatem twoim, ponieważ jesteś godny podziwu, panie, a oblicze twoje jest pełne wdzięku.'  A gdy to mówiła, znowu upadła z wyczerpania. Król zaś przestraszył się, a cała służba jego pocieszała ją. I rzekł król do niej: 'Co ci się stało, królowo Estero, i jaka jest prośba twoja? choćby to była połowa królestwa, będzie ci dane.' Na to królowa Estera odpowiedziała i rzekła: 'Jeżeli znalazłam łaskę w twych oczach, o królu, i jeżeli król uzna to za dobre, niech na mą prośbę będzie mi darowana moja dusza i na me życzenie – mój lud. Sprzedano nas bowiem, mnie i mój lud, by nas unicestwić, zabić i zgładzić. Gdyby nas sprzedano po prostu jako niewolników i jako służące, milczałabym. Lecz udręka ta nie jest stosowna, gdyż wiąże się ze szkodą dla króla'.
- Spełnił jej rozkaz? - znów nie mogłam oderwać wzroku od X, który zamknął księgę, po czym spojrzał w moje zniecierpliwione oczy - Uratował żydów?
- Kazał uśmiercić Hamana, zaś żydom dał obronę życia. Tym samem dzień 13 miesiąca Adar nasiąknął krwią przeciwników tych, których zagłada miała w owym dniu nastąpić. Za przyczyną Estery i Mardocheusza dni 14 i 15 miesiąca Adar otrzymały status dni świątecznych na znak przejścia Izraelitów z żałoby do wesela.
- Co potem stało się z Esterą i królem? - nie ukrywałam, że pochłonęła mnie ta nietypowa historia miłosna - Po tym jak wyjawiła mu prawdę o swoim pochodzeniu, a on uratował jej naród?
- Urodziła mu dzieci, byli po prostu rodziną - byłam niemal pewna, że się uśmiecha - Jedna z niewielu historii z szczęśliwym zakończeniem.
- Nie rozumiem takiego prawa... Jak może nakazywać zabić kogoś za taką głupotę, nawet ukochaną osobę?
- Nie zapominaj, że księga ta mówi o Persji setki lat temu. Wtedy prawo było surowe, a król nawet jak chciał, nie mógł czasem naginać ustanowionych zasad. Raz wydany rozkaz nie mógł często być odwołany, to straciłoby go w oczach swojego ludu. Jeśli prawo nakazywało zabić żonę, gdy przyjdzie niewezwana, robił to. Nie zapominaj, że sprzeciwiła się tego dnia nie tylko jemu, ale i całemu królestwu. Rezygnacja z zabicia jej w tym przypadku zrobiła z niego człowieka słabego w oczach swoich poddanych.
- A jednak jej nie zabił - odparłam od razu - Dlaczego król Aswerus wygnał swoją pierwszą żonę Waszti za jedno nieposłuszeństwo, zaś Esterze ocalił życie, gdy ona złamała prawo przy całym dworze perskim?
- Miłość rządzi się innymi prawami, niż te na dworze perskim - zaśmiał się - Waszti sprzeciwiała się mu jako królowi, zaś Estera sprzeciwiała się mu jako mężowi. To czyniło ogromną różnicę. Estera wiedziała, że to jedyny sposób, aby król ją wysłuchał i aby mogła ocalić swój naród. Była gotowa na śmierć, wiedziała, że sama miłość może okazać się niewystarczająca do ocalenia jej życia.
- Podobała mi się ta lekcja - uśmiechnęłam się, biorąc książkę do rąk - Przeczytasz mi kiedyś jeszcze jakiś fragment starego lub nowego testamentu?
- Zainteresowała Cię Bilblia?
- 'Moje poglądy religijne nie mają nic wspólnego z podziwianiem piękna literatury i czerpania przesłania i mądrości z nich płynących' - zacytowałam jego własne słowa, uśmiechając się triumfalnie - Nigdy nawet nie myślałam, że można znaleźć tak piękne historie w starym testamencie.
