Strony

środa, 28 grudnia 2016

Rozdział 9 - Zostawiła swój zapach na mojej pościeli.



No i jestem! Wyrobiłam się przed sylwestrem - brawo ja :D
Z notki jestem średnio zadowolona, ale ocena końcowa jest jak zawsze dla was :D
Następna po sylwestrze jak już z Węgier wrócę, ale postaram się przed wyjazdem w góry który planuję, bo tam na bank nie będę mieć czasu na bazgranie wypocin dla was :P
Zapraszam do czytania i oceny!:)

~~~~~


 Każda podejmowana przez nas decyzja ciągnie za sobą nieodwracalne skutki. Czasem jest to wynik uczuć, czasem emocji czy przypadku, jednak zawsze za tym stoi pewna magiczna siła. Nie chodzi o to, że wierzę w przeznaczenie czy przypadki, po prostu czasem coś jest odgórnie zaplanowane i jedyne co nam zostaje to uwierzyć, że tak właśnie miało być. Jest to nieodłączna część naszego życia. 
 Otworzyłam delikatnie oczy czując nieprzyjemny ból pulsujący w mojej głowie. Złapałam się odruchowo za czoło, mając nadzieję, że to wszystko to cholernie zły sen, z którego zaraz się przebudzę. Podniosłam się w końcu na łokciach, rozglądając się z wpół przymkniętymi powiekami po pomieszczeniu. Dopiero zaczęłam sobie przypominać co się działo tej nocy i gdzie ja jestem. Mimo iż nie znałam jeszcze tego pomieszczenia, zapach książki i drewna był tak samo przyjemny jak w każdej innej części Galerii. Leżałam na wielkim łóżku na białej pościeli. Obok znajdował się ogromny regał z książkami i różnymi figurkami z drewna, gipsu i skóry. Na przeciwko wisiał ogromny obraz przedstawiający górski krajobraz. Widok trochę jak z bajki: mała, drewniana chatka położona przy kryształowym strumyku, zaś wokół polana i lasy, przekształcające się w oddali w górskie szczyty, których wierzchołki były pokryte śniegiem. Uśmiechnęłam się mimowolnie, wyobrażając sobie to miejsce w rzeczywistości. 
   W końcu przestałam lustrować pomieszczenie wzrokiem i zaczęło do mnie docierać gdzie ja jestem i co najlepszego zrobiłam. Złamałam jedną z zasad ustanowionych przez X. Przyszłam tu za nim w środku nocy bez zapowiedzi, nie wspominając, że byłam kompletnie pijana. Wyrzuci mnie? Będzie bardzo zły? Mimo wszystko nie zostawił mnie pod drzwiami, a wręcz przeciwnie - zabrał do siebie i dał schronienie mimo mojego stanu i nieodpowiedzialności.
   Wygramoliłam się niezdarnie z łóżka, czując jak fala bólu znów uderza mi do głowy. I tak czułam się o wiele lepiej niż na to zasługuję, co nie zmienia faktu, że kac to cholernie kiepska sprawa. Nie miałam pojęcia która jest godzina, ile spałam, ani jak wielkie kazanie mnie będzie teraz czekać. A może od razu wywali mnie na zbity pysk? Całkiem możliwe.
   Przemierzyłam korytarz najciszej jak mogłam, jakbym tym sposobem chciała stać się niewidzialna. Stawiałam krok za krokiem układając już w głowie dialog co powiem X, gdy tylko dojdzie do tej rozmowy, gdy nagle w zamyśleniu poczułam jak w coś, a raczej w kogoś wpadam. Odbiłam się od jego piersi i chyba bym klapnęła tyłkiem na ziemi, gdyby mnie nie podtrzymał za ramiona. Spojrzałam najpierw na jego dłonie, które zdobiły jak zawsze czarne, skórzane rękawiczki, zaś dopiero potem uniosłam wzrok w jego oczy, a raczej na maskę, w miejsce, gdzie powinny się one znajdować.
- Jesteś jeszcze pijana, czy tak zamyślona?
