Strony

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 17 - Bzdurą jest to, czego się boisz.



Jestem!
Myślałam, że już dzisiaj tego nie skończę, ale się udało.
Wgl mam wrażenie, że dzisiaj zapychacz mi wyszedł jakiś znów O.o
Ja wiem, ze długość nie powala ostatnio, ale jakoś boję się, że jak za długie dam to będą męczyć wręcz aż, sama to wiem po sobie jak widzę u niektórych, że w połowie człowiek aż literki gubi xD
Wolę chyba dać częściej, a krócej trochę.
No nic zapraszam do lektury + DZIĘKUJĘ za komentarze,
ostatnio znów kilka osób się 'ujawniło', a mnie się aż ryjak cieszy czytając to <333
PS: Za błędy przepraszam, rozdział nie był sprawdzany, nie miałam już siły.
Pozdrawiam!:)

~~~~~

    Łatwo jest zrzucić z siebie ubrania i uprawiać seks. Ludzie ciągle tak robią, ale otworzenie swojej duszy dla drugiej osoby, odsłonięcie przed nią swoich wierzeń, przemyśleń, lęków, nadziei i marzeń, to jest prawdziwe obnażenie. Ludzie sypiają ze sobą, nic ekscytującego. Zdjąć przed kimś ubrania i położyć się na kimś, pod kimś lub obok kogoś to żaden wyczyn, w zasadzie dla mnie już żadna przygoda. Przygoda następuje później, jeśli zdejmiesz przed kimś skórę i mięśnie i ktoś zobaczy Twój słaby punkt, żarzącą się w środku małą lampkę, której nigdy nikomu nie chciałeś pokazać.
  Poranek był tak wczesny, że nawet słońce ukrywające się za budynkami, nie oświetlało jeszcze niektórych zakątków Paryża. Mój kierowca zatrzymał się pod kamienicą, w której mieszkała Amanda. Spojrzałem ostatni raz na zegarek, dopiero zdając sobie sprawę, że jestem sporo przed czasem. Zastanowiłem się chwilę jeszcze, jednak w końcu nie mogąc wysiedzieć tyłkiem na miejscu, opuściłem pojazd i udałem się w stronę wejścia do budynku. Ulice o tak wczesnej porze były całkiem puste, dlatego zdziwiłem się słysząc kogoś schodzącego w dół po schodach na klatce. Myśląc, że to Amanda ruszyłem dalej na piętro, spotykając się w drodze z sprawcą hałasu. Ku mojemu zdziwieniu była to starsza kobieta po siedemdziesiątce, która widząc mnie stanęła w pół kroku otwierając szeroko buzię. Gdy zachwiała się, wyciągnąłem rękę chcąc jej pomóc w utrzymaniu równowagi, jednak ona na to odskoczyła jeszcze bardziej, wyciągając z płaszcza jakiś drewniany krzyżyk i zaczęła krzyczeć coś po francusku, machając przede mną różańcem. Niemal w panice mnie wyminęła i zeszła na dół, ciągle krzycząc coś w swoim języku, jakby naprawdę miała mnie za samego wysłańca piekieł. Zaśmiałem się w duchu, wyobrażając sobie co musiała o mnie pomyśleć ta kobieta. W końcu nie codziennie spotyka się o tej godzinie po drodze zamaskowanego człowieka, który spokojnie chodzi po klatce schodowej.
  Gdy w końcu stanąłem pod odpowiednimi drzwiami zapukałem niepewnie. Mimo iż od kilku dni wiedziałem o wyjeździe, wciąż w mojej głowie pozostawała pewna niepewność. Wczoraj wieczorem Frank przez dwie godziny suszył mi głowię, mówiąc jak głupi i nieodpowiedzialny jestem, może i miał rację, byłem strasznie nieodpowiedzialny i głupi.
- Już jesteś? - w drzwiach stanęła Amanda, uśmiechając się do mnie pięknie - Wejdź, kończę śniadanie i w zasadzie możemy zaraz wychodzić. Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję. Wciąż maska utrudnia mi spożywanie posiłków - zaśmiałem się, po czym udałem się do kuchni - Jak wczorajsze spotkanie z przyjaciółką? - spytałem przypominając sobie tę zabawną sytuację.
- X... Ja naprawdę przepraszam... - zaczęła się tłumaczyć - Nie miałam pojęcia, że ona...
- Czy ja się gniewam? - przerwałem jej śmiejąc się - W zasadzie to była całkiem zabawna sytuacja, jej mina na długo zostanie w mojej pamięci.
- Ona nic nikomu nie powie, przysięgam.
- Wiem, Amando - dotknąłem dłonią jej policzka, jednak gdy zorientowałem się co robię, cofnąłem gwałtownie rękę zaciskając ją z nerwów w pięść - Dokończ śniadanie proszę, kierowca już na nas czeka.
- Tak w ogóle nie zapytałam... - odparła nagle wyciągając portfel z torebki, na co ja zmarszczyłem brwi mimo, iż wiedziałem, że nie może tego zobaczyć - Saint Tropez to kawał drogi, wiem że mówiłeś, że domek załatwił Ci przyjaciel, jednak paliwo i transport taki kawał drogi...
- Jeśli zaraz nie schowasz tych pieniędzy, wyjdę stąd i przysięgam, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz już na oczy - odparłem poważnym nawet jak na mnie tonem, na co kobieta zacisnęła usta w wąską linię, wpatrując się we mnie z niepewnością - Nie żartuję, kończ lepiej to śniadanie i nie myśl za dużo.
   Wyminąłem kobietę udając się do salonu. Od zawsze uwielbiałem chodzić ludziom po mieszkaniu, a nawet zaglądać do szafek i szuflad. Tym razem jednak oglądałem jedynie zdjęcia, które były ustawione na komodzie. Na wielu z nich była po prostu z Lucasem, czasem sama lub z Clarą. Moją uwagę jednak przykuło jedno, jedyne zdjęcie. Amanda mogła mieć na nim może 18 lat. Była piękna, włosy długie niemal do pasa, a obok niej stał mężczyzna w podobnym wieku. Patrzyli się sobie w oczy, oboje uśmiechając się jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jakie mogą dać sobie ludzie.
- To Evan - usłyszałem jej głos za sobą, na co odwróciłem się w stronę kobiety - Nie mam zbyt wiele zdjęć z nim, to jedna z kilku pamiątek.
- Bardzo za nim tęsknisz? - przypomniałem sobie jak powiedziała mi, że od jego śmierci nie pozwoliła się do siebie zbliżyć na tle seksualnym żadnemu innemu mężczyźnie - Musiałaś być z nim bardzo związana, skoro po tym wszystkim Twoja psychika tak się poddała.
- Jego śmierć to jedno, jednak śmierć dziecka, o którym nawet nie wiedziałam wtedy to drugie.
- Boisz się ponownej straty dziecka? To dlatego nie pozwalasz się Lucasowi zbliżyć?
- Myślę, że moje ciało i psychika same mi powiedzą, kiedy będę gotowa oddać się komuś innemu niż Evan. Mimo iż jego już nie ma, oddanie się komuś, kogo nie będę kochać całym sercem byłoby zdradą.
  Nie odpowiedziałem już nic, tylko skinąłem głową i ruszyłem na korytarz, gdzie stała jej walizka. Wziąłem bagaż do ręki i ruszyłem do limuzyny szybkim krokiem, nie chcąc aby znów mnie ktoś tutaj zobaczył. Amanda dołączyła chwilę po mnie, uśmiechając się delikatnie. Widziałem w jej oczach pewien błysk, którego nie potrafiłem rozczytać.
- Jakiego koloru są Twoje oczy? - zapytała nagle, gdy pojazd ruszył - Często je sobie wyobrażałam.
- Brązowe - odparłem niepewnie, po czym sam uśmiechnąłem się w duchu - Są tak samo brązowe jak Twoje, Amando.


   Otworzyłam oczy, czując odrętwienie w nogach, pośladkach i na ramieniu. Chyba jednak spanie w aucie mi nie służy, nawet w takim wielkim samochodzie jak ten. Uniosłam delikatnie głowę spoglądając na X, w którego ramię byłam o dziwo wtulona. Widząc to oderwałam się od niego, co spowodowało, że odwrócił głowę w moją stronę. Spał? Być może, przez maskę ciężko było wyczytać z jego 'twarzy' cokolwiek.
- Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić.
- Znów zaczynasz z tym swoim przepraszaniem mnie? - byłam pewna, że się uśmiecha - Jak się spało?
- Nawet nie wiem kiedy zasnęłam - poczułam jak moje policzki się czerwienią - Nie chciałam sobie robić z Ciebie poduszki.
- Myślałem w zasadzie przez chwilę, czy Cię nie zrzucić z siebie na podłogę, ale postanowiłem Cię oszczędzić - zaśmiał się - Jeśli jesteś zmęczona połóż się znów.
- Ile nam zostało?
- Niedługo powinniśmy być na miejscu, do Saint Tropez zostało niecałe 10 kilometrów, jednak domek ten jest kawałek od miasta.
- Musiałam sporo przespać - nie kryłam zdziwienia - Chyba marny ze mnie kompan do podróży.
- Byłaś zmęczona, to normalne. Ja sam spałem jakiś czas razem z Tobą.
- Nie mogliśmy polecieć samolotem? - spytałam, dopiero po chwili orientując się co powiedziałam - Wybacz, zapomniałam o masce.
- Nie szkodzi, ja sam czasem o niej zapominam - odwrócił głowę w stronę okna - Twoja przyjaciółka wie gdzie wyjechałaś?
- Wie o wyjeździe, jednak nie ma pojęcia gdzie jedziemy.
- Nie ufasz jej?
- Oczywiście, że ufam, ale Tobie obiecałam coś i dotrzymuję słowa - spojrzałam na niego, czując jak moje serce mięknie w jego obecności - To chyba Ty nie ufasz mnie.
- Myślisz, że zabierałbym Cię wtedy ze sobą? - odwrócił w końcu głowę w moją stronę - Proszę Amando, nie zaczynajmy znów tego tematu.
- Dlaczego tak usilnie próbujesz mnie do siebie zniechęcić?
- Bo nie jestem człowiekiem, za jakiego mnie uważasz - podniósł lekko ton - Próbuję Ci to pokazać, ale Ty wciąż jesteś obok mnie udając, że nic nie widzisz.
- Nie obchodzi mnie co myślisz o sobie. Masz w sobie to najpiękniejsze, co może mieć człowiek, bo masz po prostu prawdę. Nie chcesz być taki jak świat, w którym żyjesz. Jesteś bardzo odważny i silny, bo widzisz prawdę nawet tam, gdzie to bardzo boli. Dlatego bzdurą są te złe słowa, które o sobie mówisz. I bzdurą jest to, czego się boisz.
- Mówisz mi o moich lękach, gdy sama przez kilka lat byłaś przybita do łóżka i nie mogłaś nawet spojrzeć bliskim w oczy, winiąc cały świat za śmierć ukochanego i dziecka?
   Chyba dopiero po chwili dotarło do niego, co właśnie powiedział. Nie byłam w stanie powstrzymać łez, jakie napłynęły mi do oczu. Automatycznie odsunęłam się od niego widząc, jak podnosi dłoń by mnie dotknąć. Pojazd nagle się zatrzymał, a ja wyszłam z samochodu w pośpiechu, czując jak pierwsza łza spływa mi po policzku. Jego słowa zabolały mnie tak, jak już dawno nic mnie nie skrzywdziło. Był jedną z niewielu osób, jakie znały moją historię. Powierzyłam mu swój sekret, uczucia, lęki i rozpacz, jaką sobie kryłam przez te wszystkie lata.
   Dopiero po chwili rozejrzałam się wokół, ignorując nawet chłód, który ogarnął moje ciało. Wokół mnie był las, ścieżka prowadząca tutaj usypana była jedynie z drobnego, jasnego żwirku. Kilkanaście metrów ode mnie stał domek. Nie był wielki, jednak miał pewien niepowtarzalny urok. W całości wykonany z drewna, zaś wielkie okna odbijały zachodzące już w oddali słońce. Woda mimo iż o tej porze traciła kolor lazuru, szumiała tworząc przepiękną dla ucha muzykę.
  Słyszałam jak X coś za mną woła, ale zignorowałam go całkowicie. Ruszyłam powoli w stronę pomostu wchodzącego kilka metrów w głąb wody. Od dawna nie widziałam morza, dlatego chciałam chłonąć ten widok jak najdłużej. Zdobyłam się nawet na słaby uśmiech, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.
- Przeziębisz się - usłyszałam za sobą jego melodyjny głos, zaś po chwili poczułam jak zarzuca mi jakiś materiał na ramiona - Amando, posłuchaj... Ja chciałem...
- Jestem zmęczona, chcę odpocząć - przerwałam mu, odwracając się w jego stronę - Ty również jesteś zmęczony, inaczej nigdy byś nie powiedział mi tego, co powiedziałeś kilkanaście minut temu.
- Ja wcale tak nie myślałem...
- Wiem - ponownie mu przerwałam, nie dając dokończyć i się wytłumaczyć - Jednak mimo to jest mi cholernie przykro, dlatego pozwól mi zostać ze samą sobą do rana, potrzebuję tego.
- Rozumiem, weź to - podał mi do ręki klucze - Porozmawiam z kierowcą i przyniosę niedługo nasze bagaże. Gdy wejdziesz schodami na piętro, po lewej stronie będzie Twoja sypialnia.
   Po tych słowach odwrócił się i odszedł zostawiając mnie samą na pomoście. W końcu zebrałam się w sobie i ruszyłam w stronę domku, skacząc z radości w głębi serca, że tutaj jestem. Drzwi wejściowe były dwuskrzydłowe, tak samo jak w Galerii Cieni. Całość była urządzona skromnie, ale w przepięknym stylu. Wszelkie meble były z drewna, ściany zdobiły obrazy w większości ukazujące górskie i nadmorskie krajobrazy, zaś podłoga pokryta kolorowym, puchatym dywanem. Ruszyłam schodami na górę, od razu odnajdując drzwi o jakich mówił X. Pokój nie był wielki. Pod oknem stało dwuosobowe łóżko, nakryte białą jak śnieg pościelą. Na nocnej szafce leżała lampka z lawą, zaś wielka szafa na przeciwnej ścianie zakrywała ją niemal całą.
- Jak Ci się podoba? - na te słowa odwróciłam się w stronę X, który stał w wejściu opierając się o framugę drzwi - Przyniosłem Twoją walizkę.
- Dziękuję - mruknęła biorąc od niego bagaż - A Ty...
- Będę naprzeciwko - wskazał na drzwi po drugiej stronie - Mam nadzieję, że rozumiesz, że będę je zamykał gdy...
- Oczywiście - uśmiechnęłam się słabo - Zresztą, nie śmiałabym wejść bez pukania i wyraźnej zgody do Twojej sypialni. I tak musisz większość wyjazdu męczyć się z maską na twarzy.
- To był mój wybór, nie obwiniaj się - spuścił głowę - Co do sytuacji z auta, to naprawdę nie to miałem na myśli. Nie lubię mówić o swoich lękach i problemach, dlatego Cię zaatakowałem, tak naprawdę myśląc tylko jak obronić wtedy samego siebie.
- Nie musisz się tłumaczyć - znów wymusiłam na sobie delikatny uśmiech - Do jutra, śpij spokojnie.
- Ty również, dobranoc - kiwnął mi głową, po czym zniknął za drzwiami do swojej sypialni.
   Zamykając również swój pokój, opadłam na łóżko wciągając zapach świeżej pościeli. Mimo iż dużą część drogi przespałam, zmęczenie bo ponad ośmiu godzinach w samochodzie sprawiło, że moje ciało wymagało porządnego wypoczynku. Po długiej i relaksującej kąpieli w łazience, która przylegała do mojej sypialni, w końcu mogłam położyć się wygodnie i zamknąć oczy.
   Mimo iż słowa X zabolały mnie, byłam w stanie mu wybaczyć. Znałam go już na tyle, by wiedzieć kiedy kłamie, gdy jest zły i mówi coś w gniewie, bądź rzuca słowa na wiatr w szczęściu. Jego ciało, ton głosu i całe zachowanie zdradzało każdy cal jego delikatnej i zranionej duszy. Tutaj nawet maska nie pomogła mu, aby ukryć to kim jest naprawdę - był moim mężczyzną w masce i nie chciałam nikogo innego.


   Całą noc męczył mnie widok Amandy, jej zapłakanych oczu i żalu po tym, co powiedziałem jej w samochodzie. Nie wyobrażam sobie nawet tego co przeszła. Nie chcę nawet wyobrażać sobie, jak to jest stracić ukochaną osobę i nienarodzone dziecko, które było spełnieniem jej starań i marzeń. Ta kobieta miała w sobie ogromną siłę, tylko jeszcze nie do końca o niej wiedziała.
   Poranne słońce wpadało do okna mojej sypialni. Przetarłem twarz rękoma, spoglądając po chwili ma maskę leżącą na komodzie obok łóżka. Może to zabrzmi komicznie, ale sam czasem już zapominam się w tym wszystkim. Kim w końcu jestem? Michaelem? A może X? A może to jedna i ta sama osoba? Maska ta przywarła do mnie już tak mocno, że zapominałem się pomiędzy jednym światem, a drugim. 
   Po porannej rutynie zszedłem w końcu na dół szykując dla siebie i Amandy śniadanie. Rozpaliłem kominek, czując jak temperatura znów zaczyna spadać mimo pięknego, zimowego dnia za oknem. Zegarek na półce wskazywał 6:50 rano. Uśmiechnąłem się w duchu i kładąc talerze na stole, ruszyłem z powrotem na górę, kierując się prosto do sypialni Amandy. Gdy wszedłem do pomieszczenia spała okryta szczelnie pościelą z lekko rozchylonymi ustami. Podszedłem do jej łóżka i bez skrupułów wręcz zdarłem z niej pościel, na co przerażona obudziła się i usiała na łóżku patrząc na mnie pierw z strachem, po czym z gniewem w oczach.
- Delikatniej się nie dało? - syknęła wyrywając mi  z powrotem kołdrę - Wiesz, która jest godzina?
- Owszem, siódma rano. Śniadanie jest gotowe, ubieraj się więc i zaraz Cię widzę gotową w kuchni.
- Oszalałeś?! - rzuciła we mnie poduszką, gdy wychodziłem z sypialni - Co Ty znów odwalasz?
- Zaczynamy kolejną lekcję, Amando.
- Co to znów za lekcja? - przewróciła oczami siadając na rogu łóżka - Będziesz mnie karmił i mył zęby każdego poranka?
- Nie, od dziś codziennie będziesz się wyprowadzać na spacer o poranku.
- Że co? - zaśmiała się - A co ja pies jestem?
- To będzie symboliczne ćwiczenie Twojego ciała i Twojej duszy, bo zobaczysz sama, że podświadomość zacznie protestować już po trzecim czy czwartym dniu.
- Moja podświadomość już chyba protestuje - mruknęła opadając znów na poduszki - A nie można tego przełożyć chociaż na ósmą?
