Strony

wtorek, 13 czerwca 2017

Rozdział 26 - Boję się te­go, co nas dzieli, ale jeszcze bar­dziej boję się te­go, co może nas połączyć.

   
ZDĄŻYŁAM!!!
Ale pobiadolę znów na końcu, zapraszam do lektury!
PS: mogą być błędy, sprawdzane na szybko.

~~~~~

   Poczułam dotyk jego delikatnej dłoni na moim policzku, oraz ciepły oddech na skórze. Pocałował mnie w czoło czule, po czym spojrzałam w jego przenikliwe oczy. Evan uśmiechnął się do mnie promieniście, po czym pociągnął za rękę w nieznanym mi kierunku. Cieszył się. Był radosny i pełny życia niczym dziecko. Mój Evan. 
   Idąc w ślad za mężczyzną, spojrzałam na swój brzuch. Okrągły. Duży. Skrywający pod mym sercem największy skarb i klejnot, dla dwoje zakochanych ludzi. Evan podbiegł do mnie, po czym uklęknął i pocałował brzuch uśmiechając się promieniście.
- Jak ją nazwiemy? - spytał głosem pełnym entuzjazmu, spoglądając na mnie kątem oka - A może Estera? Tak, to będzie idealne imię.
- Dlaczego akurat tak? 
- Oznacza gwiazdę, a wy jesteście teraz dla mnie całym wszechświatem - spojrzał mi w oczy, po czym wstał i pocałował zachłannie wbijając się w moje usta.
  Odwzajemniłam pocałunek pozwalając się porwać uczuciu, które zaczęło rozrywać mnie od środka. Nagle jednak dotyk zniknął. 
   Otworzyłam oczy.
  Byłam w lesie? Otaczały mnie drzewa, a przede mną jedynie droga, na której stał mój ukochany, patrząc na mnie ze łzami w oczach. 
   Usłyszałam trąbienie.
   Spojrzałam w bok, gdzie ujrzałam tira pędzącego prosto na mężczyznę. Krzyknęłam. Chciałam do niego podbiec, ale nie byłam w stanie zrobić nawet jednego kroku. Zobaczyłam łzę spływającą po jego policzku, a następnie usłyszałam huk.  
   Mój krzyk rozniósł się chyba echem niemal do nieba. W jednej sekundzie zalałam się łzami, zaś w moim podbrzuszu poczułam nieopisany ból. Krzyczałam wciąż imię ukochanego, mając wciąż przed oczami jego sylwetkę zatrzymującą się na masce ogromnego pojazdu. 
    Upadłam.
   Ból robił się coraz bardziej silny, a emocje we mnie kłębiące rozrywały moje wnętrze na tysiące kawałków. Spojrzałam w dół. Po moich nogach ściekała czerwona niczym wino krew, wydostająca się spomiędzy nóg, gdzie czułam kolejną falę bólu, jednak nie tego fizycznego. Estera. Moja mała córeczka...

  Obudziłam się cała spocona, a moja twarz była mokra od łez. Usiadłam gwałtownie na łóżku, rozglądając się z przerażeniem po pomieszczeniu w jakim się znajdowałam. Przyjemny zapach drewna i książek szybko przypomniał mi, gdzie jestem. Przetarłam policzki dłonią, czując wciąż jak moje ciało drży przepełnione emocjami, które wywołał niechciany koszmar.
   Czy jednak aby na pewno koszmar? Widziałam go. Widziałam Evana. Był ze mną, pocałował mnie. Wrócił, by choć przez ten mały skrawek czasu być u mego boku i pokazać, jak bardzo mnie kochał. Po czym znów zostawił. Kolejny raz w ten sam okropny sposób, wyrywając kawałek mojego pękającego z bólu serca.
  Opadłam z powrotem na poduszki, próbując uspokoić swój nierównomierny oddech. Zamykałam oczy z nadzieją, że sen przyjdzie, jednak nie byłam w stanie przestać myśleć o tym, co kolejny raz wróciło.
