Strony

piątek, 27 stycznia 2017

Rozdział 13 - A może po prostu się boję, że wraz z tajemnicą zniknie cała magia?


Obecna! <3
 Nie wiem jak wam, ale ja na swój sposób uwielbiam klimat tego opowiadania.
Nie twierdze wciąż, że przebije historię 'Remember to be Happy' aczkolwiek dobrze się
wczuwam w magię tej historii, przywiązałam się już do bohaterów co myślę jest ważne w pisaniu.
Natalie Portman świetnie mi pasuje do tej roli, charakter naszego X też mi przypadł do gustu w roli Michaela oczywiście, no i akcja rozgrywa się w moim ukochanym mieście świateł - Paryżu.
Kto nie był - polecam odłożyć hajsy (albo tak jak ja na stopa tam pojechać xD) 
i poczuć osobiście klimat Wieży Eiffla:)
 No nic zapraszam na nexta <3

~~~~~


   Rozczarowanie jest ze swej natury czymś raczej pozytywnym - jest zdjęciem czaru, odczarowaniem, momentem, w którym spoza polukrowanej fikcji i fałszywych wyobrażeń wyłania się naga prawda o tym, jak jest naprawdę, i o tym, co jest.
   Mimo iż ten wieczór miałam spędzić całkiem inaczej, nie zamieniłabym tego czasu na nic innego. Mieszkam w Paryżu od dawna, wiele razy przypatrywałam się wieży, jednak nigdy zwykłe patrzenie nie dało mi tyle radości co tej nocy. X śpiewał ciągle przez ten czas niemal wprost do mego ucha. Wciąż czuję na skórze jego wilgotny oddech, a w głowie rozbrzmiewają mi słowa  You are not alone, która była bardzo bliska memu sercu. Jego głos idealnie się wkomponował w tę treść i melodię, mogłabym nawet stwierdzić, że brzmienie i wiele dźwięków były niemal identyczna jak u samego Michaela Jacksona. Jedynie ton był niższy, może też bardziej poważny - ciężko mi stwierdzić, gdyż niewiele wtedy do mnie docierało. Pierwszy raz od dawna chyba czułam się tak spokojna i bezpieczna.
   Gdy weszłam do mieszkania zobaczyłam zapalone światło w salonie. Przełknęłam automatycznie ślinę, zdając sobie dopiero sprawę jak poważna rozmowa mnie zaraz czeka. Jeszcze nie wyjaśniliśmy sytuacji sprzed kilku dni, a dziś znów wystawiłam go uciekając w tylko mnie znanym kierunku. Może to i dziwne, ale zaczęłam czuć się odpowiedzialna za to wszystko. W końcu okłamywałam go z zimną krwią, w dodatku nie chciałam nic wyjaśnić.
- Lucas? - mruknęłam cicho wchodząc do pomieszczenia, w którym unosiła się woń alkoholu - Cholera - zaklnęłam podbiegając do mężczyzny, który siedział na fotelu z zamkniętymi oczami.
  Zabrałam mu z ręki pustą butelkę po Whisky, po czym poklepałam mężczyznę po twarzy, na co w końcu otworzył minimalnie oczy.
- Amanda? - spytał przepitym głosem - Jak śmiesz się tutaj jeszcze pokazywać! 
- Uspokój się, jesteś pijany - spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem - Chodź, pomogę Ci się przebrać i położysz się spać, jutro musisz iść rano do pracy, nie możesz się tak pokazać na komendzie.
- A kim Ty jesteś by mi mówić co mam robić? - odepchnął mnie tak, że upadłam tyłkiem na podłogę - Szlajasz się całe noce po fagasach jakiś! Okłamujesz mnie, wymyślasz historyjki i dalej idziesz dupy dawać całemu Paryżowi!
- Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz - wstałam i znów podeszłam do narzeczonego - Wiem, że chciałeś dzisiaj się spotkać, ale...
- Gówno mnie to obchodzi! - wstał z fotela i odepchnął mnie w stronę drzwi - Wyjdź stąd i daj mi święty spokój.
- Nie zostawię Cię tutaj w tym stanie - zaprzeczyłam od razu - Daj sobie pomóc, jutro porozmawiamy, a teraz...