- Niestety - spojrzałem na nią - Wiesz dlaczego to jest takie trudne? Człowiek może chcieć się zmienić, ale jego podświadomość nie będzie chciała się na to zgodzić. Będzie Ci podsuwała wymówki, bo ochrania Twój bezpieczny system, który sama stworzyłaś. Czas coś zmienić, Amando. Wstawaj i szykuj się, będę czekał na Ciebie na dole.
   Po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia zostawiając ją samą. Nie mogłem zapominać na czym polega nasza relacja, oraz po co ją tutaj zabrałem. Miałem jej pomóc, nauczyć życia w sposób, w jaki żyła przed tragedią jaka ją spotkała. Tylko to nas łączyło.

***

Komentarz = to motywuje!

~~~~~

“Możesz przeciągnąć mnie przez piekło jeśli to oznacza, 
że mogę trzymać Cię za rękę.”


4 komentarze:

  1. Witam w tą... już piękną noc.
    Akcja na klatce schodowej mnie rozwaliła xD Poważnie. Wszyscy w domu śpią, a ja się śmieję na głos.
    Wyjazd, wszystko pięknie, tylko Michael musiał dowalić tym tekstem. Nie ma to jak spaprać wszystko na samym początku. Szczerze, to przeszło mi przez myśl, że ,,to niesprawiedliwe''. Wie wszystko o Amandzie, jej lękach, historii i stara się jej pomóc, jednak w gruncie sam został z swoimi problemami, które nie do końca jeszcze rozwiązał. Ta sytuacja to potwierdziła. Przydałaby się mała zamiana ról. Amanda nabierze pewności siebie, a Michael będzie potrzebował pomocy. Skoro już się sam w tym wszystkim gubi. W końcu... niektórzy noszą maski tak długo, że sami zapominają kogo pod nią ukrywają.
    Ja bym w niego nie rzuciła poduszką, tylko całym łóżkiem, za to, że mnie budzi o tej godzinie, gdy mam wolne xD Rozumiem, rozumiem... Lekcja musi być, ale to jest jak matma o 8 rano. Nawet nie odróżniasz cyrkla od kwadratu. Potem będzie marudzenie z niewyspania, chociaż ja z takim kimś mogłabym iść nawet o 4 nad ranem xD Czuję jednak, że zapowiada się ciekawa lekcja.
    Pozdrawiam i dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Całkiem ciekawie dzisiaj :D Chociaż nic wielkiego się tu nie wydarzyło to bardzo przyjemnie mi się czytało. Może troche dał dupy z tą swoją gębą wtedy, ale to się wytnie. xD Poza tym jestem ciekawa czy podczas tego wyjazdu się nie zapomni i czy jego tożsamość nie wypłynie... bo zakładam, że kiedyś w jakiś sposób, zamierzony bądź to się stanie? Tak podejrzewam. :D I byłoby ciekawie. Też ciekawi mnie czy Lucas dowie się o tej wyciecze... Ten chciał ją zabrać powiedziała, że nie, a tu proszę. Wolne w racy :D Coś czuję, że gnój ją zinwigiluje. -.- xD
    No nic, czekam na następny. :) Weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział! Jej! Tak wgl to hej :) Bardzo mi się podobał rozdział. Sytuacja na klatce była rozwalająca, chichrałam się przez dobrą minutę. Mike trochę skopał sprawę z tym tekstem, ale cóż.. bywa..
    Nie mogę się doczekać kolejnej lekcji, zapowiada się ciekawie ;)
    Więc miłego tygodnia i życzę wenki :3
    ~Siwa
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Michael pozostanie dżentelmenem, choćby ukrywał się pod niewiadomo jaką maską (nawiązanie do sytuacji na klatce schodowej, też mi się podobała, zachowanie babci było takie życiowe). Rozdział może i krótki, ale ciekawy. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, ciekawe czym nas zaskoczysz.

    OdpowiedzUsuń