  Zrezygnowała wstałam z łóżka i ruszyłam wolnym krokiem w stronę salonu. X zapewne spał, więc mam nadzieję, że moje nocne spacery po Galerii Cieni nie sprawią, że złamię kolejną z jego zasad. Najciszej jak potrafiłam zakradłam się do małej kuchni, gdzie znalazłam dzbanek z przegotowaną wodą. Wlałam niewielką ilość do szklanki, po czym wypiłam duszkiem chłodną ciecz. Nagle niekontrolowanie dotknęłam dłonią swojego brzucha, po czym mój wzrok również mimowolnie nakierował się na to miejsce. Dlaczego odebrano mi ukochanego, a zaraz później dziecko o które tak długo walczyliśmy? Czym zawiniła ta mała istota, której odebrano życie jeszcze szybciej, niż je jej nadano?  A może to ja nie byłam wystarczająco silna, aby poradzić sobie ze stratą? Łzy ponownie napłynęły mi do oczu, spływając po chwili po rozgrzanych policzkach. Tak wiele lat minęło od ich śmierci, a ja wciąż nie mogę sobie poradzić z tym, że ich po prostu już nie ma. Odeszli, na zawsze.
- Dlaczego nie śpisz? - usłyszałam za sobą jego aksamitny głos, na który niemal podskoczyłam w miejscu przerażona - Wybacz, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic się nie stało - zmusiłam się do słabego uśmiechu, po czym szybko starłam ręką mokre ślady na twarzy.
- Płakałaś?
- Miałam po prostu zły sen - spuściłam wzrok, jednak po chwili znów spojrzałam w stronę X, który wyglądał niecodziennie - Twoje dłonie, szyja - zwróciłam uwagę na nagie fragmenty ciała mężczyzny.
- Myślisz, że śpię codziennie w całym tym przebraniu? - zaśmiał się - Usłyszałem jakieś dźwięki, więc założyłem tylko maskę z peruką.
- Nie chciałam Cię obudzić...
- Nic się nie stało - przerwał mi - Nie rozmawiałaś ze mną zbyt wiele od kiedy Cię tutaj zabrałem - mimo iż nie widziałam jego oczu, czułam jak przypatruje się śladom na mojej twarzy, które zostawił Lucas - Musisz w końcu ze mną porozmawiać o tym, co stało się u Ciebie w mieszkaniu.
- Nie mamy o czym rozmawiać - otuliłam się ramionami w geście obronnym - Nie chcę, to i tak nic nie zmieni.
- Wiesz Amando... Twój problem nie polega na tym, że jesteś słaba. On polega na tym, że nie potrafisz dostrzec swojej siły i odwagi. Przyjmij, więc za absolutnie niepodważalny fakt to, że każdy człowiek jest wartościową istotą, która zasługuje na to, żeby ją kochać, lubić i szanować.
- Miłość mnie zawiodła - odparłam czując znów gromadzące się w moich oczach łzy - Odszedł ode mnie, zabrał ze sobą nasze nienarodzone dziecko, zostawili mnie... A to o wiele większy ból niż to, co robi mi Lucas - odparłam na jednym wdechu, czując jak znów moje ciało zaczyna drżeć pod wpływem emocji i bólu, jaki we mnie narósł. 
   Być może bym nawet upadła, gdyby nie fakt, że X w jednej chwili znalazł się obok mnie i przytulił najmocniej jak tylko chyba potrafił. Schowałam twarz w jego koszulę i rozpłakałam się na dobre, pozwalając emocjom znaleźć ujście chociaż w ten jeden sposób. Byłam mu wdzięczna, że milczał przez tę krótką chwilę. Nie pytał, nie prosił bym się uspokoiła, nie mówił, że będzie dobrze - po prostu był przy mnie i pozwolił wypłakać wszystko, co tak bardzo mnie dusiło.