- Kryje on w sobie wiele piękna, tylko trzeba czasem patrzeć na coś więcej niż litery zapisane na papierze - skinął głową, po czym ruszył w stronę regału, gdzie odłożył książkę na miejsce - A jak Ci idzie pisanie pracy dla przyjaciółki?
- Pierwsza część prawie skończona. jeśli pozwolisz, jutro chciałabym wpaść i dowiedzieć się od Ciebie o reszcie.
- To znaczy?
- Głównie o okresie oskarżeń - odparłam, czując dziwny ucisk w żołądku - Byłeś przy nim, gdy to się działo?
- Michael nie dopuszczał wtedy do siebie zbyt wielu ludzi - stwierdził, po czym jednak szybko dodał - Zrób tak jak ostatnio. Zdobądź swoje informacje i wyciągnij wnioski, zaś potem ja opowiem Ci co sam wiem na ten temat.
- Oczywiście - odparłam unosząc delikatnie kąciki ust - Będę się zbierać. Niedługo powinnam być już u Clary, a jeszcze muszę wrócić na chwilę do domu.
- Odprowadzić Cię?
- Nie chcę, abyś narażał siebie i swoją tajemnicę. Dam sobie radę.
- Dobrze mi zrobi opuszczenie tego miejsca chociaż na tę krótką chwilę - odparł pewnym tonem - Jest już ciemno, nie będziemy się rzucać w oczy.
- Na pewno. Zwłaszcza facet w masce, peruce, kapeluszu i pelerynie - zaśmiałam się - Chodźmy więc, nie chcę aby Clara na mnie czekała.
   W odpowiedzi skinął jedynie głową, po czym opuściliśmy pomieszczenie, zostawiając tu za sobą zapach książek i wnętrza, jakie skrywają. Nigdy bym nie pomyślała, że będę kiedyś słuchać Biblii z takim przejęciem, że pochłonie mnie historia ludzi, którzy żyli setki lat temu. Jak to powiedział kiedyś Victor Hugo: Ludzkość ma dwie księgi, dwie kroniki, dwa testamenty – budownictwo i druk, biblię z kamienia i biblię z papieru. Trzeba podziwiać i przeglądać nieustannie tę księgę, którą spisała architektura; nie wolno jednak zaprzepaszczać wielkości gmachu, który z kolei wznosi druk.
- O czym myślisz? - spytał nagle X, gdy zbliżaliśmy się już powoli do kamienicy w jakiej mieszkałam.
- O tym, jak bardzo Estera ufała mężowi, skoro zaryzykowała życiem, oddając je pod nóż prawa, które on z miłości do niej musiał złamać - spojrzałam w miejsce na masce, gdzie powinny być oczy - Mogę mieć do Ciebie pytanie?
- Oczywiście - odparł niemal od razu, a ja poczułam na sobie jego wzrok.
- Czy zamierzasz kiedyś mnie opuścić? - stanęłam w jednym miejscu, co i X w końcu uczynił, po czym zwrócił się w moim kierunku - Przecież nic nie może trwać wiecznie.
- Dlaczego mnie o to pytasz? - zrobił krok w moją stronę - Kiedyś zrozumiesz, że pragniesz tylko mojej uwagi. Nie potrzebujesz mojego serca ani dotyku.
- Może po prostu nie mogę znieść myśli, że kiedyś zabraknie mi twojej obecności? To o obecność człowieka jest w tych czasach najtrudniej. Miłość i dotyk jest najtańsza - odparłam, po czym ruszyłam znów przed siebie, widząc już w oddali wejście do budynku - Dalej pójdę sama. Ulica jest mocno oświetlona. Nie chcę, aby ktoś Cię zobaczył.
- Amando posłuchaj...
- Nieważne, proszę zapomnij o moim pytaniu - przerwałam mu, po czym szepnęłam ciche 'dobranoc' i ruszyłam w stronę mieszkania, czując jak X odprowadza mnie wzrokiem.