- Wynoś się, nie słyszałaś?! - warknął unosząc prawą dłoń, co skończyło się dla mnie policzkiem - Wyłaź jak nie chcesz, abym Ci pomalował drugiego oka!
- Co się z Tobą stało? - spojrzałam na Lucasa ze łzami w oczach, w ogóle nie poznając w tym człowieku osoby z jaką się związałam - Dlaczego taki jesteś?
- Nie wkurwiaj mnie! - krzyknął ostatni raz, po czym wypchnął mnie z salonu tak, że odbiłam się od szafki w holu.
    Zamknął za sobą z hukiem drzwi od salonu. Spojrzałam za nim czując pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. Kim był ten człowiek? Kim jest osoba w ciele Lucasa? Nie mogłam, nie chciałam wierzyć, że on zawsze taki był. To nie z tym człowiekiem się związałam, nie tego niegdyś pokochałam i to nie ten człowiek był mi przyjacielem i oparciem w trudnych chwilach. 
   Podniosłam się w końcu z podłogi, po czym udałam do łazienki czując pieczenie nad okiem. Gdy zobaczyłam w lustrze rozcięty łuk brwiowy znów zaklnęłam w duchu, po czym przemyłam ranę wacikiem. Krew płynęła jeszcze dłuższą chwilę, a ja się zastanawiałam jak wytłumaczę kolejną ranę przed ludźmi. W pracy w końcu ktoś zapyta co się dzieje, jednak ani X, ani Clara nie uwierzą w moje bajeczki i od razu domyślą się, kto mi to zrobił.
  Wykończona zrobiłam wieczorną rutynę, po czym położyłam się spać do łóżka w sypialni. Z salonu nie było słychać już żadnych dźwięków, pewnie również w końcu zasnął. Moment, w którym tracimy świadomość, ale jeszcze nie śpimy, jest szparą w naszym istnieniu. To wtedy do naszej głowy wdzierają się nieodkryte uczucia, strach oraz nadzieja na coś, do czego nie sposób się przyznać przed samym sobą. I właśnie teraz poczułam jak pęka mi serce, gdy zrozumiałam, że między mną a człowiekiem, którego myślałam, że kocham: nic nie ma, nie będzie i w sumie chyba nawet nie było.


   Dorosłość nie jest niczym więcej niż tylko odkrywaniem, że wszystko, w co wierzyłeś, kiedy byłeś młody, to fałsz, a z kolei wszystko to, co w młodości odrzucałeś, teraz okazuje się prawdą. Jedyne tak naprawdę co było w moim życiu niezmienne od dziecka, to mu­zyka, bo ona zaczy­na się tam, gdzie słowo jest bez­silne - nie pot­ra­fi od­dać wy­razu, mu­zyka jest tworzo­na dla niewyrażalnego. Muzyka podnosi cię z miejsca, w którym zostawili cię ludzie - to chyba czyni ją tak niezwykłą, tak silną i niepokonaną w swej istocie.
   Siedziałem w studio od samego rana próbując zająć czymś moją głowę. Gdy wymyślałem plan 'zniknięcia' z powierzchni ziemi nie myślałem, że ten wyczekiwany od lat spokój i cisza staną się dla mnie w końcu ciężarem. Nie wiem, czy po prostu byłem przyzwyczajony do tego szumu wokół mnie, czy serce tęskniło za starą częścią życia, czy to ja nie wiedziałem czego tak naprawdę chcę.
   Spojrzałem w końcu na zegarek, łapiąc się, że znów niekontrolowanie odliczam czas do spotkania z Amandą. Byłem zły i karciłem się w myślach, że pozwalam sobie na tak dużo uwagi w jej stronę. Usprawiedliwiałem się ostatnio tym, że po prostu brakuje mi ludzkiej obecności, a fakt, że jest nią Amanda to czysty przypadek. Sam nie wiem, ile było prawdy w tym, co próbowałem sobie wmówić.
   Gdy wyszedłem ze studia, poczułem ukucie w lewej piersi. Złapałem ręką komodę, powoli kucając w przypływie narastającego bólu. Usiadłem tak skulony na ziemi, czekając aż kłucie w sercu zacznie ustępować. Tym razem jednak trzymało mnie o wiele dłużej, niż ostatnim razem. Poczułem momentalnie jak moje czoło się poci, zaś dłonie zaczynają się trząść na wszystkie strony. Gdy w końcu ból minął, podniosłem się powoli z podłogi, idąc do sypialni, gdzie rzuciłem się zrezygnowany na łóżko. Nagle rozległ się dźwięk mojej komórki, której numer był dostępny tylko dla kilku osób.
- Tak Frank? - mruknąłem do słuchawki widząc imię przyjaciela na wyświetlaczu - Mam nadzieję, że to coś pilnego bo nie czuję się najlepiej.

- Znów się prochów nażarłeś? - spytał z lekką kpiną w głosie - Gorzej niż z dzieckiem, pamiętasz mam nadzieję, że teraz szpital Cię nie poratuje?
- Skończyłeś już? - warknąłem wściekły jego kolejną litanią - Po co dzwoniłeś?
- Zapomniałeś już, że miałem Ci coś załatwić?
- Ach tak - mruknąłem przypominając sobie - Chodzi o Pana Richarda?
- Owszem, za trzy dni będzie miał nocną zmianę, podeślę Ci pojutrze w wiadomości gdzie i o której macie być.
- Dziękuję - szepnąłem unosząc delikatnie kąciki ust - Jesteś najlepszy, wiesz?
- A wiem - zamyślił się - I dlatego też mam dla Ciebie niespodziankę.
- To znaczy?
- Pamiętasz jak żaliłeś się, że brakuje Ci trochę słońca i błękitu wody? Załatwiłem Ci coś.
- Wysyłasz mnie na wakacje? - zaśmiałem się - Poważnie?
- Syn mojej znajomej ma domek niedaleko Saint Tropez. Mała drewniana chatka położona w lasku blisko morza. W okolicy nie ma żadnych innych domków, a teren w większości jest prywatny i oznakowany, więc będziesz mógł bez przebrania odpocząć od tego wszystkiego. Transport oczywiście Ci zorganizuję.
- Jest możliwość wyjazdu z osobą towarzyszącą? - zagryzłem wargę, wiedząc jaka będzie jego reakcja.
- Jaja sobie robisz, prawda? - już słyszałem ten jad w głosie - No niech zgadnę: Amanda! To ja Ci człowieku załatwiam, abyś wyjechał sobie na dni kilka, zdjął z twarzy to białe gówno, odetchnął od smrodu Paryża, a Ty chcesz ją zabrać?!
- Ciągle pracuje, przyda się jej kilka dni wolnego.
- Czy Ty wiesz o czym Ty mówisz?! Musiałbyś cały czas znów być w masce, no i jak chcesz spać w jednym mieszkaniu z kobietą, która podczas snu może Cię zdemaskować!
- Mogę zamknąć sypialnię na klucz - odparłem spokojnie - Poza tym mówiłem Ci już, ufam jej i wcale nie zależy jej na zdjęciu mojej maski.
- Jasne, widzę nieźle sobie Cię urobiła - warknął - Miesza Ci w tym kudłatym łbie, wiesz co to będzie, gdy sprawa wyjdzie na jaw? Wiesz co Ci grozi człowieku?
- Jestem dorosły, potrafię o siebie zadbać Frank.
- Właśnie widzę Panie dorosły - westchnął - Rób co chcesz, bo i tak mnie nie posłuchasz.
- Proszę zaufaj mi, wiem co robię.
- Obyś miał rację Mike - nastała chwila ciszy - Porozmawiaj z nią jak chcesz, jednak nie może nikomu powiedzieć o tym gdzie jedzie.
- O to się nie martw - uśmiechnąłem się mimowolnie - Dziękuję jeszcze raz za wszystko.
- Jasne, trzymaj się.
   Gdy nastała cisza w słuchawce, wykręciłem numer do mojego tutejszego kierowcy. Miałem się spotkać z Amandą dopiero jutro, jednak tak nietypowa propozycja wymaga czasu i zastanowienia, wiec nie chciałem tego odkładać na później.
   Wyjazd i ucieczka od tego wszystkiego była pomysłem idealnym, jednak ucieczka z samotności w kolejną samotność nie miała dla mnie najmniejszego sensu. Naprawdę zaufałem tej kobiecie. Udowodniła mi nie raz, że naprawdę nie ma złych zamiarów, a jedynie sama szuka pomocy i wsparcia. Na początku byłem przeciwny temu wszystkiemu, jej propozycji i całej tej sytuacji, jednak teraz zacząłem dostrzegać jak wiele ja dzięki temu zyskałem. To chyba ja najbardziej potrzebowałem tej rozmowy z kimś, kto mnie nie zna, kto nie może mnie zranić.



   To smutne, że tak często sypiamy w łóżkach osób, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego. Nad ranem nie chcemy mieć nic wspólnego nawet ze sobą. Tak często całujemy się, nie dając od siebie nic więcej poza gęstą śliną. Dokładnie to samo otrzymujemy w zamian. Piszemy, że tęsknimy, choć sami nie wiemy, za czym i czy tęsknimy naprawdę. Nie mamy nic więcej, ale wcale nie przeszkadza nam to we wmawianiu sobie, że to wszystko nosi metkę “Miłość”. A potem zrywamy, nienawidzimy i chcemy zapomnieć. Na wszystkim, co zdawało się być tak prawdziwe zaczynają pojawiać się odrosty. Kiedyś tak często dostrzegałam ten problem u obcych ludzi, dlaczego więc nie dostrzegałam go przez ten cały czas we własnym związku?
   Od zakończenia ostatnich zajęć minęło pół godziny. Siedziałam wciąż w sali nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie chciałam wracać do domu, nie chciałam znów się z nim widzieć i przeżywać tego samego od nowa. Byłam umówiona z Clarą, jednak dzwoniła godzinę temu, że musimy przełożyć nasze spotkanie na jutro, gdyż jej ciotka zachorowała i musi zająć się jej córką.
   W końcu zaczęłam składać swoje rzeczy do torebki. Za oknem zdążyło się już zrobić ciemno, zaś śnieg nie dawał za wygraną od rana sypiąc i okrywając miasto białym puchem. 
- Amando - zatrzymał mnie głos innej nauczycielki na dole w korytarzu - Był tu jakiś mężczyzna i pytał o Ciebie.
- O mnie? - nie kryłam zdziwienia - Czego chciał?
- Mówił, że czeka na Ciebie przed budynkiem.
- D... Dobrze, dziękuję - odparłam i zdziwiona ruszyłam dalej w kierunku drzwi.
  Gdy tylko chłodny wiatr owiał moje policzki, zaczęłam szukać wzrokiem owego nieznajomego. Obok dobrze mi znanej, czarnej limuzyny stał znajomy, ciemnoskóry mężczyzna.
- Witam, jestem tutaj na polecenie Pana X. Oczkuje Pani u siebie.
- Że teraz? - nic już nie rozumiałam.
   Gdy mężczyzna otworzył mi drzwi od auta, wsiadłam niepewnie nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Mieliśmy się spotkać jutro, stało się coś? Mimo wszystko w duchu czułam pewną ulgę, że jednak ten wieczór spędzę poza własnym domem. Gdy ruszyliśmy poczułam wibracje w torebce. Wyjęłam niepewnie komórkę, widząc zdjęcie Lucasa oznajmiające połączenie.
- Tak? - odebrałam pewna, że nie da mi spokoju.
- Gdzie jesteś?
- Wracam z pracy, jadę jednak jeszcze na zakupy i może odwiedzę Pana Richarda w szpitalu - skłamałam chcąc zyskać trochę czasu - O co chodzi?
- Myślałem, że wrócisz wcześniej i porozmawiamy. Wczoraj... Chyba trochę przesadziłem z alkoholem.
- Trochę? - zaśmiałam się - Po ślubie też tak się będziesz zachowywać?
- To nie tak, ostatnio mam ciężki okres - mruknął do słuchawki wzdychając - Wracam właśnie z pracy, komendant powiedział, że w poniedziałek wysyła nas na obowiązkowe szkolenie do Londynu.
- Na ile?
- Tydzień, pomyślałem jednak, że może chciałabyś pojechać ze mną? Mam znajomego w północnym Londynie mogłabyś...
- Nie, nie ma opcji - przerwałam mu - Żadnych wyjazdów.
- Porozmawiamy w domu, dobrze?
- Jasne, muszę kończyć - odparłam chcąc w końcu zakończyć tę rozmowę.
   Gdy tylko w komórce nastała cisza, odetchnęłam z ulga. Wyjazd Lucasa dobrze nam zrobi. Nie wiem czy jest co jeszcze ratować, jednak rozłąka może stać się odpowiedzią na te wszystkie pytania, które sobie ostatnio zadaję.
- Jesteśmy - usłyszałam głos kierowcy i dopiero zorientowałam się, że stoimy w miejscu. 
   Podziękowałam, po czy  wysiadłam z pojazdu kierując się w dobrze znanym mi kierunku. Uliczka prowadząca do zejścia do Galerii nie była oświetlona. W zasadzie była to jedna z mniej ciekawszych części Paryża, w której na pewno bez powodu spacerować bym nie chciała.
  Zapach drewna i książki stał się dla mnie teraz niemal kojący. Zawsze czułam się dobrze przychodząc tu, a ten zapach był nieodłączną częścią tego miejsca. Usłyszałam muzykę dobiegającą z salonu. Ruszyłam w tym kierunku, czując jak zaciska mi się żołądek. Przy każdym spotkaniu czułam swego rodzaju stres przy tym człowieku. Ufałam mu w każdym calu, jednak wciąż był dla mnie jedną wielką niewiadomą, a jego zmiany nastroju były nie do przewidzenia.

- X? - spytałam, nie chąc go wystraszyć.

   Stał tyłem do mnie przy szafie grającej, z której wydobywała się jedna z piosenek zespołu The Beatles. Mężczyzna odwrócił się powoli w moim kierunku, opierając się tyłem o szafę. Znów maska uniemożliwiała mi identyfikację jego mimiki, czy też po prostu oczu, które często zdradzały tak wiele.
- Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem  Ci znów planów?
- Nie, nie miałam i tak nic lepszego do roboty i nawet lepiej... - urwałam, widząc jak nagle X zerwał się z miejsca i podszedł do mnie szybkim krokiem. 
   Gdy ujął moją twarz w dłonie i przejechał kciukiem pod łukiem brwiowym dopiero sobie przypomniałam o ranie, jaka tam widnieje. Mimo ubrania, widziałam jak mięśnie na jego rękach się napinają.
- To nie to co myślisz - zaczęłam od razu uciekając wzrokiem, gdyż nie umiałam kłamać - Poślizgnęłam się i upadłam, nic wielkiego...
- Jeśli jeszcze raz będziesz próbowała mi wcisnąć jakikolwiek kit i bajkę, więcej Twoja noga tutaj nie postanie - odparł spokojnym, lecz przyprawiającym o ciarki głosem - O co tym razem poszło?
- Był pijany, gdy wróciłam w nocy do domu - sama nie wiem czemu to zrobiłam, ale wtuliłam się w jego klatkę piersiową, jakbym chciała się schować przed jego wzrokiem i gniewem - Pokłóciliśmy się, popchnął mnie i upadłam. Nie chciał mi zrobić krzywdy, to nie jest to samo.
- Gdy podbił Ci oko i rozciął wargę, również robił to z miłości? Masz chyba bardzo mylne pojęcie o uczuciach - poczułam jak w końcu mnie obejmuje, dociskając mocniej do siebie - Co Ty myślałaś wiążąc się z takim człowiekiem?
- Kiedyś był inny, był niczym moja druga połowa, naprawdę. Możesz nie wierzyć mi, ale tak było na samym początku, naprawdę mnie kochał - dopiero zdałam sobie sprawę, że moje oczy stały się wilgotne, na co jeszcze mocnej schowałam twarz w jego pierś.
- Nie można znaleźć drugiej połówki siebie. Nie ma drugiego człowieka, który nas uzupełnia  -mówił niemal szeptem, tuż koło mojego ucha, owiewając moją skórę na szyi swoim ciepłym oddechem - Owszem, mamy takie wrażenie, ale tylko dlatego, ze patrzymy z pragnieniem, aby tak było. Widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć, a resztę pomijamy. Mija w końcu czas, powoli zaczynamy dostrzegać, że ten ktoś w rzeczywistości coraz mniej pasuje do nas. Myślimy, że on się zmienił i jesteśmy rozczarowani, ale w gruncie rzeczy on jest taki sam. To my przestaliśmy mu dopisywać to co chcieliśmy, aby miał, a czego w nim nigdy nie było.
- Przepraszam - mruknęłam odsuwając się od niego.
- Za co? Nie masz mnie za co przepraszać - byłam niemal pewna, że się delikatnie uśmiecha - Chcesz coś do picia, a może jesteś głodna?
- Z chęcią napiję się herbaty - odparłam unosząc kąciki ust, po czym udaliśmy się do kuchni - Jest coś, w jakim celu chciałeś mnie dzisiaj koniecznie zobaczyć?
- Tak, jednak najpierw chciałbym zadać Ci jedno pytanie, które nie daje mi spokoju od jakiegoś czasu.
- Słucham? - odparłam zajmując miejsce na krześle - Zrobiłam coś nie tak?
- Nie o to chodzi - postawił czajnik na gaz, po czym odwrócił się do mnie przodem - Ta noc.. Gdy poprosiłaś, bym został obok Ciebie, a ja nieświadomy sam zasnąłem u Twojego boku... Obudziłaś się pierwsza, mogłaś ściągnąć moją maskę, a ja nie miał bym o tym nawet pojęcia, mogłaś zrobić co chcesz, a jednak leżałaś obok po prostu na mnie patrząc... Dlaczego? - spytał niemal szeptem - Musi być w Tobie choć odrobina ciekawości kim jestem... Dlaczego tego nie zrobiłaś? - czułam na sobie  jego wzrok, mimo iż nie mogłam ujrzeć oczu.
- Nie mam pojęcia - odparłam zgodnie z prawdą - Może i czasem zastanawiam się, kto stał się jedną z najważniejszych osób w moim życiu, może i prawdą jest, że chciałabym móc spojrzeć w Twoje oczy by zobaczyć w nich swoje odbicie i choć raz wyczytać z nich co czujesz. Albo boję się, że po tym wszystkim byś mnie znienawidził, że coś by się zmieniło i stracę Cię już na zawsze. A może po prostu boję się, że wraz z tajemnicą zniknie cała magia?
- Magia? - nie krył zdziwienia - Nazywasz to magią?
- Nie chcę nic zmieniać, chcę byś był sobą i nie ma chyba większej prawdziwości niż taka, jaką mi oferujesz. Skoro masz powód by się ukrywać, szanuję Twoją decyzję. Chcę X, a nie kogoś kto się za nim kryje - milczał, a mnie ta cisza aż biła po uszach.
   Dopiero po chwili przerwał to dźwięk czajnika, sygnalizującego, że woda jest już zagotowana. Zalał kubek w ciszy, po czym podał mi go i usiadł naprzeciw mnie, a ja byłam pewna, że przypatruje mi się cały czas.
- Chciałem byś przyszła, gdyż mam dla Ciebie propozycję.
- To znaczy? - spojrzałam w końcu na niego.
- Mój przyjaciel chce, abym odpoczął od tego wszystkiego i załatwił mi małe wakacje blisko Saint Tropez.
- Jedziesz na Lazurowe Wybrzeże?  - uśmiechnęłam się mimowolnie - Byłam raz w Monaco, niesamowite miejsce.
- Myślę, że Tobie taki wyjazd również by dobrze zrobił - odparł, a ja niemal nie udusiłam się łykiem herbaty, jaki właśnie wzięłam - To tylko na cztery dni, termin dostosuję się pod Twoją pracę.
- Nie.. Nie mogę, nie mogę tak wyjechać - odparłam kręcąc głową - Mam pracę, narzeczonego... Co mu powiem?
- W pracy możesz wziąć wolne, jak mówiłem termin podpasuję do Twoich możliwości - zastanowił się chwilę - A Lucas... Myślę, że nie będzie umierał z tęsknoty.
- Nie mogę wyjechać bez słowa, co ja mu powiem? Dopiero co odmówiłam mu wyjazdu do Londynu, a teraz nagle wakacji mi się zachciało?
- Londynu?
- Wyjeżdża po weekendzie na jakieś szkolenie.
- Na jak długo? - gdy zobaczyłam jak od razu się ożywił, pokiwałam ponownie głową - Problem sam się rozwiąże.
- Nie... Nie ma opcji, że wyjadę pod jego nieobecność... Poza tym nie wiem, czy w pracy dostanę wolne na ten okres.
- Więc jutro się dowiesz - jego głos nabrał całkiem innej barwy - Nie zmuszam Cię do niczego, Amando. Podałem propozycję, na którą możesz przystać lub odmówić.