- To on Ci się śnił, prawda? - spytał nagle niemal tuż przy moim uchu, na co ja jedynie pokiwałam twierdząco głową - Co mówił? 
- Chciał... Chciał nazwać ją Estera. Mówił, że to dziewczynka - odparłam wciąż roztrzęsionym głosem - Pocałował mnie, a potem widziałam wypadek. To znów się stało...
- Rozumiem - odparł kolejny raz przyciągając mnie do siebie - To będzie wracać i ból zawsze będzie tak samo mocny, ale czas osusza łzy.
- Straciłeś kiedyś kogoś? - spytałam pod wpływem impulsu, tak naprawdę nie spodziewając się nawet, że X udzieli mi jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Tak, straciłem bardzo wiele - odparł odsuwając się kawałek ode mnie - Ale najważniejszym jest stawić czoła temu, co nas przeraża i osłabia. Musisz wyjść temu na przeciw, tak jak Estera wyszła na przeciw Królowi, pamiętasz? - odparł unosząc delikatnie moją twarz, za podbródek - Dlatego Evan w śnie tak nazwał waszą córeczkę. 
- Dziękuję - szepnęłam niepewnie, po czym znów wczepiłam się w jego tors, czując jak bijące od niego ciepło uspokaja mnie - Zostaniesz ze mną w sypialni aż zasnę? - mruknęłam cicho, jakbym się bała, że ktoś poza nim usłyszy moje pytanie.
- Powtórka z rozrywki z Saint Tropez? - zaśmiał się - Tam też miałaś zły sen, po czym obrobiłaś mnie tak, że pozwoliłem Ci spać w swoim łóżku. 
- Po prostu czuję się bezpiecznie, gdy jesteś obok.
  Sama zdziwiłam się, gdy wypowiedziałam te słowa. Mężczyzna również zaniemówił, zapewne zaskoczony moim wyznaniem, które mimo wszystko było tylko najszczerszą prawdą. Potrzebowałam go bardziej niż kogokolwiek innego. Nie miało dla mnie znaczenia, że nie wiem nawet jak wygląda, ani tym bardziej kim jest. Znałam go bardziej niż można to było sobie wyobrazić. W masce czuł się swobodniej, mógł być sobą, był spokojny i szczęśliwy - a nie tylko imieniem i nazwiskiem. 


   Zacząłem błądzić w tym wszystkim już od pierwszego dnia, gdy ją spotkałem. Zacząłem naginać ustanowione wcześniej zasady, kłócić się ze samym sobą, postępując wbrew temu co było prawidłowe. Mimo tego moja tajemnica wciąż była bezpieczna. Leżę teraz obok niej, czując się całkowicie spokojny. Wiem, że nie chce poznać mojej tożsamości, jest cierpliwa i wdzięczna za to, co już ma. 
  Odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho, przyglądając się jak spokojnie oddycha. Zasnęła. A ja tak jak poprosiła, byłem obok niej aż nie odpłynęła do krainy snów. Nie wiedziałem już czasem, jak mam z nią rozmawiać. Z jednej strony chciałem ją uchronić przed Lucasem, a z drugiej widząc jej reakcję bałem się, że gdy zostanie sama, znów zawładną nią stany lękowe, tak jak po śmierci Evana. Bała się, jej psychika zakodowała sobie pewne elementy, nad którymi ona sama nie do końca panuje. 
   Wstałem delikatnie uważając, aby jej nie obudzić. Opuściłem pokój, ostatni raz zerkając na śpiącą sylwetkę kobiety. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym wróciłem do swojej sypialni, gdzie w końcu mogłem zdjąć z twarzy maskę. Zegarek na ścianie wskazywał 3 w nocy. Obliczając szybko godzinę w Stanach, wziąłem do ręki komórkę i wykręciłem numer mojego przyjaciela.
- No w końcu raczyłeś się odezwać Mike - głos Franka w komórce automatycznie poprawił mi humor - Zmieniłeś zdanie co do wyjazdu?
