Strony

piątek, 4 listopada 2016

Prolog


 
Kochani powróciłam!
Czy tylko ja się boję tego opowiadania? Serio!
Mam wrażenie, że mój "talent" pisarski i cała magia się wypaliła.
Może za stara jestem już na pisanie fanfic?
Zobaczymy z czasem. Nie wybaczyłabym sobie, jakbym przynajmniej nie spróbowała napisać tego opowiadania. Może ta historia was zachwyci, może okaże się totalnym gównem, tego nie wiem i przewidzieć nie mogę. Co więc przed prologiem?
Będzie to opowiadanie zupełnie inne niż dotychczasowa seria jaką pisałam.
Chcę, aby było to pisane po części po prostu jako wspomnienia Amandy, a więc uwaga:
prawdopodobnie całe opowiadania będzie pisane tylko i wyłącznie jej oczami.
Źle, czy dobrze?
Zawsze to inaczej było znać uczucia obojga bohaterów, tutaj jednak nasz MJ ma być osobą tajemniczą, więc takową pozostanie.
Póki co zapraszam na krótki prolog.
Nie mam przewidzianego czasu 'co ile' będą notki. Pierwszy rozdział myślę niedługo, postaram się dodawać w miarę regularnie min 2 lub 1 notkę na tydzień.
Mam też nadzieję, że to opowiadania trafi do jeszcze większego grona czytelników niż Seria Remember. Za wszelkie polecenia i rozgłos serdecznie dziękuję!:)
Buziaki i zapraszam do czytania i komentowania!<3

~~~~~

   Nie wiem kim jesteś. Nie wiem jak czytasz to, co teraz próbuję Ci przekazać. Może tylko oglądasz literki, myśląc o czymś innym. Może jesteś właśnie w połowie pudełka z ptasim mleczkiem i większą uwagę przykładasz do poczucia przyjemności, jakim napełniają Cię słodkie czekoladki niż to, co teraz właśnie do Ciebie piszę.
   Życie jest kruche. Wiem to lepiej, niż możesz sobie wyobrazić. Zbyt wiele w życiu straciłam, zbyt wiele wycierpiałam i zbyt wiele przeszłam. Nikomu tego nie życzę. Mimo tego wciąż tutaj żyję i jestem. Oddycham mimo pomarszczonych dłoni, siwych włosów i skrzypienia mojego ulubionego, starego, bujanego fotela. 
   Gdy spoglądam w przeszłość o te wiele lat wstecz, zawsze go tam widzę. Wiem, że nie tylko mnie go brakuje. Wiem, że nie tylko ja za nim tęsknię, ale wiem, że nikt nie tęskni za nim w taki sposób, w jaki ja to robię. Nikt nie poznał go w taki sposób, ani nikt nie widział tyle, ile ja widziałam. Nikt nie otrzymał tyle, ile ja otrzymałam.
   Od kiedy go poznałam, zaczęłam czuć się odpowiedzialna za moje życie. Za wszystko, co się w nim znajduje. Bo teraz kiedy patrzę wstecz, łatwo znajduję prawdziwe źródła wszystkich późniejszych zdarzeń: zarówno tych złych, jak i tych dobrych.
   Od kiedy go poznałam, znalazłam w sobie odwagę, żeby spojrzeć na rzeczywistość i nazwać po imieniu to, co się w nim dzieje. Nauczył mnie patrzeć. Patrzeć w taki sposób, aby widzieć, a nie tylko dotykać oczami. Widzieć głębiej, dalej, także to, co jest z pozoru niewidoczne. Patrzeć naprawdę, moją własną duszą, a nie według wskazówek, jakie zostały mi narzucone.
   Był nie tylko moim przyjacielem i kochankiem, ale przede wszystkim nauczycielem. Pokazał mi czym się różni prawdziwa wiara, od religii. Pokazał mi jak zepsuty jest świat w którym żyję. Wielokrotnie siadaliśmy razem na trawie i po prostu rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym, a ja słuchałam go z fascynacją, bo wszystko co mówił trafiało we mnie ze zdwojoną siłą. Mówił prawdę, po prostu.
   Pewnie nawet nie wiesz, jak wielką siłę masz w sobie.
    Ja też nie wiedziałam.
 Swoje dzieciństwo spędziłam w wygodnym świecie pełnym krzeseł i foteli. Uczono nas tylko jak siadać, aby odpocząć. Z jednego fotela na drugi, aby się przypadkiem nie zmęczyć. Zmęczenie i wysiłek są uważane za niepotrzebne i nieprzyjemne, a ludzie robią wszystko, aby ich uniknąć: tak właśnie pielęgnują lenistwo i słabości.
   Ja jednak po wielu latach z krzesłami i fotelami upadłam. W wieku 21 lat wpadłam w przepaść, z której długo nie mogłam się podnieść. Świat się zatrzymał, dla mnie się skończył. Chciałam zniknąć, to było dla mnie za wiele, a jednak ta siła mi pomogła. Kiedy z czasem podzieliłam się z nim mą historią z młodości, On mi wytłumaczył skąd to się bierze: siła zawsze jest we mnie. Nie ma znaczenia czy jej używam, czy też nie. Ona jest tyko w stanie uśpienia, hibernacji. Nigdy nie ginie, tylko czasem zapada w sen.
   To właśnie On nauczył mnie patrzeć na świat inaczej. Nauczył mnie słuchania szmerania wody, patrzenia w niebo i radości z dojrzewających malin. Tęsknię za tymi chwilami, gdy nie zajmowaliśmy się niczym w szczególności. Nie rozmawiałam przez telefon, nie rozmyślałam o poprawie klasówek na kolejny dzień. Siedzieliśmy na trawie razem po to, aby oddychać. Żeby poczuć moc przyrody. Powtarzał mi też zawsze, że mam dopuszczać do siebie myśl, że wszystko jest możliwe i że chciałabym to zrobić. A potem kazał mi zamknąć oczy, aby mogło mnie ogarnąć dobro, ciepło i równowaga miejsca w jakim się znajdowaliśmy.
   Kochał przyrodę. Mówił, że ona ma zawsze odruch powracania do równowagi. Zawsze. Nawet jeśli ludzie ją skrzywdzą, zmienią, to tylko jak odejdą, ona znów prostuje się i odradza. Nauczył mnie być jej częścią, dzięki czemu ona teraz mnie też naprawia, wyprostowuje i uzdrawia.
   Ratował mnie z opresji i pocieszał. Ocalał mi życie. Podnosił, gdy leżałam bez nadziei. Rozniecał na nowo gasnący płomyk w mojej duszy. Ogrzewał mnie kiedy moje serce zmieniało się w lodowaty kamień. Przytulał mnie, kiedy czułam się jak zagubione, bezradne dziecko. Mówił do mnie, kiedy tonęłam w samotności,. Trzymał mnie za rękę i ciągle na nowo pokazywał właściwy kierunek. 
   Najbardziej pamiętam ten uśmiech. Raz nawet uśmiechnął się do słońca, tak po prostu. Zwyczajnie z wdzięcznością za to, że świeci. Po prostu dlatego, że się cieszył. Potem ja uśmiechnęłam się do siebie, tylko dlatego że byłam sobą i również chciałam być taka szczęśliwa.
    Dlaczego mówię o nim w taki sposób? 
   Świat stracił muzyka, idola, gwiazdę, tancerza i artystę, ja jednak wcale za nim nie tęsknię. Nie brak mi kolejnych koncertów, nie brak kolejnej płyty, ruchów na scenie, czy świetnej piosenki.
   Brak mi człowieka.
  Brak mi ciała pod czarną jak noc peleryną i białą maską, której wyraz zawsze był taki sam, bez względu na emocje. Brak mi mojego nauczyciela, anioła, wybawiciela, kochanka… Wcale nie brak mi Michaela Jacksona, brak mi mojego X, brak mi mojego mężczyzny w masce - to za nim najbardziej dzisiaj tęsknię.

***

Komentarz = to motywuje!


~~~~~

"Kocham swoje wspomnienia. 
Kocham je za to, że wszyscy w nich żyją. 
Wszyscy tam są."


4 komentarze:

  1. Hej... i tak właściwie na tym słowie zakończyłby się mój komentarz, bo jak Boga kocham, nie mam pojęcia co napisać. xD
    To jest mega. Chociaż tak naprawdę jeszcze nic wielkiego się nie zaczęło, to mimo wszystko z tego krótkiego prologu można wiele wywnioskować. Chyba. Czytała z oczami wielkimi jak cebule i rozszerzały mi sie coraz bardziej jak posuwałam się do przodu. Ja tam nie wiem jak będzie potem, ale teraz chcę powiedzieć, że mi się podoba, chociaż to 'podoba' to spore niedopowiedzenie, ale inaczej określić się nie umiem, bo za długo by tu pisać i wciąz w kółko to samo, bo ciężko by mi było dobrać słownictwo, które by dało radę ukazać emocje zawarte tutaj. No, naprawdę czytałam wiele opowiadań nie tylko o Jacksonie, ale jakoś nikt nie umiał ubrać niczego w coś takiego. xD To oczywiście komplement ma sie rozumieć. :)A poza tym gadać se mogę, czekam na ciąg dalszy, bo aż mnie swędzi teraz. xD
    Pozdrawiam. :)
    PS; Nie wydaje mi się, żeby z tego miało być jakiekolwiek gówno. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Takiego prologu się nie spodziewałam. Uwielbiam takie wstępy (których ja sama nie potrafię napisać xD) Na nowo zakochuję się w tym jak piszesz, bo od momentu kiedy przeczytałam 1 rozdział ,,Remember to be happy'' uznałam, że uwielbiam Twój styl pisania i przekazywania uczuć bohatera. Uważam, że się nie wypaliłaś.
    Czytałam ten prolog i uznałam, że piszesz na poziomie moich ulubionych pisarek (Colleen Hoover, Jessica Sorensen, Gayle Forman). Cóż mogę dodać. Pisz dalej, bo jestem naprawdę ciekawa całej tej historii <3
    Pozdrawiam i czekam na 1 rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Mam ciary... Autentycznie mam ciarki. Dodam jeszcze, że leżę kwiczę i nie potrafię się pozbierać. Prolog rozwalił mój system. Jednym słowem zwalił mnie z nóg więc wielkie brawa dla ciebie. Już kocham tę historię. Wydaje mi się, że weszłaś na jeszcze wyższy poziom o ile się da, a ty to zrobiłaś. Zapowiada się ciekawie i więcej nie potrafię ci napisać, bo odjęło mi mowę, a mój słownik zasób epitetów się wyczerpał. Pod takim jestem wrażeniem.
    Pozdrawiam cię więc, weny życzę i czekam na nexta ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak. Bardzo długo czekałam na ten prolog i powiem ci, że uwielbiam takie klimaty, zresztą sama wiesz najlepiej. I broń ci Boże, mówić że to jest gówno, bo to opowiadanie idzie na większy poziom, przepraszam on jest już na większym poziomie. Fakt twoje opowiadania były dobre i są, ale to co piszesz teraz jest o czymś nietuzinkowym, jeśli to dobre słowo. Będę czekać z niecierpliwością na pierwszy rozdział.

    Co do samego Prologu - nawiązałaś w nim dużo o życiu, o tym jacy ludzie są czasem "puści" i nie zważają na dobra jakie nas otaczają. W opowiadaniach o M.J jest mało takich nawiązań i za to cię cenie <3
    Naprawdę nie mogę się doczekać, akcji jaka rozegra się w twoim opowiadaniu. Oby to nie był następny tani romans, bo tego nie przeżyje XDD Na pewno nie będzie, to będzie niesamowite! ♥
    Aż mnie zmotywowałaś, abym napisała nowy rozdział na swoim blogu. Dziękuje ci! <3

    PS: Staram się być skromna, ale jak patrzę na twój szablon, to aż mi serce rośnie! Dziękuje, że mogłam dla ciebie go stworzyć! ♥

    OdpowiedzUsuń