- Dlaczego w ogóle mi to proponujesz? Znów będziesz zmuszony kryć się pod maską.
- Poradzę sobie - odparł, po czym wstał z miejsca - Jak z jutrem?
- Obiecałam Clarze, że wyjdziemy gdzieś razem po pracy.
- Więc widzimy się w sobotę, liczę, że zdążysz już podjąć decyzję - powiedział, po czym opuścił jak gdyby nigdy nic pomieszczenie.
   Odprowadziłam mężczyznę wzrokiem, czując jak moje serce bije nierównomiernym rytmem. On nie był wyjątkiem, każdy ma jakąś tajemnicę. To dlatego wszystkim się wydaje, że ukochana osoba przestanie ich kochać, gdy pozna prawdziwą, ukrytą pod maską twarz. Nikt nie jest wyjątkiem. Ale ja dostrzegłam prawdziwego człowieka i nie chciałam nikogo innego, nawet tej krwi i kości ukrytych pod maską. Najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok, gdy się ją zachowuje w tajemnicy - tak niech pozostanie.

***

Komentarz = to motywuje!

~~~~~

"Lekcja: nie oddawać serca w ręce, które go nie chcą." 

4 komentarze:

  1. Hej!
    Ale się złożyło :D Takie szczęście, a ona ma jeszcze wątpliwości? Skoro uświadomiła sobie, że związek z Lucasem nie ma sensu, to teraz niech pomyśli z kim woli spędzać czas. Niech się w ogóle zastanowi nad swoją relacją z X. Może sobie uświadomi pewne rzeczy 8) X dobrze jej powiedział! Ona znów sobie pozwala. Jak raz poniósł głos, to trzeba było się już nie zbliżać, a nie... Znów będzie się starała ich wszystkich okłamać, żeby go chronić. Osobę, na której nawet jej szczerze nie zależy. Amanda to człowiek- zagadka. Chyba nawet wiem kto ją rozwiąże...
    Holahola, co to za kłócia w sercu? Nie podoba mi się to. On ma być zdrów i NIC nie ma się mu stać. NIC.
    Pozdrawiam, weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie po prostu petarda. Wcześniej czytałam Twoje opowiadania, ale zmieniłam telefon I tak jakoś wyszło że nie wchodziłam na bloga. Teraz mówie sobie że popatrze I co widze MEGA opowiadanie. Ciesz sie że piszesz dalej ;) Życze dużo WENY!!! :-)

    Pozdrawiam
    DARIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Rozdział mega mi się podoba. Amanda jest jedną z najlepszych głównych bohaterek, z jakimi miałam okazję się spotkać. X też jest niesamowicie wykreowany, podoba mi się.
    Niech Amanda się zgodzi i pomacha Lucasowi na do widzenia. Ja nie wiem jak ona z nim wytrzymuje. Serio jej współczuje. No, ale na jej decyzje trochę poczekamy! :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg omg omg omg awwwwwwwwww ^^
    Heja!
    Rozdział naprawdę świetny, chyba jak zwykle. No co tu dużo mówić nad efektem ogólnym. Wykonałaś kawał dobrej roboty i wydaje czy każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego.
    Lucas przeszedł samego siebie. Ciekawe co on chce tym osiągnąć naprawdę. Nawet największe ścierwo przy nim jest nieskazitelne. Może i trochę przesadziłam ale cóż...pech. A niech jedzie do tego Londynu i nie wraca. Jeden problem mniej. Amanda naprawdę powinna się zastanowić czy kocha tego człowieka, czy jednak jest z nim tylko dlatego że się boi samotności. Nie powinna się pozwolić tak traktować, a Michael/X na pewno jej to w końcu wbije do główki.
    Podejrzliwość Franka jest w pełni zrozumiała. Choć trochę przesadza. Ouuuuu.... Szykuje się wspólny wypad na małe wakacyje? No człowieku szacun wielki. Pewnie nastąpi jakiś przełom czy cuś. Choć moim zdaniem już nastąpił.
    Dobra ja zmykam, bo nuty się same nie napiszą xD Weny ci życzę duuuużo żeby było coraz wspanialej.
    Pozdrawiam gorąco i czekam na nexta ;****

    OdpowiedzUsuń