- Nie, zostaję tutaj w Paryżu, przynajmniej na razie.
- Jest jakiś powód zmiany tej decyzji, przyznaj się? I czy imię tego powodu to...
- Nie chodzi o Amandę - przerwałem mu, po chwili zdając sobie sprawę, że nie do końca mówię teraz prawdę - To skomplikowana sytuacja.
- Ale pewnie nie posłuchałeś mnie i wciąż spotykasz się z tą kobietą?
- Nie masz o niczym pojęcia - odparłem stanowczo - Ona mnie potrzebuje.
- Albo tak sobie tylko wmawiasz, a tak naprawdę to ty potrzebujesz jej - odparł, a ja zacisnąłem usta w wąską linię, analizując słowo po słowie - Co tak nagle zamilkłeś? Dobrze wiesz, że taka jest prawda.
- Ja nikogo nie potrzebuję - odparłem znów zdecydowanym tonem do przyjaciela - Dlatego właśnie zdecydowałem się na ucieczkę od wszystkich, nawet tych, których kocham.
- Zdecydowałeś się Mike na ucieczkę od ludzi którzy Cię znają, bo miałeś dość tego kim jesteś i nie wiedziałeś już sam komu możesz ufać. Mimo iż nie popieram wciąż tego co robisz, nie ukryjesz przede mną faktu, jak bardzo trzyma Cię przy niej to, że nie ma pojęcia kim jesteś, nie może ocenić Cię po przeszłości, ani Twoich starych wyborach.
- To bez znaczenia, Frank. Nie mogę w nieskończoność się ukrywać przed nią, a nie mogę tym bardziej wyznać jej prawdy. To tylko kwestia czasu.
- Wpadnę w przyszłym tygodniu Cię odwiedzić. Potrzebujesz czegoś?
- Nie, dziękuję - zamilkłem na chwilę - Co u dzieci?
- Świetnie sobie radzą, nie musisz się o nic martwić - wziął głęboki wdech - Muszę kończyć, odezwę się do Ciebie na dniach i powiem kiedy dokładnie przylecę.
- Jasne, do usłyszenia - odparłem, po czym wcisnąłem czerwoną słuchawkę na komórce.
   Opadłem bezwładnie na łóżko, wpatrując się w biały sufit. A co jeśli Frank ma rację? A co jeśli nie tylko Amanda złamała zasady, które sam ustanowiłem? Zamknąłem w końcu oczy, czując jak natłok myśli znów zajmuje moją głowę. 
   Tak długo czekałem na słowa, których było mi brak. Szukałem ich między zdaniami i we własnych myślach, starając się zrozumieć co naprawdę znaczą i czy rzeczywiście są tak ważne. Czy ktoś może odnaleźć dokładnie te sama słowa i czy one sprawią, że będę ich wciąż chciał?


  Otworzyłam oczy, czując wypełniający sypialnię przepiękny zapach naleśników. Usiadłam powoli na łóżku, rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero po chwili przypomniałam sobie zdarzenie z nocy, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. W końcu wyszłam z łóżka, po czym otuliłam się szlafrokiem wiszącym na krześle. Kierując się za przyjemnym zapachem doszłam do kuchni, gdzie X stał przy kuchence z patelnią w ręku, co wyglądało co najmniej uroczo.
- Głodna? - spytał wciąż stojąc do mnie tyłem. Jak on to robi?
- Tak, bardzo - odparłam zajmując miejsce przy stole - Chciałam... Chciałam Ci podziękować za to, co zrobiłeś dla mnie dziś w nocy.
- Nie dziękuj - mruknął, kładąc mi na stole talerz naleśników - Muszę wyjść na kilka godzin, mam pewną ważną sprawę do załatwienia.
- Rozumiem. Chciałam też z Tobą o tym jakby porozmawiać, bo rozumiesz... Ja nie mogę tutaj zostać na wieki.
- Możesz tu być tyle, ile potrzebujesz.