- Chyba jedno i drugie - uśmiechnęłam się krzywo i wtedy przeklnęłam w myślach tę maskę, która uniemożliwiała mi teraz odczytanie jego emocji i reakcji z rysów twarzy - Ja... Boli mnie głowa - wydukałam na poczekaniu.
- Chodź do kuchni, mam coś na to - odparł po czym ruszył przed siebie, co i ja uczyniłam.
   Wyjął z szafki jakieś opakowanie po czym mi je podał. Po wyłuskaniu jednej pastylki i popiciu jej wodą, zajęłam miejsce na krześle zerkając na mojego towarzysza niczym małe dziecko czekające na porządną karę.
- To jest ten moment, gdy się na mnie wściekasz? - spytałam pół żartem, jednak jemu chyba wcale nie było do śmiechu.
- A wiesz co zrobiłaś źle? - założył ręce na piersi opierając się tyłem o blat - Znanie swoich błędów i ich wymienienie to połowa sukcesu.
- Złamałam zasadę. Przyszłam bez zapowiedzi, miałam wpaść za trzy dni.
- A alkohol? - spytał poważnym głosem - Upijanie problemów w alkoholu? On nie rozwiązuje problemów.
- Tak, ale kakao też ich nie rozwiąże, więc wybrałam zabawniejszą opcję - zagryzłam dolną wargę licząc, że chociaż trochę go urobię - Nie chciałam Cię złościć, nie chciałam nawet tu przychodzić.
- Więc jak się znalazłaś pijana na mojej wycieraczce, sekundę po tym, jak wszedłem do domu? Musiałem Cię wnosić na rękach, Amando. Nie mogłem Cię dobudzić.
- Przepraszam - odparłam ze skruchą - Zobaczyłam Cię gdzieś w centrum. Po prostu za Tobą poszłam, nie wiem czemu.
- Jak mam Ci teraz ufać po czymś takim? Gdy łamiesz zasady, na które sama się zgodziłaś? - był spokojny, jednak jego głos nadzwyczaj poważny - Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że to był wielki błąd.
- Nie, to nie tak - podniosłam się z krzesła - Nie chciałam, nie przyszłam tutaj w złym zamiarze.
- Wiem o tym. Pytanie tylko co by było, gdyby mimo tego coś się stało? Gdybym nie miał przebrania? Gdybyś pijana nawet niechcący zrobiła coś zagrażającego mnie i mojej tajemnicy?
- Ja... - zająknęłam się, nie wiedząc co powiedzieć na swoje usprawiedliwienie - Ja naprawdę nie chciałam... Wiesz, że mi nie zależy na tym...
- Nie wiem na czym Ci zależy, Amando. Nie znam Cię, nie ufam Ci. Dlaczego mam się narażać dla kogoś takiego jak Ty? - spytał bez emocji w głosie.
  Nie powiem, że jego słowa mnie nie zabolały, jednak nie mogłam go o nic winić. Wiedziałam od samego początku, że nie chce abym poznała jego tożsamość i uszanowałam to, jednak jak miałam sprawić by mi zaufał?
- Skoro ja potrafię ufać komuś wiecznie ukrytemu pod warstwą czarnego materiału i białą maską, Ty nie możesz spróbować zaufać mnie? - spytałam z wyraźną nadzieją - Chociaż spróbować?
- Już spróbowałem Amando, nie chcę więcej ryzykować. 
- Nic nie tracisz...
- Mogę stracić bardzo wiele - przerwał mi - Zbyt długo pracowałem na to wszystko, aby mi to odebrała obca kobieta i to tylko z mojej własnej głupoty i nieodpowiedzialności.
- Wcześniej uważałeś to za przysługę, nie głupotę - podeszłam do niego o krok, uważając aby znów nie wzbudzić w nim niepokoju swoją bliskością - Dla mnie możesz się owinąć nawet papierem toaletowym, nie zrobi to mi większej różnicy.
- Nie chcę więcej ryzykować - pokręcił przecząco głową, a ja poczułam jak zaciska mi się żołądek - Nie możemy się więcej widywać.