   Czasem zastanawiam się kim on jest dla mnie, a co ważniejsze - kim ja jestem dla niego. Dlaczego tak trudno zawsze jest mi się z nim rozstać, a czekanie na kolejne spotkanie dłuży się niemiłosiernie? Przecież ja tak naprawdę go nie znam. Nie wiem kim jest, jak wygląda, jaki ma kolor oczu i uśmiech. Aczkolwiek co zmieniłby fakt, gdybym poznała jego tajemnicę?
   Zastanawiając się nad odpowiedzią nawet nie zwróciłam uwagi na odgłosy wydobywające się z mojego mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym wystraszona niemal podskoczyłam na widok mojego narzeczonego, stojącego na drugim końcu  korytarza. Wpatrywał się we mnie przenikliwie, a ja w końcu poczułam bijący od niego zapach alkoholu.
- Nie jesteś w pracy? - spytałam niepewnie, robiąc krok w stronę Lucasa - Myślałam...
- Jechałem do pracy - przerwał mi - Ale na komisariacie wiesz kogo o dziwo spotkałem? Twoją przyjaciółeczkę, u której podobno miałaś przecież być.
- Posłuchaj...
- Nie przerywaj mi! - wrzasnął uderzając pięścią o ścianę, z której posypał się biały pył - Znów mnie okłamałaś! Mówiłaś, że wychodzisz do Clary, a tymczasem co? Przyznasz się w końcu kim jest ten fagas, który cię puka za każdym razem gdy wychodzisz z domu? Ledwo opuściłaś szpital i co?
- Lucas proszę, uspokój się - podeszłam do mężczyzny mimo walącego serca - Jesteś pijany, porozmawiajmy jak już...
- Nie będę z tobą rozmawiał! - wrzasnął kolejny raz, po czym poczułam piekący ślad na policzku i metaliczny posmak krwi na ustach - Chciałem Cię poślubić, a ty prowadzasz się z jakimś fagasem?!
  Jego krzyk dudnił mi w uszach, a pierwsze łzy napłynęły do oczu i niemal od razu zaczęły ściekać po policzkach. Jednak to nie ból fizyczny po uderzeniu sprawił, że płakałam. W tym momencie nie byłam w stanie poznać człowieka, któremu od tylu lat ufałam bezgranicznie. Zapach alkoholu wciąż przecinał atmosferę, a ja w szoku przestałam nawet rozumieć słowa, jakie do mnie kierował. Widziałam jak zatacza się podpierając ścianę, a zaraz po tym poczułam jak uderzam plecami o ścianę, po której osuwam się bezwładnie na podłogę. Usłyszałam nagle huk. Przez zalane łzami oczy nie widziałam kompletnie nic, jednak po chwili poczułam delikatny dotyk na moim policzku i ten znajomy zapach perfum, który mogła mieć tylko jedna osoba.


  Odprowadziłem Amandę wzrokiem, aż zniknęła za metalowymi drzwiami w ścianie kamienicy. Byłem wściekły na siebie za to, że nie potrafiłem sam po imieniu nazwać pewnych rzeczy, jakie działy się za sprawą tej kobiety. Jej pytania czasem tak proste, sprawiały mi ogromny problem ze znalezieniem na nie odpowiedzi. 
  Gdy minąłem zakręt spojrzałem na widok przed sobą. Nawet nie wiedziałem, że wieża Eiffla jest stąd tak dobrze widoczna. Mieniła się tysiącem światełek, niczym najpiękniejsza gwiazda. Stałem tak chwilę wpatrując się w jeden z najpiękniejszych elementów zbudowanych przez człowieka, po czym gwałtownie zawróciłem w stronę, gdzie mieszka Amanda. Nie wiem czy chciałem ją przeprosić, czy może w końcu znalazłem odpowiedź na jej pytanie. Nie chciałem dziś się z nią żegnać w ten sposób. Musiałem przeprosić i wytłumaczyć, jakkolwiek miałaby to przyjąć.
   Gdy tylko wpadłem drzwiami na klatkę, usłyszałem huk dobiegający z pierwszego piętra. Gdy tylko uświadomiłem sobie, że te dźwięki i krzyki dobiegają z mieszkania Amandy, bez namysłu wbiegłem po schodach. Nie wiem co sobie wtedy myślałem, jednak bez jakiegokolwiek zastanowienia wszedłem do mieszkania, którego drzwi były o dziwo otwarte.
   Pierwszym widokiem jaki zastałem był Lucas stojący nad skuloną postacią kobiety. Gdy tylko odwrócił się w moją stronę zdziwiony i przerażony zarazem, podbiegłem do niego i z całej siły pchnąłem na ścianę, po której sam zjechał na ziemię. Czułem alkohol, ogromną ilość alkoholu. W zasadzie był tak pijany, że nie był w stanie nawet wstać z ziemi, aby stanąć ze mną na przeciw. Nie chcąc tracić na niego czasu podszedłem do Amandy, która skulona cicho płakała chowając twarz w swoje dłonie. Kucnąłem przed kobietą, po czym pogładziłem jej włosy i policzek. Gdy spojrzała na mnie miałem ochotę zabić tego drania, za to co jej zrobił. Z rozciętej wargi sączyła się krew, zaś ciemnofioletowy ślad zaczął robić zarys pod jej okiem i na policzku. Gdy zauważyła, że wstaję na nogi domyśliła się co chcę zrobić, więc szybko poderwała się za mną i chwyciła za rękę, po czym wtuliła się w mój tors.
- Nie, proszę - szepnęła wciąż roztrzęsionym głosem - Nie warto, zostaw go. On i tak nie będzie rano niczego pamiętał.
- Mam go zostawić po tym co Ci zrobił?
- Zabierz mnie stąd tylko, proszę - jej prośba wypowiedziana między kolejnym szlochami uspokoiła moje pokłady negatywnych emocji.
  Spojrzałem ostatni raz w stronę mężczyzny, który skulony wciąż leżał na ziemi. Amanda kolejny raz pociągnęła mnie w stronę wyjścia, jakby się bała, że zaraz zawrócę i zrobię krzywdę jej narzeczonemu. Jak to w ogóle brzmi? Czy ktoś taki ma prawo do chociażby planowania założenia rodziny? Amanda wciąż była słaba, za bardzo się bała, by zostać sama. Nie mogłem jej winić. Nikt, kto nie przeżyje takiej tragedii jak ona, nie ma prawa oceniać jej wyborów. Załamanie psychiczne i zaburzenia lękowe to choroba działająca na nas niczym najgroźniejszy wirus. Fakt, że medycznie się z niej wyleczyła, nie oznacza, że jest już w stanie podejmować sama najtrudniejsze decyzje. Chyba właśnie dlatego tak bardzo mnie potrzebowała. 

***

Komentarz = to motywuje!

***

Kochani i jak wam się podobał rozdział?
Tak nawiązując do treści: historia z Księgi Estery jest prawdziwa, fragmenty zacytowane w rozdziale również są prawdziwymi fragmentami Starego Testamentu.
Dla bardziej leniwych polecam z całego serducha film:
'Jedna noc z królem.'
Jest on na podstawie Księgi Estery, mnie osobiście bardzo bardzo bardzo się podobał, wręcz zakochana jestem w tej historii.
A teraz taka mniej fajna wiadomość:
Do mojego wylotu zostały niecałe 2 tygodnie.
Kochani, postaram się do przyszłego weekendu napisać jeszcze jeden, ostatni przed przerwą rozdział Man in the Mask. Mam nadzieję, że uda mi się to, jeśli nie to mnie możecie zlinczować xD
Tak czy siak na pewno pojawi się przed wylotem też notka z informacją do kiedy opowiadanie jest zawieszone oraz inne szczegóły.
No nic, zostaje mi tylko życzyć wam dobrej nocy!
PS: Aktywność spadła znów :C
Kochani mam mało czasu i weny - każda motywacja (czyli komentarz xD) się przyda <3
Buziaki:)

~~~~~

"Nie martw się - odparł Włóczykij. 
Będziemy mieli piękne sny, a gdy się obudzimy, będzie wiosna."

~ Dolina Muminków