- Za dwa dni wracam do pracy - odparłam zrezygnowanym tonem - Poza tym nie mogę całe życie unikać Lucasa. W końcu muszę z nim porozmawiać.
- To jest według Ciebie rozmowa? - wskazał palcem na rozcięcie na mojej twarzy - Zawsze słuchasz mnie z takim zaangażowaniem, jednak kiedy naprawdę chcę Ci pomóc uświadomić pewne sprawy, zamykasz się. 
- To nie jest takie proste...
- Oczywiście, że jest. Na wszystko znajdzie się jakaś pigułka, ale żadną pigułką nie naprawisz własnych chorych myśli, ani głęboko w Tobie wyrytych kłamstw, w które sama zmuszasz się wierzyć. Nie potrzebujesz Lucasa, nie potrzebujesz nikogo, by trzymał Cię kurczowo za rękę. Jesteś silna, musisz w końcu to dostrzec.
- A co jeśli mi się nie uda?
- Pewne pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, ale musimy po prostu przyjąć to do wiadomości. Nie ma co tracić na nie czasu.
- Chciałabym, aby to wszystko było takie proste, jak mówisz - spuściłam wzrok - Lucas chce się ze mną ożenić.
- Wyjdziesz za niego? - poczułam w jego głosie nutę złości, a nawet i żalu - Po tym co Ci zrobił? I zrobi ponownie?
- Nie wiem - pokręciłam przecząco głową - Nie mam pojęcia co zrobię.
- Jak możesz być taka głupia - syknął uderzając ręką o blat - Jak mam Ci pomóc, gdy Ty w ogóle mnie nie słuchasz? W jaki sposób mam Ci pomóc? W jaki sposób mam Ci udowodnić, że to nie jest to czego chcesz i na co zasługujesz?
- Pocałuj mnie - wstałam od stołu i odparłam pewnym głosem, patrząc na miejsce w masce, gdzie powinny być oczy.
- Słucham? - jego głos przypominał bardziej szept. Podszedł do mnie na bliską odległość, zapewne przypatrując się mi teraz z uwagą - Czy Ty wiesz o co mnie właśnie prosisz?
- Chcę byś mi pokazał, na co zasługuję. Masz szansę mnie przekonać - odparłam wciąż uparcie będąc przy swoim - Ja nie mogę złamać zasady, jednak Ty owszem.
- Tak bardzo boli Cię nasza różnica zdań?
- Owszem, boję się też, że jest to w stanie nas podzielić.
- Wiesz... - dotknął dłonią delikatnie mojego policzka - Boję się te­go, co nas dzieli, ale jeszcze bardziej boję się te­go, co może nas połączyć.
   Wciągnęłam powietrze, czując jak wszystko we mnie kotłuje się z emocji i nerwów. Nagle X odsunął się ode mnie, po czym podszedł do szuflady, z której wyjął jedną bawełnianą ścierkę.
- Nie ruszaj się - wydał polecenie, a ja przyglądałam się uważnie jego ruchom.
   Podszedł do mnie, po czym odgarnął moje włosy do tyłu. Był tak blisko, że woń jego perfum niemal drapała moje nozdrza. Nagle zwinął ścierkę, po czym przyłożył mi ją do twarzy i zawiązał dokładnie z tyłu głowy. Rozchyliłam usta lekko przerażona, ale nie odezwałam się ani słowem.
- Musisz mi zaufać, a wtedy ja zaufam Tobie - szepnął znów, a ja stałam zahipnotyzowana nie mając pojęcia co się wokół mnie dzieje - Nie możesz się ruszyć, nie wolno Ci zdjąć opaski pod żadnym pozorem, dopóki sam nie wydam Ci takiego polecenia.
   Pokręciłam twierdząco głową, czując znów delikatny prąd wzdłóż mojego kręgosłupa. Oddalił się, jednak po chwili znów zapach perfum stał się mocniejszy. Poczułam jego dłoń jak wplata się z tyłu w moje włosy, po czym nawet nie wiem kiedy przywarł do moich ust. Zdjął maskę... Czułam jego usta! Czułam dotyk, ciepło, smak, czułam wszystko. Pod wpływem emocji automatycznie ujęłam jego twarz w dłonie i pogłębiłam pocałunek. Mimo mojej gwałtownej reakcji nie odsunął się, a wręcz przeciwnie - oddał równie mocno i zachłannie, dociskając moje ciało do siebie. Miałam wrażenie, że słyszę przyspieszone bicie jego serca. Przestrzeń między nami wypełniały niewypowiedziane słowa i skrywana od dawna chęć działania na przekór wszystkiemu. Poczułam jak dłoń jego dłoń zsuwa się na moje plecy, chcąc zminimalizować pustkę między naszymi ciałami. Oplotłam rękoma jego kark z zapałem przyciągając do siebie. Zapomniałam nawet, że mam zawiązane oczy. Czułam pod palcami skórę jego twarzy i długie do ramion prawdziwe włosy. Nie perukę, nie maskę, czułam jego. Człowieka.
   Nagle oderwał się ode mnie, a ja z trudem pohamowałam chęć kolejnego razu zasmakowania jego ust. Chciałam go teraz chociaż dotknąć, przytulić, zapytać, ale jedynie słyszałam jego oddalające się kroki.
- Możesz zdjąć opaskę dopiero, gdy usłyszysz trzask zamykanych drzwi. Wrócę za kilka godzin - odparł dziwnie obojętnym głosem, po czym znów towarzyszył mi dźwięk uderzeń jego butów o drewniane panele.
   Gdy usłyszałam trzask, zsunęłam z oczu ścierkę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Co się tak właściwie stało? Nie mogąc znów poradzić sobie z natłokiem emocji opadłam na krzesło i rozpłakałam się niczym małe dziecko. A co jeśli zrobiłam coś nie tak? A co jeśli teraz będzie tylko gorzej? Czy miałam prawo prosić go o ten pocałunek?
  Jednego byłam pewna - zaufał mi w sposób, w jaki jeszcze nigdy tego nie zrobił. Wystarczył jeden mój ruch, aby jego tajemnica wyszła na jaw. Pozwolił, powierzył mi wszystko ufając, że nie zrobię nic, co mogłoby zniszczyć to, co już zbudowaliśmy. Pozwolił mi poczuć dotyk swojej skóry, oddał mi się razem z całym sekretem. A potem? Nie do końca rozumiem to, co się wydarzyło. To miał być zwykły pocałunek, mieliśmy być powściągliwi, a tu nagle wszystkie emocje i popędy sprzedaliśmy sobie jak towar. Emocje za emocje, pożądanie za pożądanie. Nie rozumiem funkcjonowania tych pierwotnych instynktów. Niby są jakieś zasady, jakieś normy, reguły. I nagle, ot tak, w moment znikają. Zostaje przyspieszone tętno, urywany oddech, wędrujące dłonie, mapa ciała. Pot. Łzy. Nerwy. Żal. Pretensje. Dwie zagubione dusze nie stworzą jednej prawidłowej. To nie matematyka. To nie dwa minusy, które dają plus. Te dwa minusy tworzą linię, która czasem przekreśla wszystko.

***

Komentarz = to motywuje!

***

Kochani i jak wam się podobał finałowy rozdział przed dłuższą przerwą?! <3
Specjalnie to dałam dla was :D
Miałam jeszcze z tym poczekać, ale stwierdziłam, że zostawić was bez jakiegoś haczyka tutaj nie mogę, musicie wrócić na tego bloga za te 4 miesiące xD
A więc kochani jutro wyjeżdżam już do Warszawy, skąd w czwartek o 6 rano lecę do Nowego Yorku, a potem przez kolejne 10 tygodni będę pracować w Pennsylwanii, aby ostatnie 25 dni móc spędzić na spełnieniu marzenia o roadtripie po USA <3
Powrót do Polski jest końcem września, więc pewnie kolejny rozdział pojawi się na początku października. Po powrocie dam na bank tutaj notkę jakąś, że żyję i biorę się za pisanie dla was :D
Co do wyjazdu mojego to relacja będzie na moim blogu podróżniczym (link znajdziecie w kolumnie pod częścią 'moje blogi').
No to co? Wracam do was (i na wasze blogi też) za niecałe 4 miesiące!
3majcie się kochani!


UWAGA!!!
BLOG ZAWIESZONY DO KOŃCA WRZEŚNIA Z POWODU MOJEGO WYJAZDU ZA GRANICĘ.


~~~~~

"Miłość jest dziką siłą. 
Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. 
Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. 
Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach."

7 komentarzy:

  1. No napewno wrócę, co tu sie działo Bożeeeeee super💓💓💓💓🔥🔥🔥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow nie spodziewałam się, cudowny rozdział. Na sto procent wrócę z chęcią za 4 miesiące i z przyjemnością bede kontynuować czytanie. Juz bardzo nie no sie doczekać!!! Miłej i bezpiecznej podróży życzę :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnia scena zapadła mi dech w piersiach - może dlatego, że tak na nią czekałam! *.*
    Jak zrobić przerwę to z wielkim przytupem zostawiając czytelników w takim momencie! Celowy zabieg czy przypadek?
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. A Tobie życzę wspaniałej przygody! Wracaj do nas cała i zdrowa!
    Trzymaj się. ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka
      Mam do Ciebie ważne dla mnie pytanie, a mianowicie, dlaczego nie możemy czytać już twoich pięknych historii o Miriam i innych? Proszę, odpowiedz mi ;xxx

      Usuń
  4. No i jak zwykle obietnice poszły gdzieś..
    Sora, ale nie miałam przez pewniej czas neta i wgl zakończenie roku i brak czasu. No, ale wakacje się zaczęły, więc pisze😂
    Tak w ogóle to hejj!
    OMJ! Pocałowali się, pocałowali się!!
    Aż mi się cieplej zrobiło XD Odcinek po prostu 👌😍
    Zaczynając od samego początku to sen bardzo smutny, wprowadził mnie w dosyć melancholijny stan. Ale później coraz bardziej jape cieszyłam 😄
    Coś Mike'usiowi nerwy puściły dziś, ale żeby tak krzyczeć na Amandę? I tak go kocham😂💕
    No i ten moment: pocałuj mnie.. aż mi serce przyspieszyło, bo takie i co będzie dalej, pocałuje ją czy nie?
    I taka ulga jak okazało się, że pocałunek będzie💓
    Taką mi niespodziankę przed wyjazdem zrobiłaś.. zresztą nie tylko mi..
    No to tak na koniec, trzymaj się w tej Ameryce i wracaj do nas cała i zdrowa!
    Pozdrowionka i niesamowitych przygód na praktykach💞

    OdpowiedzUsuń

  5. Nie spodziewałam się tego ani trochę, niezła niespodzianka.Myślę, że każdy na to czekał i w końcu aaaa �� To się porobiło, jestem okropnie ciekawa rozwoju sytuacji, jak potoczy się ich rozmowa potem ,jak ułożą się ich relacje oraz jak potoczy się sytuacja z Lucasem.Na pewno wrócę w październiku, powiem wiecej- czekam jak głupia na następny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz że poleciłam twojego bloga na asku? Mega na to zasłużyłaś bo uważam że pięknie piszesz, spośród wszystkich ff które czytałam do gustu najbardziej przypadło mi twoje 😘 Pozdrawiam i nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Aha i jeżeli chcesz podsyłam linka do odpowiedzi na asku w której poleciłam twoje ff - https://ask.fm/MichaelJacksonFanpagePL/answers/143447171265

    OdpowiedzUsuń