- Postaraj się...
- To moja ostateczna decyzja - uciął ostro, na co zamilkłam ściskając usta w wąską linię.
   Kiwnęłam tylko głową, po czym odwróciłam się bez słowa i ruszyłam do wyjścia z budynku. Nie mam pojęcia jak mogłam być wczoraj tak głupia i nieodpowiedzialna. Przecież wyraził się wtedy jasno, a ja jak gówniara przyszłam tutaj za nim sama nie wiedząc czego oczekuję. Mimo iż łzy cisnęły mi się do oczu, nie zawróciłam. Nie będę błagać, na pewno nie. Nie chcę, nie będę się poniżać. To była jego decyzja, a ja musiałam ją uszanować.
  Całą drogę do domu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nie wiem która była godzina, jednak wychodzące słońce i budzący się do życia Paryż uświadomił mi, że wybija poranek. Przespałam u X niemal całą noc. Później zadzwonię do Clary, na pewno się martwi bo znów jej zniknęłam bez słowa.
   Jedyne o czym teraz marzyłam to łazienka i długa kąpiel. Wciąż czułam na sobie smród alkoholu i papierosów, którym przesiąkły moje włosy i ubrania. Szukałam pod drzwiami niezdarnie klucza w torebce, gdy nagle drzwi od mojego domu się otworzyły. Wystraszona aż odskoczyłam w tył, gdy podnosząc wzrok ujrzałam mojego narzeczonego.
- Co... Co Ty tutaj...? - nie wiedziałam co powiedzieć - Myślałam, że masz szkolenie...
- Skrócili, wróciłem w nocy - odparł robiąc mi w drzwiach miejsce.
   Weszłam do mieszkania czując jak wzrasta we mnie panika. Miał wrócić przed południem, co ja teraz mu powiem? Jest zły? Jak bardzo? Odstawiłam swoją torebkę na stolik w kuchni, odwracając się w końcu w stronę mężczyzny, który lustrował mnie wzrokiem.
- Gdzie żeś była? - spytał nienaturalnie ostrym tonem - Pytam... Gdzie się szlajałaś?
- Ja... U Clary byłam - odparłam bez analizy moich słów, wystraszona jego tonem - Wypiłyśmy trochę, trochę za dużo, spałam u niej...
- A to dziwne, bo ja wracając w nocy przejeżdżałem akurat obok ulicy, którą szła Clara razem z jakimś kolesiem pod rękę - wyrwał, na co otworzyłam szerzej oczy nie wiedząc co odpowiedzieć - Co? Tym razem nie wyszło kłamstwo z przyjaciółeczką?
- Ja... Wyjaśnię Ci to... - podeszłam do Lucasa chcąc jakoś załagodzić tę sytuację, gdy nagle nie wiem kiedy poczułam ból na prawym policzku, a następnie metaliczny posmak krwi na ustach.
- Przyznaj się ilu Cię już zaliczyło w tych klubach, co?! - krzyknął uderzając mnie drugi raz tak, że upadłam - Mi w nocy wkręty wciskasz, że gotowa na seks nie jesteś po stracie dziecka, a wychodzi na to, że Ciebie już tak przedymali, że Twoja dupa by nie wytrzymała kolejnej zabawy, co?!
- Proszę, przestań - zaniosłam się płaczem nie wiedząc co zrobić.
   Lucas był człowiekiem wybuchowym, jednak nigdy nie agresywnym. Nie wiedziałam co mogę mu powiedzieć. Przecież nie mogłam wyjawić sekretu o X. Mimo iż mnie wygonił i nie chciał znać, obiecałam mu dochować tajemnicy za wszelką cenę, przed każdą osobą, nawet tymi których kocham.
- Tylko na tyle Cię stać? Nawet nie szukasz już kolejnych bajeczek, jakie możesz mi sprzedać?! - warczał, uderzając pięścią tym razem w ścianę.
   Nie mogąc wytrzymać adrenaliny podniosłam się gwałtownie i wybiegłam z mieszkania. Nie chwyciłam nawet płaszcza wiszącego na przedpokoju, po prostu chciałam uciec. Bałam się go, bałam się, że w złości zrobi mi krzywdę. Może był to odruch obronny z mojej strony, a może akt, który pozostał we mnie jeszcze po chorobie i atakach paniki sprzed lat. Nie wiem, po prostu uciekłam. Człowiek osaczony emocjami staje się agresywny, rzuca się z zębami na wszystko, choćby to miała być czynność równie jałowa, tak jak odgryzanie kawałka mgły.


  Życie ludzkie dzieje się tylko raz i dlatego nigdy nie będziemy mogli stwierdzić, która z naszych decyzji była słuszna, a która zła, ponieważ w danej sytuacji mogliśmy decydować tylko jeden raz. Nie dano nam żadnego drugiego, trzeciego, czwartego życia, abyśmy mogli porównać konsekwencje różnych decyzji. Wszyscy od czasu do czasu bywamy niemili. Wszyscy robimy rzeczy, które bardzo chcielibyśmy cofnąć. Te żale stają się częścią tego, kim jesteśmy, wraz ze wszystkim innym. Jeśli ktoś próbuje to zmienić, to tak, jakby chciał gonić chmury.
   Gdy tylko usłyszałem trzask zamykanych za nią drzwi, zdjąłem z siebie maskę, rzucając ją na dębowy stół w salonie. Skierowałem się do swojej sypialni, gdzie zastałem rozgrzebane łóżko, na którym jeszcze niedawno spała Amanda. 
   Nie chciałem jej skrzywdzić, jednak również nie chciałem skrzywdzić siebie. Frank miał wtedy rację - nie mam wpływów na jej decyzje, a dzisiejszy incydent w nocy mi to uświadomił. Wyszedłem wtedy na zwykły spacer. Często tak robię w nocy, kiedy ulice miasta są ciche i puste, zaś nawet ktoś widząc człowieka w przebraniu nie zdziwi się, ani tym bardziej nie będzie chciał go zaczepiać. Nie wiem jak za mną tutaj dotarła, nie miałem pojęcia, że ktoś za mną idzie. A gdyby to był ktoś inny? Muszę chyba zacząć być bardziej ostrożny.
  Wziąłem do rąk pościel poprawiając ją na łóżku. Gdy wziąłem biały materiał do rąk niekontrolowanie przystawiłem go do twarzy, czując obcy zapach, jej zapach. Nie do wiary... Zostawiła swój zapach na mojej pościeli. Czyż to nie zabrnęło za daleko? Nie mogłem, nie miałem prawa w ogóle rozpoznawać zapachu jej skóry. To nie oznaczało nic dobrego, jednak nagle coś we mnie się ruszyło. Zostawiłem wszystko wychodząc z sypialni szybkim krokiem. Chwyciłem w drodze tylko maskę, zakładając ją ponowie na siebie.
   Nie zmienię decyzji, nie może się ona tutaj pojawiać i moje dziwne zachowania tym bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że podjąłem właściwą decyzję. Chciałem jedynie zadbać, aby wróciła dziś bezpiecznie do domu. Okolica nie jest za ciekawa, a nie chcę by coś jej się stało, nie po to ją ratowałem tamtej nocy, aby tym razem wpadła w tarapaty.
   Dogoniłem ją dosyć szybko. Miała drobny krok, nie spieszyła się. Uważałem na każdym rogu, aby nie zostać zauważonym. Nie chciałem, aby mnie widziała, tylko ma wrócić bezpiecznie do domu, nic więcej. Minąłem nagle jakąś parę, która spojrzała na mnie jak na wariata. No cóż, kto lata w takim przebraniu o poranku?
   Gdy dotarliśmy pod jej dom słońce zaczynało powoli wschodzić. Na dworze robiło się coraz jaśniej, a zimowy chłód dawał się we znaki. Gdy zniknęła za drzwiami prowadzącymi do wnętrza budynku spojrzałem w górę, widząc powoli bielejące gwiazdy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, wymyślając już w głowie pomysł na wyjazd poza miasto, aby popatrzeć w niebo. Tylko tyle. Paryż nie bez powodu jest nazywany miastem świateł - tutaj niebo zawsze jest jasne. Prawdziwą magię można ujrzeć tylko wyjeżdżając poza granice betonowej dżungli.
   Gdy już wycofywałem się w zamiarem powrotu, usłyszałem jakiś trzask. Spojrzałem znów w stronę gdzie wcześniej zniknęła Amanda. Ujrzałem dosłownie jej skrawek znikającej za rogiem. Nie miałem nawet w sumie pewności, czy to była ona. Ruszyłem za kobietą nie rozumiejąc gdzie tak się spieszyła. Skręciła nagle w jedną z bocznych uliczek. Zawahałem się, jednak po chwili ruszyłem za kobietą wąską dróżką. Usłyszałem szloch, przyspieszyłem gdy nagle skręcając w kolejną dróżkę poczułem, jak się z kimś zderzam. 
   Widok jaki ujrzałem złamał mi serce w pół, nigdy jej takiej nie wiedziałem. Były blada i wystraszona. Z jej dolnej wargi widoczna była stróżka zaschniętej krwi, zaś na policzku i pod okiem siny ślad po uderzeniu. Płakała, miała twarz i włosy mokre od łez. Gdy po chwili zorientowała się kim jestem, rzuciła się w moje ramiona wybuchając jeszcze większym płaczem. Odruchowo przycisnąłem kobietę do siebie, zapominając całkowicie, że jeszcze godzinę temu chciałem się jej pozbyć z mojego życia raz na zawsze. 
- Kto Ci to zrobił... - szepnąłem ujmując jej twarz w dłonie, ścierając kciukiem kolejną spływającą łzę - Nie mogę Cię zostawić w tym stanie.
- Nie wrócę do domu, nie teraz, nie dopóki się nie uspokoi - zaczęła z paniką kręcić przecząco głową, na co znów ją do siebie przytuliłem, chcąc aby w końcu zrozumiała, że nic jej już nie grozi.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnąłem się delikatnie wiedząc, że ona i tak nie może tego zobaczyć.
  Nie wiem co mną znów wtedy kierowało. Najpierw chciałem by zniknęła raz na zawsze, a teraz znów zabieram ją do siebie sam łamiąc swoje własne zasady. Nie wiedziałem kto jej to zrobił i dlaczego, jednak wiedziałem, że na to nie zasłużyła. Teraz zacząłem chyba rozumieć dlaczego tak bardzo zależało jej na tych spotkaniach, dlaczego chciała uciekać od tego życia, wkraczając w mój odległy świat.
  Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele zależy od najdrobniejszych jego decyzji i jak wiele wariantów rzeczywistości obumiera co sekundę, gdy boi się decyzję podjąć. Od zawsze dbałem o to, aby mój umysł widział wszystko ostro, ale przy niej zamiast tego, powstał niezbadany, niewyraźny obraz.

***

Komentarz = to motywuje!


~~~~~

"W każdym razie mamy do siebie jakąś słabość, 
to jest bardzo ważne."

- Agnieszka Osiecka

4 komentarze:

  1. Nie, no nie w takim momencie. xD
    W ogóle to nie wiem co napisać i może nie będę się za bardzo rozwlekać. Logicznym jest, że chciał się jej pozbyć kiedy poleciała za nim w pijańskim amoku. :D Ale ten jej Lucas czy jak mu tam... Pewnie potem będą kwitki i zasrane 'przepraszam'. Nie no kurde... Nie lubię czegoś takiego. A w ogóle to byłam pewna, że na ten temat tu coś więej będzie a tu dupa. :D Czemu? xD Wkurwiają mnie takie rzeczy, już lepiej do usranej śmierci żyć samemu niż z takim 'czymś' bo człowiek to nie jest.
    Miałam się nie rozwlekać. xD
    Czekam na następny oczywiście i pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealny moment na zakończenie... Jak zawsze.
    Hej!
    No popatrz... Nie myliłam się. Może to dokońca nie było to, co sobie wyobrażałam, ale lekcja życia się odbyła. Nie dziwię się, że ją wywalił, jednak trochę wyrozumiałości. Zasady to zasady, ale ona była pijana i w sumie sama nie wiedziała co robi. No niee... a temu znów odbija. X powinien tam wpaść do mieszkania i dać mu po mordzie, bo już go słuchać nie mogę. On ją uderzy, potem przeprosi, ona to wybaczy, a wiadomo, że historia lubi zataczać koło. Draaamaaat. Miło, że przynajmniej nasz bohater zaprosił ja spowrotem do siebie. Jak bardzo musiałby nie mieć serca, żeby ją tak zostawić, ale wiadomo z kim mamy doczynienia... Ona dostaje jeszcze jedną szansę, niech jej nie zmarnuje.
    Pozdrawiam, dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Przyznam, że nie czytałam od jakiegoś czasu, ale to z powodu braku czasu. Nadrobiłam wszystko i teraz jestem absolutnie pewna, że będę już na bieżąco. Akcja się zaskakująco rozwija.
    Jestem pełna podziwu. Jest to opowiadanie, która naprawdę ma jakieś przesłanie. Uwielbiam to jak piszesz i oddajesz uczucia bohaterów. Będę to powtarzała chyba za każdym razem xD
    A teraz przechodząc do rozdziału. W pewnym sensie się nie dziwię, że X postanowił wyrzucić ją z Galerii Cieni i ogólnie, ze swego życia. W końcu, alkohol robi swoje i człowiek po nim może gadać wiele. Mogłaby z łatwością wygadać się o nim, nie pamiętając o tym. Na całe szczęście, nic nie wygadała.
    Spodobało mi się to, że Michael ruszył za nią, dbając o jej bezpieczeństwo. Pozwolił jej także przekroczyć granicę, choć na ten jeden raz. A pewnie będzie takich więcej. Przynajmniej mam nadzieję :P
    Jak zwykle też musiał mnie Lucas zdenerwować. Gdyby mi coś takiego powiedział i zrobił, dostał by w pysk. Dwa razy mocniej. Ale ona to nie ja. Amanda jest zbyt słaba, jednak przy lekcjach X, powinna stać się silniejsza i odważniejsza. Jestem pewna, że X da jej pełno życiowych lekcji.
    No cóż. Jak zawsze rozdział super. Czekam na nn <3 Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka!
    Wpadam dopiero teraz, bo wcześniej nie miałam jakiś na to siły, a brak weny również dokucza. Rozdział po prostu super, a wręcz genialny i chyba każdy się ze mną zgodzi. Te wszystkie przemyślenia tak wpadają do głowy trafiając w sedno.
    Reakcji X się spodziewałam i tego nie będę ukrywać. W końcu złamała zasadę, choć tak trochę świadomie ale i tak nieświadomie. Alkohol robi z ludźmi różne dziwne rzeczy. Niektórym się rozwiązuje język, a wtedy należy się bać, bo można spodziewać się wszystkiego. Szczególnie wypominania sobie nawzajem błędów przeszłości.
    Wracając... Super pięknie ładnie wywalił ją z Galerii i co dalej, bo nie mogło się tak skończyć. Sumienie ruszyło i pobiegł za nią, a tego to ja się nie spodziewałam. No i tu się pojawiła taka przykra sytuacja z Lucasem. Fakt, faktem facet miał się prawo zdenerwować, ale nie do tego stopnia, żeby ją uderzyć. Nie wiedział gdzie chodzi Amanda, a dodatkowo nie mówiła prawdy, ale to nie jest powód by używać siły. Facet jest u mnie skończony na całej linii i nic tego nie zmieni. Naszczęście jest jeszcze X i jakby ratuje sytuacje. Te ostatnie zdanie, a raczej akapit jest bardzo wymowny. Daje mi wrażenie, że mam się czegoś domyślać.
    Dobra zmykam już bo słyszę jak flaszkę otwierają xD Tobie też pijanego Sylwka i do siego roku.
    Czekam już na następny i weeeeny życzę
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń