Strony

środa, 30 listopada 2016

Rozdział 5 - Nie możesz się we mnie zakochać.

  
W piosence powyżej jestem zakochana! <3
I kolejny rozdział przed wami - w końcu trochę akcji z naszą Amandą i X w roli głównej :D
Nie jest znów długi, ale uwierzcie miałam zabiegany tydzień teraz.
Zapraszam do czytania i oceny, oraz pozwolę sobie zadedykować ten rozdział pewnej osobie.
Otóż historia o przeszłości Amandy, opisana w tym rozdziale nie jest do końca fikcją.
80% zdarzeń w niej zawartych są autentyczną historią (zmieniłam trochę szczegółów tylko),
są historią osoby, którą znam osobiście.
Cymesiku, jestem z Tobą i trzymam kciuki!
Gdy moja mama kazała Ci opisać swoje życie i w książkę opublikować i się nie zgodziłaś,
w takim razie dziś ja To robię chociaż w małym stopniu.
Szkoda, że nie możesz tego przeczytać.

Zapraszam!

~~~~~

   Otworzyłam oczy czując silny ból głowy. Automatycznie złapałam się za bolące miejsce, czując pod palcami dużego guza nad łukiem brwiowym. Podniosłam się w końcu na łokciach, rozglądając niepewnie wokół. Byłam w jakimś pomieszczeniu, pierwszy raz widziałam to miejsce. Nie było okien, tylko łóżko i książki. Masa książek, dziesiątki, a może i nawet setki. Usiadłam wciąż trzymając dłoń na bolącym miejscu nad okiem. Gdzie ja jestem do cholery?
  Zapach panował niczym w bibliotece. Woń papieru i druku unosiła się w powietrzu, było to całkiem przyjemne. Wstałam w końcu i ruszyłam do drzwi, wciąż lustrując uparcie wszystko dookoła. Pamiętałam tylko jak upadłam, Alaric uderzył mnie bronią. Jestem w niebie? Piekle? A może to coś jeszcze gorszego? 
   Gdy otworzyłam drzwi mój strach i zdziwienie wzrosło jeszcze bardziej. Przede mną rozciągało się ogromne pomieszczenie. Również pozbawione okien, a jedynym źródłem światła było wiele ozdobnych lamp, w większości kryształowych. Czułam się trochę jak w muzeum. Wszędzie wisiały, stały lub leżały jakieś stare przedmioty: szafa grająca, motyle w gablocie, obrazy niczym wyjęte z Luwru, stare zdjęcia, dębowe meble czy figury woskowe. Oglądałam wszystko z  fascynacją, czując się jakbym cofnęła się w czasie. Szczególną uwagę przykuła mi jedna z rzeźb. Przedstawiała kobietę bez rąk, przypominała trochę boginię z greckiej mitologii. Stała na kolumnie z głową uniesioną wysoko, jakby czegoś szukała. Tuż obok rzeźby stał stary kosz pełen czarnych róż. Dotknęłam jednej zauważając, że są żywe.
- Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz - na ten głos aż podskoczyłam.
  Odwróciłam się z walącym sercem, nie mając pojęcia co mnie czeka. Stał za mną, jednak nie był blisko. Wyglądał dokładnie tak samo jak tej nocy, gdy go spotkałam pierwszy raz, nie miał tylko kapelusza ani peleryny. Mogłam teraz przyjrzeć się lepiej jego budowie. Był chudy, jednak szerokie ramiona idealnie komponowały się z wąską talią. Na rękach znów czarne, skórzane rękawiczki, a kostium przykrywał ciało w każdym milimetrze. Denerwował mnie fakt, że nie mogłam mu spojrzeć w oczy. Nie mogłam zobaczyć ich koloru, wyczytać z nich jego intencji czy uczuć. Zawsze byłam zdania, że w oczach można wyczytać wszystko o człowieku, jednak w tym przypadku pozostawały mi jedynie przyciemnione otwory w białej masce, pod którą skrywał się jakiś wariat.
- G... Gdzie ja jestem? - spytałam niepewnie - Gdzie mnie zabrałeś?
- To jest mój dom, Galeria Cieni - odparł pokazując ręką na wszystko wokół - Sumienie nie pozwoliło mi Cię zostawić tam w tym budynku, więc zabrałem Cię tutaj.
- Ja...
- Skąd się w ogóle tam wzięłaś? -  przerwał mi cierpkim głosem, na który przeszły mnie ciarki - Wiesz co narobiłaś? Jak naraziłaś siebie i mnie?
- Chciałam pomóc - szepnęłam, czując pewien ucisk w sercu - Ty mi pomogłeś.
- Naraziłaś nas tylko na niebezpieczeństwo! - krzyknął niemal, uderzając pięścią w szafę grającą, na co podskoczyłam czując jak narasta we mnie strach - Nie powinno Cię tam być, nie powinnaś być tutaj.
- Prze... Przepraszam - odparłam czując palące łzy w oczach - Ja chciałam tylko pomóc...
- Posłuchaj - zaczął spokojnie, na co moje mięśnie się lekko rozluźniły. Mimo wszystko nie czułam strachu, ufałam mu po tym jak mi pomógł, nie skrzywdziłby mnie teraz, na pewno nie - Nikt nie może wiedzieć o nas, o mnie. Nikt nie może wiedzieć o tym miejscu, nawet Ty. Wiesz i tak już, że jesteśmy pod ziemią, a to i tak zbyt wiele. Zawiążę Ci oczy i wyprowadzę tak, że nie będziesz miała pojęcia o lokalizacji tego miejsca.

 - Nie wydałabym Cię - odparłam podchodząc do niego na bliską odległość, czując się lekko urażona - Nie poszłam Ci pomóc, aby teraz zniszczyć Ciebie i Twoją tajemnicę.
- Zaufanie nie ma tutaj nic do rzeczy.
- Dlaczego... Dlaczego nie możemy się spotykać czasem, porozmawiać? - sama nie wiem czemu o to zapytałam. 
   Nie chciałam wychodzić stąd z myślą, że nigdy więcej go nie zobaczę. Chciałam go zobaczyć, chciałam z nim porozmawiać, poznać tego człowieka.
- Znów zadajesz mi pytania, na które odpowiedź sama powinnaś dobrze znać.
- Nie wydam Cię, wiesz że możesz mi zaufać.
- Nie powinno Cię tutaj być - odparł poważniej odwracając się napięcie i oddalając w tylko jemu znanym kierunku - Tam jest łazienka, masz pięć minut po czym wyprowadzam Cię stąd i zapominasz o mnie i tym miejscu raz na zawsze.
- Dlaczego taki jesteś? - ruszyłam za nim - Dlaczego siedzisz tutaj sam, nie dopuszczasz do siebie nikogo?
- Bo taki już jestem, Amando - odparł zatrzymując się i odwracając w moją stronę - Nie ufam ludziom, lubię swoją samotność, ciszę i spokój. Lubię świat w jakim teraz żyję, a Ty jesteś w tym momencie jedynie niechcianym problemem, którego muszę się pozbyć - mówił ostro, po czym znów ruszył przed siebie, zostawiając mnie oniemiałą na środku pomieszczenia samą.
   Problemem? Dlatego, że chciałam mu pomóc, spłacić swój dług? Jestem teraz przeszkodą do jego spokoju i szczęścia? Usiadłam na jednym z foteli obok regału z płytami. Utkwiłam wzrok w swoich dłoniach i milczałam. Nagle w mojej głowie powróciło znów wiele wspomnień i urywków z przeszłości, o których tak bardzo chciałam zapomnieć. Nawet nie zauważyłam gdy X wrócił. Ukucnął przede mną w bezpiecznej odległości, jakby się bał, że zedrę z niego tę maskę. Czułam na sobie jego wzrok. W końcu spojrzałam w czarną przestrzeń w miejscu, gdzie powinny być oczy.
- Dlaczego Ci tak zależy? - spytał znów opanowanym głosem, dziwiły mnie już trochę te jego zmiany nastroju - Dlaczego chcesz w ogóle ze mną rozmawiać? Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem, mógłbym zrobić z Tobą teraz co chcę, a Ty patrzysz na mnie z bólem i troską, zamiast ze strachem.
- Chcę Cię więc poznać, chcę wiedzieć jaki jesteś.
- Ale nie możesz - wstał, po czym usiadł na stołku, który postawił na przeciwko fotela w jakim siedziałam - I nie chodzi tutaj o Ciebie, ale o mnie. Nie rozumiem dlaczego w ogóle chcesz tutaj przebywać? Rozmawiać?
- Bo potrzebuję tego - próbowałam powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu - Potrzebuję kogoś z kim będę mogła porozmawiać.
- I uważasz, że nieznajomy jest to tego dobrym kandydatem?
- Chyba najłatwiej rozmawia się o trudnych rzeczach z osobami, których nie znamy - słuchał mnie z uwagą - Nic one dla nas nie znaczą, nie mogą nas zranić ani skrzywdzić emocjonalnie, nie boimy się ich zdrady, są nam obcy, obiektywni. Z takimi osobami najłatwiej rozmawiać o rzeczach, które nas bolą.
- I w tym tkwi różnica, Amando. Ty szukasz kogoś kto zapewni Ci towarzystwo, ja zaś przed tym właśnie uciekam. Nie chcę kontaktu z ludźmi, nie chcę z nikim rozmawiać, ani pocieszać.
- Ale jednak mnie uratowałeś, pomogłeś mi i nie zawahałeś się, mimo iż mogłeś przegrać, a Twoja tajemnica wyszłaby na jaw.
- To był impuls, zrobiłem co do mnie należało - głębia jego głosu mnie niemal pochłaniała - Powtarzam Ci ostatni raz, że nie możesz tutaj przychodzić, nie możemy się widywać, nigdy więcej.
- Mógłbyś mnie nauczyć. Mógłbyś mi pokazać swój świat, nauczyć jak panować nad tym wszystkim. Jak odnaleźć taki spokój, jaki tym masz. Tą równowagę, na tym mi najbardziej zależy - nie chciałam się z nim żegnać. 
- W gruncie rzeczy wcale nie panuję nad tym co się dzieje i czuję się w tym zagubiony, Amando. W przeszłości bardzo długo udawałem przed samym sobą, że daję sobie radę i mam wszystko pod kontrolą. Ale nie miałem. Ani w miłości, ani w pracy, ani w sferze mojej duszy, umysłu czy ciała. Szedłem w zaparte. Przed samym sobą, oczywiście, bo nie musiałem się nikomu tłumaczyć. Ale kłamstwa, w jakie wierzysz, bo bardzo chcesz w nie wierzyć, są najtrudniejsze do obnażenia. Wymagają największej odwagi, bo musisz wtedy w pewien sposób stanąć całkowicie bezbronny przed samym sobą. I sama myśl o tym, że można uczciwymi, jednoznacznymi słowami nazwać to, co naprawdę się w Tobie dzieje, jest przerażająca. Spróbuj przymierzyć się do tego, żeby spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć sobie na głos swój największy lęk. To bardzo trudne. 

- Wiem jakie to trudne, już to zrobiłam w przeszłości raz i wystarczy - pochylił się w moją stronę, wyraźnie zaciekawiony moimi słowami.
- Kontynuuj.
- Dlaczego? Przecież sam powiedziałeś, że mam zniknąć stąd i zapomnieć o wszystkim co widziałam?
- Dlaczego więc wciąż tutaj jesteś? - spytał ironicznie, na co utkwiłam kolejny raz wzrok w swoich dłoniach.
  Czułam się zagubiona niczym szczeniak zabrany od matki. Nie wiedziałam już co mówię. Nie chciałam być kłopotem, chciałam chyba tylko w końcu poczuć się wolna. Szukałam odskoczni od tego wszystkiego, od przeszłości i życia, jakie mnie otaczało, a ten mężczyzna był najbardziej niesamowitą i tajemniczą rzeczą, jaka mnie spotkała. Nie chciałam zrobić mu krzywdy, przeszkadzać czy naruszać jego prywatność. 
- Chyba naprawdę jesteś zagubiona, skoro szukasz zrozumienia u kogoś takiego jak ja - stwierdził prostując się na krześle - Jesteś przestraszona niczym małe dziecko. Chyba nawet nie rozróżniasz co jest dobre, a co złe. Co Cię może skrzywdzić, a co pomóc. Większość naszego społeczeństwa teraz taka jest. Tania i zepsuta, nie widzą tego co powinni.
- Możesz mi więc to pokazać - odparłam patrząc znów na niego - Chcę widzieć to co Ty.
- Dlaczego miałbym się zgodzić? Dlaczego miałbym narażać siebie, swoją tajemnicę i spokój dla kogoś takiego jak Ty?
- Nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą.
   Byłam intruzem. Wiedziałam o tym, a zamiast podziękować grzecznie, że mnie tam nie zostawił na pastwę losu, to jeszcze odgrywam jakieś dziwne sceny jak dojrzewająca nastolatka. Chciałam odnaleźć swoje dawne 'ja'. Chciałam wrócić do normalności, jaką kiedyś miałam, a nie tylko żyć pod przykrywką iluzji, która jedynie zasłaniała to co bolało, nie usuwając w najmniejszy sposób jego źródła.
- W wieku 19 lat poznałam Evan'a - zaczęłam nagle, czując ścisk w żołądku - Był moją pierwszą i chyba ostatnią miłością jaką miałam. Zaczęło się niewinnie, zwykłe spotkania, wyjścia na kawę, aż z czasem przerodziło się to w coś o czym nie miałam pojęcia.
- Zakochałaś się? - spytał półszeptem - A on w Tobie?
- Pierwszy rok wydawał się być niemal związkiem idealnym - kontynuowałam, starając się nie rozpłakać - Kochaliśmy się, planowaliśmy wspólną przyszłość, nie widziałam świata poza nim, aż w końcu pojawiła się Naomi i zniszczyła wszystko. Zadzwoniła pewnego razu, że mają dziecko. Evan był z nią w związku ponad 3 lata, zanim poznał mnie. Nie wiedział nic o jej ciąży, po prostu pewnego dnia zadzwoniła, jakby nic się nie stało.
- Bolał tak bardzo Cię fakt, że ma z byłą dziewczyną dziecko?
- Bolało mnie to co się działo potem - mówiłam już podłamującym się głosem - Przez pół roku zamieniała nasze życie w piekło. Potrafiła dzwonić w środku nocy, że mała ma gorączkę i ona go potrzebuje. Nigdy mnie nie słuchał, nie patrzył na nic, jechał do niej bez informowania mnie o tym, to bolało. Bolało cholernie, gdyż czułam się już drugoplanowa w jego sercu, do dnia... Aż zaproponował mi pewną rzecz... Że chciałby mieć dziecko ze mną.
- Zgodziłaś się? 
- Oczywiście, że tak. Kochałam go najbardziej na świecie, pragnęłam mieć z nim dziecko, dom i rodzinę. Problem był w tym, że przez pół roku się staraliśmy, a ja nie mogłam zajść w ciążę. Chodziłam do lekarza, robiłam badania i nic. Wszystkie wyniki były poprawne, nikt nie miał pojęcia co się dzieje. Myślałam, że to jakieś fatum, cholerny żart... Aż do tej nocy - zacięłam się, próbując znaleźć odpowiednie słowa - Kochaliśmy się tej nocy. Zrobił mi niespodziankę, romantyczną kolację, podczas której przepraszał za to, jak ostatnio się od siebie oddaliliśmy. Kochaliśmy się, aż zadzwonił jego telefon. Była to Naomi. Płakała mu, że mała oparzyła się o blaszkę wyjętą z piekarnika. 
- I pojechał? - nie krył zdziwienia - Wyszedł z łóżka, ubrał się i to wszystko? 
- Nie chciał mnie słuchać. Pamiętam jak płakałam i prosiłam go, aby został ze mną choć ten jeden raz. Nakrzyczał wtedy na mnie. Powiedział, że nie mam dziecka, więc nie rozumiem jak ważny to obowiązek. Jego słowa zabolały mnie wtedy bardziej niż cokolwiek innego byłoby w stanie. Potem ubrał się i wyszedł, w noc, w burzę, po prostu zniknął i pojechał. Płakałam, płakałam nie mogąc opanować bólu rozsadzającego moje serce, aż zadzwonił telefon z policji.
- Policji? 
- Powiedzieli mi... Powiedzieli, że miał wypadek. Wypadł z zakrętu na sąsiedni pas, prosto pod koła tira - poczułam pierwsze łzy spływające mi po policzku - Zginął jadąc do niej, a ja nie zdążyłam się nawet pożegnać... Rozstałam się z nim w gniewie, potoku słów przepełnionych jadem, a on po prostu wyszedł i nie wrócił. Jego śmierć była dla mnie końcem wszystkiego, nie chciałam już sama żyć, nie chciałam żyć bez niego. Pojechałam od razu do szpitala z myślą, że to jedna wielka pomyłka, jednak gdy zobaczyłam jego zmasakrowane ciało, coś we mnie pękło. Krzyczałam jak opętana, aż poczułam coś dziwnego między nogami. Krew, pełno krwi. Pielęgniarki od razu zabrały mnie na oddział ginekologiczny. 
- Byłaś w ciąży... - szepnął, dokańczając za mnie - Nie wiedziałaś, a potem... Potem poroniłaś.
- Nie miał nawet okazji dowiedzieć się o ciąży, a dla mnie był to gwóźdź do wszystkiego. Gdy lekarz powiedział mi, że właśnie straciłam dziecko, jego dziecko... Moja psychika się poddała. Popadłam w depresję i zaburzenia lękowe - odparłam, na co X złapał mnie niespodziewanie za rękę, przez co poczułam siłę, aby mówić dalej - Przez 5 lat leżałam w domu przykuta do łóżka bojąc się tego co za oknem. Cierpiałam na ataki paniki, przez te 5 lat prawie nie wychodziłam z domu. Nie mogłam wstać z łóżka. Czułam, jakby moja psychika i ciało się poddało. Nie widziałam przyszłości, bez niego, bez nich. Nie chciałam być już na tym świecie. Czułam się strasznie, nie lubiłam samej siebie, nienawidziłam siebie za to co robię i jak sobie z tym nie radzę, ale nie mogłam zrobić nic. Nie wiedziałam jak z tego wyjść. Wtedy odnalazła mnie muzyka - szepnęłam ściskając dłoń X jeszcze mocniej - Była moją własną terapią. Zaczęłam grać, śpiewać, aż w końcu powoli na nowo pokazywać się ludziom... Tak bardzo nienawidziłam siebie... 
- Posłuchaj - szepnął unosząc mój podbródek, abym na niego spojrzała - Nie ma na świecie człowieka, który nie potrzebowałby czasem pomocy. Jesteś bardzo silna i pamiętaj o tym. Nie możesz się wciąż dawać dominować przeszłości. To w Tobie jest ta siła. Zmieniłaś wtedy swój bieg życia. Zawsze jesteś dla siebie samej niewyczerpalnym źródłem siły. Dla siebie z przeszłości, dla siebie którą będziesz, i dla siebie, którą jesteś teraz. Ty jesteś źródłem swojej mocy. Dla wszystkiego co było, jest i będzie. Nie potrzebujesz do tego nikogo poza sobą, jedynie musisz się nauczyć ufać samej sobie, a ja Ci w tym pomogę - ostatnie zdanie powiedział jakby półszeptem, chyba sam nie wierząc w to co mówi.
   Spojrzałam na niego z nadzieją w oczach, po czym sama nie wiem czemu to zrobiłam, ale po prostu go przytuliłam. To niesamowite z jaką łatwością mówi się o wszystkim komuś, kogo nie znamy, komuś całkowicie obcemu, kto nie może nas zranić ani skrzywdzić. 
   Moja przeszłość zrobiła ze mnie osobę, jaką jestem teraz. Mimo iż nie mam już lęków, pokazuję się między ludźmi i funkcjonuję jak każdy inny, nie jestem sobą. Wciąż mam lęk przed tym bólem i odrzuceniem. Boję się, że zostanę sama. Że to wszystko wróci do mnie, a ja drugi raz się z tego nie podniosę. Dlatego też tak bardzo chciałam poznać samą siebie, szukałam odskoczni i czegoś, co na nowo nada mi cel, wskaże drogę, a wręcz poprowadzi za rękę.
   X o dziwo nie odsunął się, ani mnie nie odepchnął. Poczułam jak się napina, zapewne wystraszony i nieco przerażony moim gestem, który zapewne wszedł za bardzo na jego prywatną strefę. Mimo to pogłaskał mnie po głowie i poczekał aż sama się odsunę. Spojrzałam na  niego niepewnie, nie rozumiejąc już w zasadzie nic.
- Dlaczego to robisz? Tak nagle zmieniłeś zdanie?
- Wiem, jak to jest stracić swoje życie, Amando. Wiem jak to jest bać się wyjść na ulicę, jednak Ty masz okazję to życie odzyskać, mnie ta okazja nie była nigdy dana. Zrobię co w mojej mocy, jednak musisz przestrzegać kilku zasad, jakie będą tutaj panować - wstał na nogi i zaczął chodzić po pomieszczeniu.
- To znaczy? - odparłam również wstając - Jakich zasad?
- Jeśli chcesz należeć do mojego świata, musisz robić to co Ci każę. Po pierwsze nigdy nie poznasz mojej tożsamości. Nie oczekuj, że nagle się przed Tobą otworzę. Nie wolno Ci przychodzić bez zapowiedzi, nie masz prawa próbować w jakikolwiek sposób wyciągnąć ode mnie informacji lub próbować dociekać, kto się kryje pod maską. Po drugie nikt nie może o mnie wiedzieć. Z kim i gdzie się spotykasz, nie interesuje mnie to jak będziesz to ukrywać, jak kłamać przed rodziną czy znajomymi. Nic również nie ma wyjść poza Galerię Cieni. 
- A po trzecie? - spytałam podchodząc do niego bliżej.
- Nie możesz się we mnie zakochać - odparł jak najbardziej poważnie, na co nie mogłam powstrzymać się, aby się nie uśmiechnąć.
- Jak miałabym się zakochać w Tobie, skoro nie chcesz nigdy ukazać mi swojej twarzy?
- W takim razie cieszę się, że się rozumiemy - odparł, po czym ruszył znów w nieznanym mi kierunku - Tam jest łazienka, za dziesięć minut ma Cię tutaj nie być. Uważaj, aby nikt nie widział jak wychodzisz.
- Skąd mam wiedzieć gdzie jestem i jak wrócę do domu? - spytałam niepewnie - Skąd mam...
- Jesteś wciąż w Paryżu, tyle że pod ziemią. Jak wyjdziesz na zewnątrz, poznasz drogę. Jutro o dwudziestej wpadnij z zeszytem, gdzie zapisujesz utwory, chcę zobaczyć co piszesz i jak śpiewasz.
- Znasz się na muzyce? - zaciekawiłam się - Widziałam, że masz pianino.
- Nie zadawaj zbyt wielu pytań, bo jeszcze się rozmyślę - odparł kiwając głową, po czym znów ruszył przed siebie i tyle go widziałam.
   Miałam wrażenie, że z każdą chwilą ten człowiek robi się coraz bardziej tajemniczy. Jego zmienność nastroju i zdania była niczym prędkość światła. W jednej chwili mówił spokojnym, hipnotyzującym głosem, a zaraz zmieniał się niczym wojownik broniący tarczą. Wiedziałam jednak na pewno, że ma on jak każdy z nas swoją historię. Bardziej lub mniej ciekawą, jednak ta historia doprowadziła go w to miejsce i uczyniła osobę, jaką jest teraz. To chyba właśnie najbardziej mnie w nim przyciągało.


  Weszłam do domu najciszej jak potrafiłam. Była szósta rano, więc Lucas zapewne jeszcze spał. Oznaczało to, że spędziłam u X całą noc, a nikt tak naprawdę nie miał pojęcia gdzie jestem. Za 2 godziny zaczynałam pracę w szkole, więc zrobiłam w łazience poranną rutynę, po czym wstawiłam wodę na kawę, obserwując jednocześnie przez okno budzący się do życia Paryż.
   Układałam już w głowie wersję, jaką powiem narzeczonemu o mojej nieobecności całą noc, gdy nagle poczułam czyjeś dłonie obejmujące mnie w talii.
- Myślałem, że pójdziesz do pracy prosto od Clary - mruknął całując mnie w szyję, a ja dopiero sobie przypomniałam, że przecież mówiłam mu, że wychodzę z przyjaciółką na miasto - Dobrze się bawiłyście?
- Było fajnie - odparłam niepewnie - Wróciłam jednak do domu, chciałam w spokoju przygotować się przed zajęciami.
- Dzwoniłem wczoraj do Clary - wstrzymałam oddech - Mówiła, że znikłaś jej w klubie z pola widzenia.
- Poszłam pewnie do toalety - wymyśliłam na poczekaniu, dziękując w duchu przyjaciółce, że kłamała dla mnie jak z nut, zapewne sama się martwiąc co się ze mną dzieje - A jak u Ciebie w pracy? Jak poszło Alaricowi? - bałam się, że gaz nie zadziałał zbyt szybko i rozpoznał mnie wtedy w budynku.
- Wyszło chyba na to, że ten zamaskowaniec nie działa sam - usiadł na krześle przy stole - Ktoś potraktował Alarica gazem po oczach i wtedy zbiegli. To już była napaść na policjanta, więc pewnie będziemy teraz wszyscy mieli mieć oczy szeroko otwarte, aby złapać tego szaleńca.
- Nie myślisz, że gdyby chciał zrobić krzywdę komukolwiek, nie zostawiałby Alarica w spokoju?
- Nie ma to znaczenia, trzeba po prostu złapać tego psychopatę i tyle.
- Jasne - odparłam zalewając swoją kawę wrzącą wodą.
   Wiedziałam już, że muszę dzisiaj wieczorem ostrzec X przed planami policji. Musi uważać i zostać w swojej kryjówce na jakiś czas, dopóki sprawa o nim nie ucichnie chociaż trochę. Może też zobaczy w końcu, że nie stanowię dla niego zagrożenia. Mimo wszystko czułam wyraźnie, że się mnie boi. Nie miał w zasadzie zbyt wielu powodów, aby dzielić się ze mną swoją tajemnicą i życiem,  jednak to zrobił.
   Nie wiem czy to opowieść o mojej przeszłości wpłynęła na jego zmianę zdania, jednak czułam bijące od niego współczucie i troskę. Zupełnie jakby doskonale wiedział o czym mówię, a jego umysł również przypominał mu o czymś, o czym chciał bardzo zapomnieć. Pa­mięć jest straszliwa. Człowiek może o czymś za­pom­nieć, ona jednak nie. Po pros­tu odkłada rzeczy do odpowiednich przegródek. Przechowuje dla ciebie różne sprawy, al­bo je przed tobą skry­wa i kiedy chce, to ci to przypomina. Wy­daje ci się, że jes­teś pa­nem swojej pa­mięci, ale to odwrotnie - pamięć jest twoim panem.

***

Komentarz = to motywuje!

~~~~~

"Najsubtelniejsze i najgłębsze doświadczenie emocjonalne, 
jakiego człowiek może doświadczyć, to zetknięcie się z tajemnicą."
~Albert Einstein

2 komentarze:

  1. Już po samym tytule byłam pewna, że będzie ciekawie. xD Nie wiem jak innych, ale mnie to stwierdzenie jest rozśmieszyło. :D Oczywiście, nie byłoby opowiadania gdyby akurat tej jednej jedynej zasady w przyszłości miała nie złamać. To jest chyba oczywiste xD
    Rozdział może trochę krótki, ale i tak pełen emocji. Ja nie wiem co ja mam czasami, ale teraz naprawde dupa mi się trzęsła kiedy czytałam. :D Jestem ciekawa jak to będzie z tym naszym Lucasem. Bardzo jestem ciekawa. Jak ona tak co dziennie będzie mu chodzić do przyjaciółki a budzić się u X to będzie naprawdę ciekawie. :D
    No nic, czekam na następny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi :D
    Uwielbiam zasady, które można łamać, bo tu jest co łamać. Ludzie czase w miarę poznania historii zmieniają nastawienie do bliźniego. Czyżby było tak również w przypadku naszego X? Oj tak będzie dla niej oziembły jak nie wiem, ale i tak będą jaja, jakiekolwiek by one nie były. Boziuuuuu... "Nie zakochaj się we mnie" nie wiem czemu, ale jak słyszę coś takiego to chce mi się śmiać. Ta zasada wydaje się być prosta, ale powiedzmy sobie szczerze i tak Amanda prędzej czy później ją złamie. Ona ma naprawdę super przyjaciółkę skoro kryła ją przed Lucasem, nic tylko pozazdrościć. Czyli co zaczynamy naukę u nauczyciela, który będzie chyba jednym z lepszych. Ciekawi mnie jeszcze czy Amanda będzie się domyślać, bynajmniej próbować dowiedzieć kto się ukrywa pod tą maską.
    Trochę krótki był ten rozdział, ale za to jaki! Mnie się tam podobało nie ważne jaki by nie był. Kurde i serio nie wiem co ci jeszcze napisać. Napiszę więc, że życzę ci duuużo weny.
    Pozdrawiam gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń